Rada Języka Polskiego przedstawiła Senatowi sprawozdanie ze stanu ochrony języka polskiego w latach 2010-2011. Ten obszerny dokument wskazuje praktyki językowe stosowane na stronach internetowych rządowych resortów.
Wśród wielu uwag autorzy wskazują na brak konsekwencji w stosowaniu zasad pisowni nazw instytucji, podnoszą nagminne używanie wielkich liter w stosunku np. do wydziałów i określeń związanych z Unią Europejską. Ponadto zdarzają się błędy interpunkcyjne, słowotwórcze i składniowe. Dochodzi także do zmiany znaczenia różnych wyrazów, ale i także niepotrzebnych zapożyczeń. - Autorzy analizowanych tekstów są widocznie przekonani o tym, że zadaniem instytucji państwowej jest tworzenie komunikatów o najwyższym stopniu oficjalności, odwołujących się do źródeł prawnych - czytamy w raporcie. - Nie umieją oni bądź nie chcą albo boją się pisać językiem prostym.
Czytaj także: W Polsce szykuje się rewolucja językowa. Zrozumiemy, co mówią do nas urzędnicy
Także na szczeblu wojewódzkim i gminnym urzędnicy tworzą zupełnie obce przeciętnemu obywatelowi konstrukcje językowe. W Bydgoszczy prezydent ogłasza informację o działce, która jest "...zabudowana budowlą w postaci drogi utwardzonej o nawierzchni brukowej". W internetowych informacjach rezygnuje się z formy "Urząd Miasta Bydgoszczy", na rzecz "Miasta Bydgoszczy". Nie lepiej jest u sąsiadów. Władze i urzędnicy często używają określenia "w mieście Toruniu".
Prawdziwą męką jest za to czytanie informacji o dotacjach unijnych. Nie brakuje trudnej terminologii i to nawet w vademecum dla zainteresowanych skorzystaniem z konkursów. Roi się tu od "beneficjentów", "podmiotów", "aplikowania", "implementowania" i "dedykowania".
Powszechne jest też nadużywanie wielkich liter, szczególnie w przypadku nazw stanowisk, godności, tytułów naukowych czy zawodowych. Przykład? Na stronie toruńskiej straży miejskiej czytamy: "Funkcjonariusz", "Policja", Grupa Interwencyjna Straży Miejskiej".
Policja i straż miejska mają też skłonność do nadawania nowych nazw rzeczom i zjawiskom. I tak: sople stają się "nawisami lodowymi", "wykonanie czynności z udziałem zatrzymanego" to zwykle pobranie odcisków palców lub przesłuchanie.
Dlaczego tak się dzieje? - Może chodzi o zachowanie hermetyczności tego środowiska? - zastanawia się dr Krystyna Data z Polskiego Towarzystwa Językoznawczego.- Jest niechęć do tego, by używać języka w sposób zrozumiały dla przeciętnego człowieka. Szkoda. Myślę, że dobrze byłoby, gdyby nasi urzędnicy mieli przygotowanie w tym zakresie już podczas studiów. Niestety, brakuje tego i to również w innych specjalizacjach.
Czytaj e-wydanie »