Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Włocławski rektor żyje jak pączek w maśle

Dariusz Knapik
A jeszcze przed Wielkanocą rektor Krzysztof Kuczyński (pierwszy z lewej) i prezydent Andrzej Pałucki podpisywali razem strusie jaja na akcję charytatywną.
A jeszcze przed Wielkanocą rektor Krzysztof Kuczyński (pierwszy z lewej) i prezydent Andrzej Pałucki podpisywali razem strusie jaja na akcję charytatywną. Fot. Wojciech Alabrudziński
Jego magnificencji, rektorowi zacnej włocławskiej uczelni - prof. dr. hab. Krzysztofowi Antoniemu Kuczyńskiemu - lada dzień grozi utrata dachu nad głową. Ale jest też dobra wiadomość, zyskają na tym podatnicy.

Od siedmiu lat na fotelu rektora Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej we Włocławku zasiada prof. dr hab. Krzysztof Antoni Kuczyński. Swój czas dzieli między Uniwersytet Łódzki, gdzie jest szefem katedry, posadę kierownika zakładu naukowego bliźniaczej PWSZ w Płocku oraz osiem innych, ważnych funkcji. Trudno się dziwić, że przy tylu obowiązkach we Włocławku udaje mu się bywać średnio jeden, góra dwa dni w tygodniu.

Swoją drogą, niejeden mógłby pozazdrościć profesorowi tej posady. Co miesiąc, z pieniędzy podatników, dostaje ponad 9 tysięcy złotych pensji. Do Łodzi wysyłają po niego z Włocławka samochód, który przywozi i odwozi rektora do domu. A na dodatek ma jeszcze służbowe mieszkanie. Nie jakąś tam ciasną kawalerkę, ale lokal o powierzchni 56 metrów. I właśnie z tego powodu zaczęło zgrzytać między jego magnificencją a włocławskim ratuszem.

Senatorzy... z ratusza

Kiedy w 1999 roku Włocławek stracił status wojewódzkiej stolicy, na otarcie łez rząd premiera Jerzego Buzka obiecał mu państwową uczelnię. Tak jak w innych miastach, które dotknął ten los, miała tu powstać właśnie PWSZ. Ale władza szybko zapomniała o swych obietnicach. Włocławscy politycy od lewicy po AWS zakopali więc wojenne topory i utworzyli stowarzyszenie, które w 2001 roku wymogło w końcu powołanie upragnionej uczelni. Nic dziwnego, że miejscowe elity, wspierane przez wojewodę i marszałka, gotowe były wręcz jej nieba przychylić. Głównym obiektem ich adoracji stał się rektor Krzysztof Kuczyński, wówczas świeżo upieczony szef Katedry Stosunków Niemcoznawczych Uniwersytetu Łódzkiego.

Ponieważ uczelnia była dopiero na dorobku, ówczesny lewicowy prezydent miasta Stanisław Wawrzonkoski z miejsca zaoferował mu... osobisty samochód służbowy. Biały peugeot 406 jeździł po rektora do jego rodzinnej Łodzi, a potem odwoził go do domu. Tuż przed wyborami samorządowymi uczelnia nadała Wawrzonkoskiemu tytuł honorowego senatora. Postawiono jednak na złego konia. Świeżo upieczony senator przegrał walkę o fotel prezydenta z byłym posłem AWS Władysławem Skrzypkiem. Przed odejściem zdążył on jednak przygotować projekt budżetu na 2003 rok. Zarezerwował w nim dla uczelni 200 tysięcy dotacji.

Skrzypek dokonał w projekcie wielu zmian, ale dotacji nie ruszył. W następnym zaś roku przebił poprzednika sponsorując szkołę kwotą 300 tysięcy złotych. Wdzięczna uczelnia odpłaciła mu potem jedyną monetą, jaką posiadała... tytułem honorowego senatora. Odtąd dotacje dla PWSZ stały się już corocznym zwyczajem, choć obecny prezydent Andrzej Pałucki zmniejszył je do 100 tysięcy. A to przecież nie starczy nawet na pensję rektora.

Z odejściem Wawrzonkoskiego skończyły się kursy prezydenckiego peugota do Łodzi, ale uczelnię stać już było na wynajmowanie busika. Dowoził on na zajęcia naukowców, którzy jak rektor rekrutowali się głównie z Łodzi, a potem odwoził ich do domu. Wśród pozyskanych kadr znalazł się też syn rektora Kuczyńskiego, wówczas jeszcze magister, dziś już doktor w Zakładzie Języka Niemieckiego PWSZ.

Potem szkoła zafundowała sobie własny samochód osobowy. Zwykli profesorowie niewiele mieli jednak z tego luksusu, bo zaanektował go sam rektor. W podróżach na trasie Włocławek-Łódź towarzyszyła mu jedynie pani prorektor. Auto kursowało też z Włocławka do bliźniaczej PWSZ w Płocku, gdzie prof. Kuczyński pracuje na trzecim etacie.

We wrześniu 2004 roku uczelnia postanowiła oszczędzić na wydatkach. I tak skasowano dowozy pracowników naukowych. Ale nie dotyczyło to rektora. - Tak, jestem dowożony samochodem. Ale nie zawsze, czasem jeżdżę do Włocławka wraz z synem - przyznaje prof. Kuczyński.

Prezydent jednak się nie odważył...

