Wyprawę dwojga śmiałków opisywaliśmy na naszych łamach w ubiegłym roku. Podczas XII Ogólnopolskiego Spotkania Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów w Gdyni w ich ręce trafiła statuetka Kolosa, wzorowanego na słynnych posągach z Wyspy Wielkanocnej. Nagrodę w kategorii "Podróże 2009" otrzymali "za rowerową podróż dookoła świata ambitną trasą oraz umiejętność dzielenia się przeżyciami w inspirujący sposób".
Wyróżnienia przyznano: Dominikowi Szmajdzie "za samotną, rowerową włóczęgę w trudnych afrykańskich warunkach oraz pełne zrozumienia, wnikliwe spojrzenie na mieszkańców Afryki Zachodniej oraz Aleksandrze Trzaskowskiej i Jerzemu Piątkiewiczowi "za sześć miesięcy zmagań z pustyniami i dżunglami Azji oraz nieschematyczny i barwny przekaz o tym, że podróż na motocyklu może być sposobem ambitnej eksploracji".
Zaskoczenie
- Byliśmy zaskoczeni nagrodą, bo konkurencja była silna - relacjonują na gorąco Magda i Paweł. - Chyba bardziej niż z nagrody cieszymy się z przyjęcia naszego pokazu przez publiczność. Proszono nas o kontakt, pytano, czy ukaże się książka opisująca naszą podróż. Byliśmy wzruszeni, nie spodziewaliśmy się takiej reakcji. To było niesamowite.
Magda pochodzi ze Świebodzic na Dolnym Śląsku, Paweł z Bydgoszczy. Po powrocie do kraju chcieli znaleźć pracę w Bydgoszczy lub Toruniu, ewentualnie we Włocławku, ale wrócili do Londynu, gdzie wyjechali zaraz po studiach (Magda studiowała we Wrocławiu, Paweł w Toruniu). Pracują w cateringu London School of Economics, by zarobić na życie i spłacić spore długi po wyprawie.
Niebezpieczna statuetka
Załoga samolotu, którym wracali z Gdańska do Londynu, uznała statuetkę Kolosa za ... zagrażającą bezpieczeństwu lotu. Niewiele brakowało, a para podróżników zostałaby na pasie startowym. Po długich pertraktacjach pozwolono im wreszcie na przelot z Kolosem jako bagażem podręcznym.
Nie wykryto natomiast metalowego pilniczka do paznokci, który Magda zabrała ze sobą.
Za nimi tysiące kilometrów
Magda i Paweł przejechali rowerami 33 tys. 803 km.
Na podbój świata ruszyli we wrześniu 2006 roku ze Świebodzic. W tym mieście zakończyli też swą przygodę dokładnie po 2 latach i 7 miesiącach. Najpierw były Czechy, potem Słowacja, Rumunia, Bułgaria, Turcja, Iran...
W Pakistanie Magdę potrącił minibus, na szczęście niegroźnie. Jechali wtedy do Lahor, wyprzedzając riksze i wozy ciągnione przez osiołki. Nagle Paweł usłyszał pisk opon i uderzenie. Magda zniknęła z jego pola widzenia. Od razu rzucił rower i biegł na ratunek. Ale dziewczyna już stała i tłukła pięścią w szybę minibusa, krzycząc po angielsku: "Ty łajdaku, mogłeś mnie zabić! Podbiegli miejscowi. Ktoś wyniósł z domu dwa krzesła, ktoś zaparzył herbatę i poczęstował ciastkami.
Policzkowane w Pakistanie
Pewnego dnia Magdę dotknął pakistański chłopak. Paweł domyślił się, że musiał ją dotknąć tam, gdzie nie powinien, bo jego partnerka pognała co sił za złoczyńcą. Zatrzymali go przygodni świadkowie i sami zaczęli wymierzać sprawiedliwość. Rozdarli chłopakowi koszulę, a każdy z dochodzących - a było ich chyba dwudziestu - policzkował go. Magda, chcąc nie chcąc, także zdzieliła go w twarz, a po niej Paweł. Podeszło trzech policjantów i każdy zachował się tak samo. Dopiero po tym rytuale zapytali, co tu właściwie się stało?
W Indiach rzucano w nich kamieniami za to, że nie ulegli prośbom o drobne datki dla dzieciarni. Za to w Tybecie miłe spotkanie z rodakiem, Jakubem, który jako mechanik towarzyszył grupie rowerzystów z Australii, Nowej Zelandii i Ameryki. Na przywitanie poczęstował ich pizzą. Jakub buduje rower na gąsienicach i chce przejechać Antarktydę.
W hoteliku w Indonezji Magdę ugryzł skorpion. Paweł wpadł początkowo w panikę, ale szybko doszedł do siebie i zamknął skorpiona w opakowaniu po goleniu i namówił właściciela hotelu, by we trójkę na motorze pojechali do lekarza. Gdy medyk zobaczył skorpiona, parsknął śmiechem. Okazało się, że to niegroźny gatunek, po którym może jedynie rozboleć ukąszone miejsce.
W Boliwii przeżyli najchłodniejsze w ich podróży noce - do -20 stopni. Okropnie wiało, a ich namiot był uszkodzony. Ratowały ich kocyki z peruwiańskiej lamy. W Andach wjeżdżali nawet na wysokość 5 tysięcy metrów.
Teraz Madagaskar
Magda i Paweł obiecali sobie, że jeszcze wrócą do Gdańska - po kolejnego Kolosa. Gdy po ceremonii polecieli do Londynu, od razu zaczęli planować następną podróż. Myślą o Madagaskarze.
- Nie możemy po prostu gdzieś pojechać i wypoczywać na plaży - wyjaśniają. - Zresztą i tak nie cierpimy lenistwa. Mamy też kilka innych pomysłów i może po zdobyciu tak prestiżowej nagrody pojawią się sponsorzy i będziemy mogli podnieść przysłowiową poprzeczkę.
Trzymamy kciuki za wyprawę Magdy i Pawła na Madagaskar. Gdyby ktoś chciał wesprzeć wyprawę, prosimy o kontakt z redakcją.