Przez tysiące stron akt dziewięcioletniego śledztwa przewijają się mafiozi i politycy, biznesmeni i skorumpowani funkcjonariusze; młode, piękne kobiety i bezwzględni mordercy. Jest też tyle zdumiewających przypadków, że nikt rozumny nie jest w stanie w nie uwierzyć. A wymiar sprawiedliwości nadal jest bezradny. Kilka dni temu, mimo że bezpośredni sprawcy uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa zginęli śmiercią samobójczą, po raz kolejny ukradziono dokumenty związane z pracą sejmowej komisji śledczej do spraw wyjaśnienia okoliczności tego mordu.
Historia dramatu
27 października 2001 roku z willi pod Drobinem porwany został 25-letni Krzysztof Olewnik. Syn bogatego przedsiębiorcy spod Płocka. Dzieje się to kilka godzin po imprezie, jaką chłopak zorganizował u siebie w domu. Uczestniczyli w niej także miejscowi policjanci. Dzień później porywacze żądają okupu - 300 tysięcy euro.
I już w tym momencie dochodzi do zdumiewających zdarzeń. Kilkanaście razy bandyci wyznaczają miejsca przejęcia okupu, ale go nie podejmują. Biorąc nawet pod uwagę wyjątkową ostrożność porywaczy - ich działanie wydaje się absurdalne. Dopiero w lipcu 2003 roku rodzinie Olewników udaje się przekazać okup. Torbę z pieniędzmi zrzucają z warszawskiej estakady. A w październiku bandyci bestialsko mordują zakładnika.
W ciągu dwóch lat od uprowadzenia Krzysztof Olewnik przeżywa prawdziwą gehennę. Najpierw więziono go w piwnicy na podmiejskiej działce, później w dole na szambo. Zbrodniarze przykuwają swą ofiarę łańcuchami do ściany i faszerują środkami psychotropowymi.
Co w tym czasie robi policja i prokuratura?
To mozaika kolejnych zagadek, których do dziś nie udało się wyjaśnić. Toruński poseł Grzegorz Karpiński, członek sejmowej nadzwyczajnej komisji do wyjaśnienia sprawy Olewnika, nie ma żadnych wątpliwości, że policjanci i prokuratorzy popełnili dziesiątki nieprawdopodobnych błędów. - Od pierwszych dni śledztwa aż roi się od niezrozumiałych zaniechań! - mówi.
Dochodzenie prowadzili policjanci z Płocka, wśród nich byli również ci, którzy bawili się u Krzysztofa Olewnika w noc uprowadzenia. Rodzina zamordowanego twierdzi, że podczas pierwszych czynności operacyjnych policjanci znaleźli telefon komórkowy chłopaka. Były na nim odciski jednego z bandytów, które figurowały w policyjnym archiwum. Gdyby je zdjęto - kilka dni później bandyta zostałby aresztowany. Od biedy można wytłumaczyć to niedbalstwem policjantów, którzy przez wiele miesięcy przekonani byli, że Krzysztof sfingował porwanie, chcąc od własnego ojca wyłudzić pieniądze.
Głupota lub celowe działanie
Natomiast zupełnie niezrozumiałe jest to, że policjanci ani razu nawet nie próbowali ustalić numeru telefonu komórkowego, z którego porywacze dzwonili do rodziny biznesmena! To wydaje się aż nieprawdopodobne.
Równie niewytłumaczalne było zachowanie policjantów, kiedy ojciec ofiary dostał w styczniu 2003 roku anonim. Jego autor pisał, że porywacze chcą zabić Krzysztofa i... podał pseudonim zabójcy oraz nazwisko człowieka, który więził młodego Olewnika. Policjanci nawet nie sprawdzili wiarygodności anonimu!
Przez cztery lata policjanci ukrywali kasetę wideo, na której widać, jak szef gangu porywaczy kupuje telefon komórkowy, z którego dzwoniono później do rodziny Olewników. A już kilkanaście tygodni po porwaniu śledczy wiedzieli, że w ich grupie działa informator, który przekazuje bandytom szczegóły dochodzenia. Równie szokujący jest inny fakt: policja nie spisała numerów banknotów, które rodzina Olewników przekazała bandzie!
Niepodważalnym dowodem na to, że ktoś z policji tuszował dochodzenie, jest też co innego. Oto w 2004 roku, kiedy jeszcze nie było wiadomo, że Krzysztof Olewnik nie żyje, policja przeszukała dom żony szefa gangu. Zabezpieczono wówczas aż sześć telefonów komórkowych, którymi posługiwał się bandyta i z których dzwonił do Olewników. Aparaty... sfotografowano i oddano właścicielom. Nie sprawdzono pamięci telefonów ani listy połączeń!
- W dochodzeniu widać błąd na błędzie - opowiada poseł Karpiński. - Centralne Biuro Śledcze będzie wykorzystywać te materiały do szkoleń, jak nie należy prowadzić śledztw.
To był dopiero początek
Później cudów w śledztwie było coraz więcej. W czerwcu 2004 roku policyjny, nieoznakowany samochód z kompletem 16 tomów akt sprawy został skradziony na trasie Płock - Warszawa, kiedy policjanci zatrzymali się na posiłek w zajeździe.
Kolejny skandal to wypuszczenie latem 2005 roku zabójcy Olewnika. Zatrzymano go z kartą telefoniczną, z której były wykonywane rozmowy do rodziny biznesmena. Prokurator nawet nie wystąpił o jego tymczasowe aresztowanie.