Początkowo podczas swych krótkich wizyt we Włocławku rektor zadowalał się pokojem w akademiku. Szybko jednak uczelnia wynajęła mu 56-metrowe mieszkanie, w utrzymywanej przez ratusz bursie. Wcześniej urządzono je specjalnie dla niemieckiego małżeństwa, importowanego do prowadzenia zajęć w Kolegium Języków Obcych, które było zalążkiem PWSZ. Rektor korzysta z niego 1-2 dni w tygodniu.

Za mieszkanie płaci bursie uczelnia. Całe... 387 zł miesięcznie, za czynsz, ogrzewanie, prąd, wodę, gaz itd. Uwzględnia to zaledwie część kosztów własnych ponoszonych przez bursę. Kiedy podczas wakacji nocują tu turyści, czy zwykli przyjezdni, płacą 16 zł za dobę w trzyosobowym pokoju. Roczne utrzymanie bursy kosztuje ok. 1,5 miliona zł. Opłaty wnoszone przez młodzież to 400 tysięcy, resztę - ponad milion z hakiem trzeba pokrywać z kieszeni miejskich podatników.

Okres umowy, zawartej jeszcze przez poprzednika prezydenta Andrzeja Pałuckiego, mija 30 kwietnia, czyli dziś. Już w marcu kanclerz PWSZ wystąpił z pismem do bursy o jej przedłużenie. Oczywiście na dotychczasowych zasadach. Decyzja przerosła dyrektora bursy, szybko więc zawiadomił prezydenta miasta.

Pałucki nie raz już wspierał uczelnię przy różnych okazjach. Niedawno sfinansował ścieżki rowerowe łączące obiekty uczelni, zafundował pierwszy rower dla studenckiej wypożyczalni. W dobie kryzysu i zaciskania pasa nie odważył się jednak na dalsze dofinansowywanie rektora z pieniędzy podatników. Do bursy poszły stanowcze instrukcje.

- W najbliższych dniach sporządzimy nową kalkulację. Będzie ona odzwierciedlać realnie ponoszone koszty, a nie wzięte z sufitu - oświadczył nam w miniony piątek dyrektor bursy Edward Makowski.

Czy te nowe warunki zostaną przyjęte przez uczelnię? Kanclerz PWSZ Teresa Bieniek podkreśla, że najpierw musi się z nimi zapoznać.

Cena za fachowca

Pani kanclerz i rzecznik PWSZ Krystyna Niemczyk żarliwie bronią swego szefa. Podkreślają, że miasto Włocławek na piśmie zobowiązało się zapewnić mieszkania dla kadry naukowej. Przypominam więc, że choć uczelnia funkcjonuje już ponad siedem lat, cały czas wykładowcy dojeżdżają z Łodzi i Torunia, a żaden z samodzielnych pracowników naukowych jakoś się nie chce przeprowadzić do Włocławka.

- Czy to jakieś przestępstwo, że chcemy zapewnić godziwe warunki dla rektora. Teraz się robi z tego wielki problem. To niezbyt eleganckie - mówi Krystyna Niemczyk.

Pani kanclerz Bieniek przekonuje, że uczelnia nie może zaoferować atrakcyjnych warunków, by ściągnąć fachowców z liczącym się dorobkiem. Zwłaszcza takim, jaki ma pan rektor. Długo recytuje całą listę jego osiągnięć dla rozwoju uczelni. Podkreśla, że nie każdy może pełnić tę funkcję. Zwłaszcza, że musi być tu zatrudniony co najmniej na drugim etacie. A to oznacza rezygnację z pracy na innych uczelniach.

Na razie jednak pan rektor wciąż kursuje między uczelniami we Włocławku, Płocku i Łodzi.

Profesor będzie w poniedziałek...

W miniony czwartek usiłuję się skontaktować z prof. Kuczyńskim. - Dziś pana rektora nie ma. Będzie w poniedziałek - informuje sekretarka. A jeśli nie mogę w poniedziałek? W które dni tygodnia najlepiej zadzwonić, by zastać szefa?

- Najczęściej pan rektor jest we wtorki, ale to różnie bywa. Teraz będzie w poniedziałek - pada odpowiedź. I poza tymi dniami już nie ma szans, żeby go zastać? - No, raczej nie - przyznaje sekretarka.

W piątek udaje mi się połączyć z rektorem w jego łódzkiej katedrze. - Proszę pana, ja przez telefon nie rozmawiam, zapraszam pana w poniedziałek na godz. 12 - oświadcza profesor. I odkłada słuchawkę.

Pan rektor przyjmuje mnie w recepcyjnym pokoju. Na dzień dobry nakazuje wyłączyć magnetofon. I schować do torby. Potem w milczeniu czekamy. Na panią kanclerz i rzecznika prasowego uczelni. Wreszcie mogę zapytać o mieszkanie rektora. Czy najem tak dużego lokalu, wykorzystywanego 1-2 dni w tygodniu nie jest aby szafowaniem pieniędzmi podatników?

- Wydaje się też dużo pieniędzy na dziennikarzy, a są lepsi i gorsi. Pytam, czy warto ich utrzymywać? - ripostuje rektor. Ale to nie jest odpowiedź na moje pytanie. - To wszystko w tej sprawie - ucina profesor Kuczyński.

Rzeczywiście, niekiedy lepiej jest wyłączyć magnetofon.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska