- Gratulacje z powodu wygranej. Ciągle jesteście w grze o awans do turnieju finałowego?
- Taki jest plan, by wygrać wszystkie mecze do końca i to powinno nam wystarczyć. Przede wszystkim skupiamy się na pracy nad naszą grą. Mamy nadzieję, że to widać, bo z meczu na mecz nasza gra jest coraz lepsza.
- Żal straconego seta z Włochami?
- Kibice mogli dłużej oglądać mecz, a my się zgrywać w tym składzie... Żartuję oczywiście. Szkoda tego trzeciego seta. Włosi lepiej zagrali końcówkę, a nam ona nie wyszła. Zabrakło nam konsekwencji. Na szczęście wróciliśmy do naszej dobrej gry w czwartym i pewnie wygraliśmy.
- Z dużym twoim udziałem. Szczególnie zagrywką nękałeś Włochów i kilka razy ich przechytrzyłeś.
- Szczególnie tą, którą spadła za siatką. Nie będę czarował, że tak miało być, bo nie miało ale skoro tak wyszło, to niech będzie, że tak chciałem.
- Przez rok od momentu odejścia z Bydgoszczy zrobiłeś niesamowity postęp. Od zawodnika, który pukał do kadry zostałeś jednym z aktualnie czołowych siatkarzy. Jak tego dokonałeś?
- Wiele rzeczy się na to złożyło. Robię swoje i trenuję, ale tak do końca nie wierzę, że gram w szóstce przeciwko takim zespołom jak Włosi, czy wcześniej Brazylia. Przez rok pracowałem ze świetnymi ludźmi w Bełchatowie. Teraz jest podobnie w kadrze. Cały czas poprawiam swoje mankamenty, na które może wcześniej nie zwracałem uwagi.
- Jakie mankamenty najbardziej poprawiłeś?
- Dużo pracowałem na szybkością i tempem oraz sposobem ataku. Kiedyś starałem się atakować jak najbliżej i jak najefektowniej, a teraz trochę szybciej i dalej oraz w różnych kierunkach. Ciężko mi się było przestawić. Długo nad tym pracowałem. Początkowo wyglądało to dramatycznie, ale jak "zażarło", to w ataku czuję się od razu dużo lepiej. Pracuję wiele, bo zależy mi aby grać jak najwięcej i rozwijać się jako siatkarz. Gra w reprezentacji to jest ogromny zaszczyt.
- Stephane Antiga - kolega z drużyny i trener. Porównaj ich.
- Poza treningami i meczami nic się nie zmieniło. Wiedziałem jakim Stefan jest człowiekiem i ciężko by się przeistoczył w kogoś innego. Choćby w furiata jak trener Włochów Mauro Berutto. Chociaż widać po nim, że trenuje też bycie trenerem. Widać już różnicę między pierwszym meczem na kwalifikacjach a choćby tym ostatnim w Łodzi.
- Możesz zdradzić trochę kuchni? Jak wygląda codzienna praca? Antiga jest dla was kumplem, a Philippe Blaine tym, który goni was do ciężkiej pracy?
- Coś na zasadzie: dobry i zły glina? Obaj się uzupełniają. Stefan jest z reguły bardzo spokojny. Philippe też jest spokojny, ale łatwiej mu przychodzi wybuch złości kiedy na przykład na treningu mamy wykonać coś, co zreguły robimy z zamkniętymi oczami, a partolimy. Jednak Stefan też potrafi się zdenerwować. Parę razy go widziałem w takiej sytuacji i nie chciałbym tego przeżywać na kadrze. Jeśli chodzi o samą pracę, to się nią dzielązielać wskazówek.
- Byliście w Brazylii dwa tygodnie przed mundialem. Czuło się atmosferę wielkiej imprezy?
- Szczerze mówiąc oprócz paru reklam na lotnisku nie było nic. Jak wylatywaliśmy z Brazylii do Włoch kupiłem gazetę, a w niej było tylko o jakimś urazie Neymara i to wszystko.
- Oglądacie mundial?
- Wieczorne mecze są w takich porach, że nie powinniśmy oglądać, ale... Po swoich meczach ciężko jest zasnąć, więc włączamy telewizory.
- Komu kibicujesz?
- Po cichu Argentynie. Mamy w Skrze przecież dwóch Argentyńczyków. Trzymam też kciuki za Holandię, bo zawsze mi się podobała ich gra. Na stronie FIFA jest liga Fantasy Football. Gramy w nią w kadrze. Każdy z nas założył sobie konto i zobaczymy na koniec mundialu, kto jest największym fachowcem i najlepiej zna się na piłce.
- Mundial toczy się swoją drogą, a już w weekend gracie kolejne mecze z Brazylią.
- Dla mnie szczególny będzie mecz w Bydgoszczy. Zawsze wracam tam z dużym sentymentem. Jak przyjechałem ze Skrą Miguel (Falasca, trener - przyp. red.) nie dał mi i Stefanowi zagrać. Mam nadzieję, że teraz trener Antiga da mi szansę przypomnieć się publiczności w Łuczniczce.