Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

We Włocławku już nie ma sokołów

BARBARA SZMEJTER
- Nieszczęściem była decyzja o włączeniu Ośrodka Rehabilitacji i Hodowli Ptaków Chronionych w struktury Gostynińsko-Włocławskiego Parku Krajobrazowego - ocenia Janusz Ostapiuk, były dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska w Urzędzie Wojewódzkim we Włocławku.

Chociaż sokołów nie ma już w mieście, nie milkną głosy oburzenia w związku z likwidacją Ośrodka Rehabilitacji i Hodowli Ptaków Chronionych. - Naszym zdaniem likwidacja hodowli w lutym jest o tyle niefortunna, że gatunek ten znajduje się obecnie przed okresem rozrodczym, co spowoduje brak potomstwa - twierdzi Grzegorz Wiśniewski, przewodniczący Rady Programu Restytucji Sokoła Wędrownego w Polsce.

I pisze do dyrektora Gostynińsko-Włocławskiego Parku Krajobrazowego: "jeśli włocławska hodowla musi zostać zlikwidowana ze względów ekonomicznych, prosimy o przesunięcie terminu na połowę czerwca, czyli do całkowitego za- kończenia okresu rozrodu i wychowu młodych sokołów".

Rada apeluje też o przekazanie stada w całości Stowarzyszeniu na Rzecz Dzikich Zwierząt "Sokół", które - zdaniem Rady - zapewni hodowli ciągłość. Odpis pisma adresowany jest do wielu instytucji, ale żadna z nich nie zdążyła zareagować. Jak informowaliśmy, w miniony czwartek przedstawiciele ogrodów zoologicznych zabrali włocławskie ptaki. Prawdopodobnie zostały umieszczone w płockim ZOO.

Andrzej Drozdowski, dyrektor Gostynińsko-Włocławskiego Parku Krajobrazowego, przekonywał nas, że sokołom będzie lepiej w ZOO niż w ciasnych klatkach w Michelinie.

Nie wszyscy są jednak podobnego zdania. Janusz Ostapiuk ponad 20 lat temu był dyrektorem Wydziału Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w ówczesnym Urzędzie Wojewódzkim we Włocławku i to on podjął wtedy decyzję o utworzeniu ośrodka. Podjętą dużo później decyzję o włączeniu placówki w struktury Parku Krajobrazowego nazywa nieszczęściem.

- Niepowetowaną szkodą dla ochrony środowiska w regionie i w Polsce jest odebranie możliwości hodowania sokołów ludziom, którzy swą rzadką wiedzę zdobywali w praktyce. W drugiej połowie lat osiemdziesiątych świętej pamięci Czesław Sielicki, ojciec całego przedsięwzięcia, spędził ponad miesiąc w Niemczech, ucząc się między innymi sztucznego zapładniania ptaków drapieżnych. Wtedy była to absolutnie pionierska wiedza, którą ojciec przekazał synowi, Sławomirowi, prowadzącemu dziś ośrodek.

Zdaniem Janusza Ostapiuka dzikie ptaki z trudem zniosą, jeśli w ogóle zniosą, zmianę środowiska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska