Wkrótce na wokandę bydgoskiego Sądu Okręgowego trafi historia przekrętu w białych rękawiczkach. A głównym bohaterem procesu będzie 28-letni dyrektor dużej łódzkiej firmy.
W ubiegłym roku inowrocławscy policjanci zabezpieczyli 22 tony metalu, które były przechowywane na jednej z miejskich posesji. Okazało się, że to tylko wierzchołek góry lodowej. Śledczy zbadali szlak, którym metal trafił do naszego województwa. Trop zaprowadził ich aż za Odrę.
- Właścicielem towaru był 28-letni mieszkaniec Poznania, pracownik firmy z małopolski - mówi Izabella Drobniecka, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Inowrocławiu. - W lutym tego roku w Niemczech kupił 25 ton miedzianej katody. Sprzedawcy zapłacił jedynie zaliczkę.
Już w Polsce 28-latek rozpoczął poszukiwania "biznesowego" partnera, który pomógłby mu upłynnić metal. Tego zadania podjął się 36-leni mieszkaniec Krotoszyna. To on znalazł nabywcę trafnego towaru i negocjował z nim warunki transakcji. Tuż przed sfinalizowaniem interesu do akcji wkroczyli jednak policjanci.
- Zabezpieczona miedź trafiła ostatecznie do pierwotnego właściciela - dodaje Drobniecka. - 28-latek został aresztowany na trzy miesiące. Bydgoski sąd przedłużył mu teraz areszt do 25 listopada.
Prokuratura sporządziła już akt oskarżenia w tej sprawie. 28-latkowi grozi 10 lat więzienia za liczne przestępstwa gospodarcze. Z kolei jego 36-letni wspólnik może posiedzieć 5 lat za paserstwo.wobec mieszkańca Poznania przedłużył na razie do 25 listopada.
Czytaj e-wydanie »