Za nami mecz numer jeden w ćwierćfinale Anwil - Twarde Pierniki. A w zasadzie nawet dwa, bo dwa oblicza miał poniedziałkowe spotkanie. Do 23. minucie na parkiecie rządzili torunianie, doskonale prowadzeni przez Roko Rogicia prowadzili 50:42. Chyba nikt w Hali Mistrzów nie spodziewał się, że kolejne 17 minut Anwil wygra aż 50:12!
Aaron Cel: - Zostaliśmy pokonani w każdej dziedzinie koszykówki, Anwil miał pokazał także więcej serca. Jedyny plus, że nie liczy się rozmiar porażki i teraz chcemy wygrać meczu numer dwa. Nie pamiętam, żebym grał w meczu z 16 punktami w jednej połowie. Anwil zaczął mocniej bronić, nie odpowiedzieliśmy fizycznie na to w odpowiedni sposób. Nie ma jednego powodu takiego załamanie w grze, kilka czynników o tym zdecydowało.
Więcej tych czynników wymienił Ivica Skelin. - Po przerwie byliśmy praktycznie poza grą. Nasza obrona nie była wystarczająca, a Anwil miał do tego znakomitą skuteczność. Zagraliśmy zbyt miękko w defensywie, nie odpowiedzieliśmy rywalom na zmianę ich podejścia do gry. W ataku nie trafiliśmy kilku prostych rzutów, straciliśmy pewność siebie, nie dostrzegaliśmy zawodników w lepszej pozycji do rzutów. Anwil złapał swój rytm, błyskawicznie przechodził z obrony do ataku. Gdy mieliśmy 8 punktów przewagi, wszystko w naszej grze się posypało - przyznał trener Twardych Pierników.
Przemysław Frasunkiewicz gratulował swoim zawodnikom i kibicom, ale też przestrzegał. - Mam nadzieję, że nikt nie potraktuje meczu numer dwa jak coś oczywistego. Spodziewam się kolejnej ciężki bitwy. To prawda, wygraliśmy 30 punktami, ale to najtrudniejsze +30 jakie w życiu widziałem.
Anwil zagrał po przerwie być może swoje najlepsze kilkanaście minut w sezonie. Przy ogłuszającym dopingu to był huragan, który zmiótł z parkietu Twarde Pierniki. - Grałem 20 lat zawodowo w różnych miejscach i może w słupskiej Gryfii można to porównać, tylko we Włocławku tych kibiców jest jeszcze więcej. To presja, emocje i stres, ale po to właśnie chce się pracować. Zagraliśmy świetnie w obronie po przerwie. Nawzajem się nakręcamy, kibice nas wspierali, a w pierwszej połowie brakował nam rzutu, mieliśmy problem z trójkami. W takich meczach potrzebny jest charakter. Sam pewnie bym trafił siedem lub nawet dziesięć rzutów ze stójki, ale co innego wyjść na parkiet w takim hałasie, przy takiej presji z trybun. U nas powoli to się rozkręcało, od początku sezonu nie jesteśmy mistrzami pierwszej połowy, ale potem wszyscy gracze dali nam potrzebną energię - wyliczał atuty swojej drużyny Frasunkiewicz.
Mecz numer dwa w środę o godz. 17.30. W zespole gospodarzy wciąż nie mogą zagrać Maciej Bojanowski, Łukasz Frąckiewicz i Sebastian Kowalczyk. Trener Ivica Skelin ma cały skład do dyspozycji, ale potrzebuje nowych pomysłów i świeżej energii w swojej drużynie, aby myśleć o zdobyciu Hali Mistrzów. W tej serii drużyny grają do trzech zwycięstw.