Wreszcie, pięć lat po porwaniu, nastąpił przełom. W 2007 roku aresztowano 12 uczestników porwania oraz tych, którzy przetrzymywali Krzysztofa. Zabójcami okazali się znani policji przestępcy - Robert Pazik i Sławomir Kościuk. Szefem i mózgiem gangu był Wojciech Franiewski. Jednak nie doszło do jego zeznań przed sądem: w czerwcu 2007 roku, wkrótce po odnalezieniu zwłok Olewnika - powiesił się w olsztyńskim areszcie. I był to początek serii samobójstw.
W ciele samobójcy wykryto alkohol i amfetaminę! Zdumiewający był też sposób, w jaki zawiązano pętlę. Specjaliści twierdzą, że miała ona dwa specjalnie zawiązane supły powodujące niemal natychmiastową śmierć. Taką pętlę mógł zawiązać tylko ktoś, kto doskonale zna anatomię.
10 miesięcy później w celi powiesił się Sławomir Kościuk - ten, który wsypał pozostałych sprawców porwania i zabójstwa. Wyniki sekcji zwłok były zaskakujące - W jego krwi znaleziono dużą ilość psychotropów. Mimo że wykluczono udział osób trzecich, Kościuk miał połamane żebra i wyraźne otarcia na przedramionach.
Wówczas to trzeciego sprawcę porwania - Roberta Pazika - otoczono specjalnym nadzorem. Celę monitorowano całą dobę, kontrolowano posiłki. Mimo to 9 stycznia 2009 powiesił się w kąciku sanitarnym. A miesiąc temu śmiercią samobójczą zginął strażnik aresztu w Olsztynie. Ten sam, który miał służbę, gdy zabił się szef gangu Wojciech Franiewski...
Tydzień później włamano się do domu mecenas Jolanty Turczynowicz-Kieryłło broniącej policjantów oskarżanych o skandaliczne zaniedbania w śledztwie. Ukradziono dokumenty i akta sprawy.
A w miniony poniedziałek włamano się do mieszkania asystentki posła Leszka Aleksandrzaka, który jest członkiem sejmowej komisji do zbadania okoliczności śmierci Olewnika. Zginęły dokumenty związane z pracą komisji...
W tle mała i wielka polityka
Bydgoski poseł Paweł Olszewski, również członek sejmowej komisji ds. Olewnika, od nas dowiaduje się o włamaniu do asystentki posła Aleksandrzaka. - To kolejny zaskakujący przypadek - dziwi się Olszewski. - Za dużo jest tych przypadków w tej strasznej sprawie.
Poseł nie wyklucza, że może ona mieć kontekst polityczny. - Tak, w sprawie pojawiają się powiązania biznesowo-polityczne. Sporą rolę odgrywał w niej b. wicestarosta sierpecki, Grzegorz Korytowski, swego czasu szef kampanii wyborczej pani Szymanek-Deresz z SLD.
Rzeczywiście, w śledztwie pojawia się jego nazwisko. Korytowski to intrygująca postać. Był powiatowym działaczem SLD w Sierpcu, współpracownikiem barona Sojuszu Andrzeja Piłata. Awansował nawet na dyrektorskie stanowisko w płockim Orlenie. Po uprowadzeniu Olewnika Korytowski był pośrednikiem między bandytami a rodziną Olewników. Ojciec ofiary nagrywał rozmowy z działaczem SLD. W jednej z nich padło takie zdanie: "Mniej więcej wiem gdzie jest Krzysztof, ale tego panu nie powiem, dla dobra sprawy".
Prawda jest też taka, że najwięcej błędów w tej sprawie popełniła policja i prokuratura za rządów SLD. Poseł Olszewski twierdzi, że wątek polityczny sprawy komisja podejmie na przełomie października i listopada.
Nie boi się o siebie, włamania do domu również nie bierze pod uwagę. Niepokoi się tylko żona Grzegorza Karpińskiego, partyjnego kolegi z komisji.
W porwanie Krzysztofa Olewnika zamieszani byli politycy SLD?
Jacek Deptuła
[email protected] tel. 052 326 31 38

W ciągu dwóch lat od uprowadzenia Krzysztof Olewnik przeżywał prawdziwą gehennę. Najpierw więziono go w piwnicy na podmiejskiej działce, później w dole na szambo
Takiej zbrodni i tak nieudolnego śledztwa nie zna chyba polski wymiar sprawiedliwości. Gdyby o historii uprowadzenia i śmierci Krzysztofa Olewnika napisać powieść - autor zostałby posądzony o grafomanię.
Podaj powód zgłoszenia
G
Zostalo zbadane na 31 osobach . To smieszne.
Podobno w USA zmarła jedna osoba , której śmierć związana jest z vapowaniem . A ja słyszałem że w Polsce co roku umiera 30 000 ludzi na choroby związane z paleniem tytoniu. A alkohol , a cukier . Ludzie dajcie spokój i vapujcie na zdrowie . Zapytać trzeba , kto zapłacił za ten spot. Założę się że British Tabaco
Podobno w USA zmarła jedna osoba , której śmierć związana jest z vapowaniem . A ja słyszałem że w Polsce co roku umiera 30 000 ludzi na choroby związane z paleniem tytoniu. A alkohol , a cukier . Ludzie dajcie spokój i vapujcie na zdrowie . Zapytać trzeba , kto zapłacił za ten spot. Założę się że British Tabaco