King Szczecin - Polski Cukier 77:89 (24:20, 15:22, 13:17, 25:30)
KING: Ł. Diduszko 16 (4), 9 zb., Harris 15, 12 zb., Kikowski 13 (1), Paliukenas 8 (1), Medlock 5 (1) oraz Jogela 12 (2), Kowalczyk 8, Benjamin 0.
POLSKI CUKIER: Cosey 19 (2), 6 as., B, Diduszko 13 (1), Cel 12 (2), 5 zb., Mbodj 10, 10 zb., Gruszecki 2 oraz Newbill 17 (3), Snieg 13, Sulima 3, Perka 0.
Mecz rozpoczął się od pojedynków pod koszem Cheikha Mbodja z Darnellem Harrisem. Senegalczy sam trafiał lub dobrze odgrywał piłkę i było 9:13. Długo prowadzenia nie udało się zatrzymać, bo torunianie nadal kontynuowali kiepską serię z dystansu (1/5 w 1. kwarcie).
Słabe wejście w meczu zaliczył D.J. Newbill - 2 faule, strata i 2 spudłowane rzuty z dystansu, mało widoczny w ofensywie był Glenn Cosey, choć za to popisywał się efektownymi asystami. W końcówce kwarty torunianie stracili 8 punktów z rzędu (24:18).
W 2. kwarcie torunianie zagrali dużo lepiej w defensywie. Szczególnie dobrze reagowali na akcje liderów Kinga: Pawła Kikowskiego i Carlosa Medlocka. Ten pierwszy w całym meczu oddał zaledwie 6 rzutów z gry (przy średniej ponad 12), a Amerykanin pierwsze punkty zdobył pod koniec 3. kwarty.
Na początku 2. połowy torunianie dali się wciągnąć w chaotyczną bieganinę i roztrwonili przewagę, która sięgała już 9 punktów. Pozwalali rywalom rzucać z czystych pozycji z dystansu (zwłaszcza Łukaszowi Diduszce - 4/6).
Nową energię zapewnił Polskiemu Cukrowi Tomasz Śnieg. Pierwszą połowę oglądał z ławki, ale w 3. kwarcie rzucił ważne punkty, a w ciągu 8 minut na parkiecie zdobył ich aż 13.
W ostatniej kwarcie King znowu zbliżył się na 3 punkt, ale wtedy dwie ważne trójki trafił Newbill, a jeszcze jeden jego rzut dobił spod kosza Diduszko (66:67). Amerykanin po przerwie zagrał dużo lepiej i był kluczową postacią drużyny.