Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wąbrzeźno. Basen utonął w... sądzie

Dariusz Knapik
"Okrojona", czy nie pływalnia zapewnia wąbrzeźnianom wiele radości
"Okrojona", czy nie pływalnia zapewnia wąbrzeźnianom wiele radości Archiwum
Już pięć lat ciągnie się przed grudziądzkim sądem proces byłych notabli z Wąbrzeźna. Jeszcze rok i dojdzie do kompromitacji organów wymiaru sprawiedliwości: sprawa ulegnie przedawnieniu!

Ostatnia rozprawa trwała bardzo krótko. Obrońca głównego oskarżonego, byłego burmistrza Wąbrzeźna Macieja W. oświadczył, że w aktach sprawy brakuje niektórych dokumentów, jakimi posługiwali się wezwani na rozprawę biegli. Kilka dni temu był w sądzie, ale nic nie znalazł. Jak więc ma zadawać pytania autorom ekspertyz.

Sąd zarządził 5-minutową przerwę. Potem ogłosił tylko, że rozprawa zostaje odroczona. Następna odbędzie się dopiero 21 kwietnia.

Temida się nie śpieszy

Aferę z budową krytej pływalni w Wąbrzeźnie ujawniła nasza gazeta. Miała miejsce w latach 2001-2002. Po wielu perturbacjach jesienią 2005 roku akt oskarżenia trafił do grudziądzkiego sądu, wąbrzeski wcześniej się wyłączył. Pierwsza rozprawa miała się odbyć w styczniu 2006 roku, ale jak cztery kolejne została odroczona. Z powodów leżących po stronie oskarżonych i ich adwokatów.

Akt oskarżenia zdołano odczytać dopiero w czerwcu. Już w rok później okazało się, że proces trzeba zacząć od nowa, umarł bowiem jeden z ławników. Sprawę wznowiono jednak dopiero po 16 miesiącach, w związku z urlopem macierzyńskim pani sędzi. Potem, na wniosek jednego z oskarżonych powołano kolejnego biegłego. Na jego ekspertyzę czekano ponad rok. I tak to się ciągnie, aż do dziś.
Były burmistrz miasta przed sądem

Byłe władze Wąbrzeźna wybrały grudziądzką firmę GPB spośród wielu konkurentów. Jak wykazało śledztwo, jej oferta była nierealna, a w czasie przetargu złamano prawo. W rezultacie miasto straciło ponad 2 miliony. A na dodatek ma teraz znacznie skromniejszą pływalnię, całkiem różną od tej, której projekt zwycięzył w przetargu. Z dwoma, a nie trzema basenami, bez trybun, a nawet piętra. Gmina ma więc powody, by aktywnie uczestniczyć w tym procesie, w roli oskarżyciela posiłkowego.
Głównym oskarżonym jest były burmistrz Maciej W. Toruńska prokuratura zarzuca mu niedopełnienie obowiązków i narażenie miasta na szkody znacznej wartości. Wśród czwórki pozostałych oskarżonych jest też były jego zastępca Jan T. oraz jeden z członków zarządu miasta Krzysztof Z.

Proces pod nadzorem

- Trudno jest przejść do porządku dziennego nad tym, co się dzieje na sali sądowej - mówi Bogdan Koszuta, burmistrz Wąbrzeźna. - Musimy jeździć na rozprawy, które się potem nie odbywają, z wielu powodów nie widać nawet końca tego procesu. To zły przykład dla innych samorządowców, którzy muszą ze szczególna starannością zarządzać powierzonym im publicznym mieniem. Czy tak ma wyglądać w naszym kraju wymierzanie sprawiedliwości?

Władze Wąbrzeźna już od 2008 roku zaczęły słać skargi na przewlekłość tego postępowania, m. in. do kierownictwa Sądu Okręgowego w Toruniu. Samorządowców zapewniano je, że sprawa została objęta osobistym nadzorem prezesa Sądu Rejonowego w Grudziądzu. Co trzy miesiące musi on też informować o niej prezesa SO.

Efekty są mizerne. Jak ustaliła "Pomorska" już w czerwcu przyszłego roku przedawniają się wszystkie zarzuty stawiane byłemu wiceburmistrzowi Janowi T, członkowi zarządu Krzysztofowi Z. oraz dwóm innym oskarżonym. Eksburmistrz Maciej W. musi na to czekać aż do 2016 roku.

Ale nie jest to wcale takie pewne. Na razie zarzuca mu się czyny popełnione z winy umyślnej. Jak twierdzą prawnicy, z którymi konsultowaliśmy tę sprawę, wystarczy jednak, że sąd zmieni tę kwalifikację, uznając że dopuszczono się przestępstwa z winy nieumyślnej. I za rok Maciej W. też może się doczekać przedawnienia.

Dowody dotrą do sądu...

- Dlaczego odroczono ostatnią rozprawę, czy nie jest to gra na zwłokę? - pytam Stanisława Brylińskiego, prezesa Sądu Rejonowego w Grudziądzu.
- Trudno mi to oceniać. Obrońcy mają prawo składać takie wnioski, jeśli biegli pracowali w oparciu o jakieś dokumenty, to powinny być one w aktach - mówi prezes. Czemu więc sąd nie zadbał, by się one tam znalazły?

Prezes Bryliński wyjaśnia, że owe brakujące dokumenty stanowią dowody rzeczowe w innej sprawie, prowadzonej z kolei przez wąbrzeski sąd. Dlatego nie było ich w aktach, ale przed następną rozprawą na pewno zostaną ściągnięte do Grudziądza.
Prezes przyznaje, że sprawa jest zagrożona przedawnieniem. Dlatego znajduje się pod szczególnym nadzorem. Czy daje to jednak gwarancje, że do czerwca 2011 roku zapadnie prawomocny wyrok? Jest jeszcze bowiem apelacja.

- Mogę powiedzieć, że prowadzone są wszelkie działania, by jak najszybciej skończyć ten proces - zapewnia prezes. Na kwiecień wyznaczono aż dwa terminy rozpraw, jego zdaniem sprawa zbliża się do finału. Podkreśla jednak, że wszystko musi się odbywać z poszanowaniem procedury karnej, która jest bardzo rygorystyczna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska