Szef szpitala w Przemyślu miał dość szukania lekarzy, którzy powinni być w lecznicy. Postanowił wprowadzić elektroniczny system ewidencjonowania czasu pracy.
- Pomysł takiej ściślejszej kontroli także mnie przychodzi do głowy. Myślę, że warto byłoby to uszczelnić. Mamy już nawet wstępne opracowanie, ale nie znamy jeszcze kosztów. Być może wprowadzimy podobne rozwiązanie - mówi Zbigniew Pawlak, dyrektor Niepublicznego Zespołu Opieki Zdrowotnej Szpital Specjalistyczny Barska we Włocławku.
W tej lecznicy pacjenci są umawiani na konkretne godziny, więc spóźnienia lekarzy zaburzają funkcjonowanie placówki.
Dobre w fabryce
Andrzej Wiśnicki, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu rozumie szefa placówki z Przemyśla, ale u siebie nie przewiduje takiego rozwiązania. W jego placówce kontrolę czasu pracy prowadzi kadrowa.
- Elektroniczna kontrola czasu pracy nie jest czymś wyjątkowym, ale raczej w przemyśle - uważa dyrektor Wiśnicki.
Jak twierdzi, w jego szpitalach (jest też szefem dziecięcego) problem nieobecnych w godzinach pracy lekarzy nie występuje "w ostry sposób" ze względu na system kontraktowy, który poprawia dyscyplinę.
- Dochodziły do mnie sygnały, że lekarze nie schodzą w porę do przychodni. Kilkakrotnie to sprawdzałem i okazywało się, że zawsze było to spowodowane wyższą koniecznością, np. ratowano komuś życie na oddziale - mówi.
Wątpliwa metoda
Wprowadzenie elektronicznego systemu ewidencjonowania czasu pracy rozważa też Krystyna Zaleska, dyrektor Specjalistycznego Szpitala Miejskiego w Toruniu. Zastanawia się jednak, czy akurat taką metodą można podnieść jakość usług lekarzy. - Stawiam na odpowiedzialność - mówi. Nie posądza też medyków o lenistwo. - Lekarz po prostu biegnie do innej pracy, a u nas warunki finansowe są zadowalające, więc nie powinien - twierdzi.
Zdecydowanym przeciwnikiem kart chipowych w szpitalu jest Krzysztof Tadrzak, dyrektor Wielospecjalistycznego Szpitala Miejskiego w Bydgoszczy: - Dyscyplinowanie lekarzy metodami z fabryki i taśmy jest błędem. Od ludzi z takim wykształceniem oczekuję samodyscypliny i odpowiedzialności.
Dyrektor zapewnia, że nie ma problemu z "migającym się" personelem, ponieważ motywuje go finansowo.
- Znam szpitale, gdzie wprowadzono taki reżim i dobrze na tym nie wyszły - dodaje Tadrzak.