https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Ugotowany" dąb z Torunia. Czy pomnik przyrody przetrwa?

Adam Willma
Tomasz Kozłowski: - Może trzeba będzie zredukować część korony, ale na razie tego nie wiemy, musimy cierpliwie obserwować. Pojawiły się nowe liście, które dobrze rokują na przyszłość, ale tak naprawdę to dopiero wiosną będzie można dokładniej ocenić sytuację
Tomasz Kozłowski: - Może trzeba będzie zredukować część korony, ale na razie tego nie wiemy, musimy cierpliwie obserwować. Pojawiły się nowe liście, które dobrze rokują na przyszłość, ale tak naprawdę to dopiero wiosną będzie można dokładniej ocenić sytuację Adam Willma
Co dalej z „ugotowanym” pomnikiem przyrody w Toruniu? Kto poniesie konsekwencje za uszkodzenie drzewa? I kto zapłaci za ewentualne leczenie?

W wakacje opisywaliśmy dramatyczne zdarzenia związane z pomnikowym dębem przy ul. Dekerta. Monstrualne drzewo zaczęło obumierać po awarii okolicznego ciepłociągu. O problemie powiadomiono PGE już 21 lipca, ale dopiero następnego dnia pracownicy usunęli awarię.
Dlaczego nie odcięli wcześniej dopływu gorącej wody?

Kilkanaście krytycznych godzin

- Standardowym działaniem w sytuacji wystąpienia nieszczelności jest wyłączanie sieci ciepłowniczej w momencie dokładnej lokalizacji miejsca przecieku – mówi Agnieszka Dietrich, rzecznik prasowy PGE. - W przypadku braku zagrożenia dla osób, mienia i pracy źródła, PGE Toruń stara się przerywać dostawę ciepła na jak najkrótszy okres czasu. Zlokalizowana nieszczelność wystąpiła na rurociągu powrotnym, a temperatura wody nie przekraczała 50 st. C. i wyciek w kanale standardowo nie zagrażał okolicznym obiektom.
Dlaczego PGE – jeśli nie mogło samemu uporać się z awarią w sąsiedztwie pomnikowego drzewa, nie skorzystało z pomocy służb wyspecjalizowanych w sytuacjach kryzysowych?
- Naprawy urządzeń energetycznych, czyli m.in. sieci ciepłowniczych wykonują firmy posiadające specjalistyczny sprzęt, uprawnionych pracowników m.in. spawaczy – twierdzi Agnieszka Dietrich. -  PGE Toruń posiada podpisane umowy na usuwanie nieszczelności na sieciach ciepłowniczych z takimi właśnie firmami.
Nie zmienia to faktu, że kilkanaście krytycznych godzin zwłoki mogło mieć zasadnicze znaczenie dla kondycji drzewa.

Ciepłownicy deklarują pomoc

- Byłem na miejscu, gdy pojawił się problem, nie wiedząc jeszcze o awarii – relacjonuje Tomasz Kozłowski, pełniący obowiązki ogrodnika miejskiego. - Widziałem, że pracownicy szukali miejsca awarii. To jest stara sieć, która nie posiada takich systemów kontrolnych. Ze starą siecią jest tak jak ze starymi drzewami - trudno kogokolwiek obciążać za jej stan. Sieć jest położona legalnie, nikt przy niej żadnych prac nie wykonywał. Usterka jest przypadkiem.

Co zatem z kilkunastoma godzinami zwłoki?
Tomasz Kozłowski nie dostrzega winy PGE: - Kilkanaście godzin to jest nic, biorąc pod uwagę jaki jest stopień trudności w znalezieniu takiej awarii. Nikt nie wiedział, że ma to związek z drzewem., Dopiero dwa tygodnie później drzewo zaczęło usychać. Temperatura w tej sieci wynosi 48 stopni, a rurociąg położony jest około 20 metrów od drzewa. Ze strony PGE spotkaliśmy się z pełną życzliwości. Deklarują wszelkie prace naprawcze.

Do prokuratury nie pójdziemy

Biuro Ogrodnika miejskiego nie ma zamiaru zwracać się o zbadanie odpowiedzialności za uszkodzenie drzewa do prokuratury:
- Straty materialnej nie ma żadnej. Można mówić tylko o uszkodzeniu i w tym przypadku nieumyślnym – twierdzi Tomasz Kozłowski. - Ważniejsze jest obecnie, aby pomóc drzewu.
Tylko jak? Problem w tym, że brak literatury na temat ratowania przegrzanych drzew. Drzewo oprócz pracowników Biura Ogrodnika Miejskiego badało dotąd dwóch specjalistów - Jarosław Małecki oraz Paweł Bielecki.

Dlaczego nie zasięgnięto opinii np. Instytutu PAN w Kórniku?
- Mnożenie ekspertyz nic nie daje – uważa Tomasz Kozłowski. - Eksperci z Kurnika powiedzieliby to samo co zaprzyjaźnieni z nami dendrolodzy, którzy robią opracowania dotyczące innych, pomnikowych drzew. Tak naprawdę nie ma żadnej odpowiedzi, jak pomóc w takiej sytuacji. Ludzie mówią – podlewać! Ale to może spowodować zduszenie korzeni, bo możemy zamknąć przestrzeń, w której istnieje dostęp do tlenu. Robienie pospiesznie czegokolwiek, jest najgorszą rzeczą, którą w takiej sytuacji można zrobić. Robimy to, co jest najbezpieczniejsze dla tego drzewa. Może część korony obumrze. Może trzeba będzie zredukować część korony, ale na razie tego nie wiemy, musimy cierpliwie obserwować. Na razie pojawiły się nowe liście, które dobrze rokują na przyszłość, ale tak naprawdę to dopiero wiosną będzie można dokładniej ocenić sytuację.

Pomnik odmłodzony?

Zdaniem Tomasza Kozłowskiego, wiek pomnikowego drzewa, szacowany w wielu publikacjach na 450 lat nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością.
- Nie robiliśmy żadnych ekspertyz, ale moje doświadczenie podpowiada mi, że dąb ma nie więcej niż 300 lat Kiedy drzewo zakończy żywot będzie można to stwierdzić.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ostatnia droga Franciszka. Papież spoczął w ukochanej bazylice

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska