Rynek na bydgoskim Szwedero-wie, ten przy niebieskim blaszaku. Tutaj swój stragan owocowo-warzywny prowadzi m.in. pani Maria- od ponad 15 lat.
Klient dobrze reaguje, gdy słyszy, że z Polski
- Kiedyś klienci nie byli tak dociekliwi - stwierdza. - Ale dziś? Zadają dużo pytań. Gdy pytają o kraj pochodzenia produktów, ja im zawsze uczciwie mówię. Jak miałam truskawki z Hiszpanii, to im mówiłam, skąd są, bo wtedy w Polsce jeszcze ich nie było. Mam wielu stałych klientów, staram się być uczciwa. Nigdy mi się nie zdarzyło, by ktoś poprosił mnie o jakieś dokumenty potwierdzające, z jakiego kraju pochodzi towar. Domyślam się, że nie wszyscy sprzedawcy mówią prawdę. Bo klienci najlepiej reagują, gdy im się mówi, że warzywa i owoce są z Polski. A pani wie, jaka ciężka jest robota na targowisku? Pani nie ma pojęcia. Niektórzy więc ryzykują.
Luiza Chmielewska, naczelnik Wydziału Prawno-Organizacyjnego i Pozasądowego Rozwiązywania Sporów Konsumenckich Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej w Bydgoszczy, mówi nam, że pracownicy WIIH kontrolują miejsca, w których sprzedawane są np. ziemniaki, pomidory czy kapusta.
Pociesza, że skala nieprawidłowości w naszym województwie, podobnie jak w całej Polsce, jest niewielka. Większość przedsiębiorców rzetelnie informuje o kraju pochodzenia towarów.
Opanowało nas zaprawowe szaleństwo. Ważne, że cukier jest tani!
- W trzech sklepach stwierdziliśmy, że na wywieszce wskazano jako kraj pochodzenia Polskę, podczas gdy faktycznie były to Niemcy. Nieprawidłowość dotyczyła łącznie czterech partii ziemniaków. Wszystkie sklepy były samoobsługowe, warzywa sprzedawano w opakowaniach jednostkowych, a właściwy kraj pochodzenia wskazano na opakowaniach. W jednym sklepie (też samoobsługowym - red.) podano jako kraj pochodzenia Egipt, a ziemniaki pochodziły z Francji - dodaje Chmielewska.
Przesypali hiszpańskie truskawki do naszych łubianek
Tłumaczy, że sprawę informowania o kraju pochodzenia żywności reguluje wiele przepisów. Nie ma aktualnie jednego, z którego wynikałoby, że przy wszy-stkich owocach i warzywach musi być podana, np. przy pomidorach i kapuście trzeba, ale w przypadku ziemniaków jest to dobrowolne. Jeżeli jednak podanie informacji o kraju pochodzenia jest obowiązkowe, a przedsiębiorca tego nie zrobi, inspekcja handlowa skieruje do sądu wniosek o jego ukaranie. Przypomnijmy przy okazji, że na początku sezonu kobieta umieściła na fanpage’u swojego sklepu filmik z giełdy rolno- -spożywczej. Twierdziła, że nagrała, jak handlarze przesypują hiszpańskie truskawki do charakterystycznych polskich łubianek. Owoce miały być później sprzedawane jako krajowe. „Tak się ludzi robi w jajo” - komentowała autorka nagrania.
Ceny polskich owoców pod lupą UOKiK. Gdzie maliny czy wiśnie są najdroższe i najtańsze?
Klient powinien wiedzieć! Jeśli informacja o kraju pochodzenia jest podana, ważne, żeby nie wprowadzała w błąd. Wynika to z rozporządzenia Parlamentu Europejskiego z 25 października 2011 r. w sprawie przekazywania konsumentom informacji na temat żywności. Nie może wprowadzać w błąd, w szczególności: co do właściwości środka spożywczego, jego charakteru, tożsamości, właściwości, składu, trwałości, kraju lub miejsca pochodzenia, metod wytwarzania lub produkcji.
Fałszywe jedzenie. Jak jesteśmy oszukiwani? (x-news/Dzień Dobry TVN):