Piątkowy przejazd kilkudziesięciu aut przez centrum miasta zablokował na dłuższy czas Tucholę. I o to chodziło. Sznur aut jechał wolno, a klaksony były na porządku dziennym. Kierowcy dobitnie pokazali urzędnikom, że obwodnica w Tucholi jest konieczna od zaraz.
Niestety, to "zaraz" odsuwa się w czasie od kilku już dobrych lat. Nie ma nawet gotowej koncepcji obwodnicy omijającej także Rudzki Most. W piątek protest zaczął się o godz. 15. Kierowcy osobówek, ale i dużych ciągników, spotkali się na parkingu przy hurtowni Hydraulik. Tam była okazja, by działacze Stowarzyszenia Obywatelskiej Społeczności "SOS dla Tucholi" przedstawili obecnym wszystkie swoje żądania i żale.
O tym, że kierowcy mają już dość złudnych obietnic samorządowców, świadczy baner: "Panie burmistrzu, panie marszałku, w sprawie obwodnicy dość mówienia po próżnicy i obiecywania. Czas na konkretne działania!".
Ciągniki i osobówki były przystrojone w biało-czerwone flagi, a do anten samochodowych były także przyczepione pomarańczowe wstążeczki. Kierowcy mieli gwizdki, z których chętnie korzystali. Ich przejazd przez Tucholę w jedną i drugą stronę zajął ponad dwie godziny. Jechali najwolniej, jak mogli, ok. dwadzieścia kilometrów na godzinę. Efekt był natychmiastowy - kilometrowe korki.
- Celem zgromadzenia było zwrócenie uwagi zarządcy drogi wojewódzkiej nr 240 z dyrektorem Mirosławem Kielnikiem i nakłonienie do podjęcia zdecydowanych kroków w celu wyeliminowania zagrożeń, jakie dla życia, zdrowia i mienia mieszkańców Tucholi niesie ze sobą wzrastający z miesiąca na miesiąc ruch tranzytowy po ulicach Tucholi - informuje Stanisław Welter, przewodniczący "SOS dla Tucholi".
Co dalej? Burmistrz Tadeusz Kowalski chce zorganizować spotkanie z marszałkiem. Gmina z racji kosztów nie chce brać na siebie ciężaru opracowania koncepcji obejścia. Szuka partnerów gotowych do współpracy.
Czytaj e-wydanie »
