Na razie chcemy o problemie porozmawiać z dyrekcją bydgoskiego oddziału Agencji Nieruchomości Rolnych - mówi Janusz Walczak, przewodniczący NSZZ RI "Solidarność" Województwa Kujawsko-Pomorskiego. Problem polega na tym, że ceny sprzedawanej ziemi są czasami bardzo wysokie.
- 14 stycznia, o godzinie trzynastej, w Pławinku koło Inowrocławia, rozpocznie się zgromadzenie rolników zainteresowanych tą sprawą - wyjaśnia Walczak. - Spotkanie odbędzie się przy trasie pomiędzy Inowrocławiem i Włocławkiem.
Dlaczego akurat w Pławinku? - Bo stawka za hektar ziemi z tamtejszego gospodarstwa agencja sprzedała za niemal sto trzydzieści tysięcy złotych! - tłumaczy związkowiec. - Nie możemy się na to godzić! Państwowe grunty miały trafić do rolników, którzy chcą powiększyć rodzinne gospodarstwa.
Protesty w sprawie sprzedaży państwowej ziemi prowadzili rolnicy w Zachodniopomorskiem. - Popieramy ich działania - mówi Walczak. - Na wtorkowe zgromadzenie rolników zaprosiliśmy dyrektorkę bydgoskiego oddziału ANR.
- Nic mi o tym nie wiadomo - powiedziała w piątek Edyta Zakrzewska, dyr. ANR w Bydgoszczy. Dodała, że rekord cenowy w tamtej okolicy to 124 tys. zł za hektar, a ziemię kupił rolnik.
- Wygląda na to, że głównym celem sprzedaży państwowych nieruchomości jest łatanie budżetu państwa! Naszym kosztem! - twierdzi Walczak.
Gospodarze chcą zmiany zasad sprzedaży, by także rolnicy o mniej zasobnych portfelach, mieli szansę na zakupy.
Niedawno o tych zasadach rozmawiano podczas posiedzenia sejmowej komisji rolnictwa. - Brali w nim udział także rolnicy z Pomorza i Kujaw - mówi Jan K. Ardanowski, wiceprzewodniczący tej komisji. - Była mowa m.in. o projekcie nowelizacji ustawy, która zakłada np. wprowadzenie 10-letniego okresu ochrony (przez ten czas nie byłoby można ziemi sprzedać - przyp. red.), obowiązku osobistego prowadzenia gospodarstwa, innego traktowania dzierżawy (by nie zmuszać do zakupu). Niestety projekt otrzymał negatywną opinię MSZ, ze względu na niezgodność z prawem unijnym.