Śledztwo w sprawia przetrzymywania siłą kobiet prowadzi też sąsiednia prokuratura. Udało się nam skontaktować z dziewczyną, która stamtąd uciekła. Podejrzanymi są 40-letni właściciel agencji i pracownik ochrony. Chojniccy śledczy podejrzewają, że czerpali korzyści majątkowe z nierządu od 2003 r. Prokurator Mieczysław Brunke poinformował "Pomorską", że poszkodowane mogą być trzy kobiety_. _Mężczyźni nie przyznają się, że prowadząc przybytek, zarabiali na nierządzie.
Rozmowa z byłą prostytutką
- Dlaczego zaczęła pani pracę w agencji "For You"?
- Potrzebowałam pieniędzy. Dlatego tam pracowałam. Teraz chcę uchronić inne dziewczyny. Byłam tam dwa lata. Chcę, żeby właściciela agencji i jego ochroniarzy jak najszybciej zamknęli. Pod koniec było już tak strasznie, że nikomu nie pozwalali odejść.
- A pani udało się uciec?
- Nie miałam innego wyjścia. Jak im coś nie pasowało, to dziewczyny zaraz obrywały. Klucz, który znalazłam, schowałam w swoich rzeczach, tak żeby nikt go nie znalazł. Twierdziłam, że się gdzieś zgubił. Uwierzyli i dorobili jeszcze jeden, a ja miałam go nadal, więc mogłam uciec. Uciekłam, bo miałam mieć zaręczyny. Mój o niczym nie wiedział, a właściciel agencji nie chciał mnie puścić do domu.
- Jaki był powód?
- Jak dziewczyna dużo zarabiała, to nie chciał jej puścić. A do tego zmuszał mnie do stania na trasie.
- Jakiej trasie?
- Na Gutowiec. Ochroniarz nas tam pilnował. Pracowałyśmy tam w dzień, a w nocy w klubie. Nie miałyśmy nawet czasu, żeby się wyspać.
- Czy w agencji stosowano przymus?
- Tak. Jak był straszny klient, to musiałam iść z nim. Obojętne, czy śmierdział i był stary. Po prostu musiałam. Na początek, jak każdy właściciel klubu, chciał dziewczynie pokazać, jak jest dobrze.
- Jak teraz wygląda pani życie?
- Pracuję, mam normalne życie. Przestałam brać narkotyki, które nauczyłam się tam brać. Szef, jak nie miał swojej kochanki przy sobie, to brał nas. Przyprowadzał kolegów.
- Od czego zaczęły się pani kłopoty z narkotykami?
- Na początku dostałam je od ochroniarza. Później za nie płaciłam. Nie umiałam już sobie bez nich poradzić.
- Czy podczas nalotu policji w agencji były dziewczyny?
- Jedna, dziewczyna z jego rodziny. Blisko spokrewniona.
- Jak pani trafiła do tej pracy?
- Przez taksówkarza, który dostał za mnie pieniądze.
- Uciekając, wyszła pani z niczym?
- Tak, bo później wszystko szło już na narkotyki, jedzenie i alkohol.
Więcej jutro