Wodą drożej niż autostradą. A wygląda na to, że będzie jeszcze drożej

- Gospodarka wodna ma się samofinansować, więc jedną z propozycji jest podniesienie stawek za śluzowanie - wyjaśnia Stanisław Wroński, pełnomocnik marszałka województwa kujawsko-pomorskiego ds. dróg wodnych. - Jeśli tak się stanie, żegluga będzie nieopłacalna. Zresztą nie tylko ona, bo także turystyka wodna, o której rozwój tak zabiegamy w naszym regionie.

- Państwo tylko od nas żąda pieniędzy, a samo nie ma zamiaru płacić, gdy na przykład nie wypełnia swych obowiązków, nie utrzymuje w odpowiednim stanie drogi wodnej - skarży się Czesław Błocki, toruński armator.
Wroński dodaje, że krytycznych uwag do nowelizacji Prawa wodnego jest tak dużo, że projekt najlepiej byłoby wyrzucić do kosza i napisać od nowa.

Stawki płyną jak woda
Już teraz płynięcie polskim, proszącym się o modernizację, odcinkiem międzynarodowej drogi wodnej E-70 jest drogie. Między Bydgoszczą a Krzyżem Wielkopolskim (150 km) są 22 śluzy. Przejście każdej z nich, statku czy barki, kosztuje w tym roku (stawki są aktualizowane co roku) 15,50 zł (od godz. 16.00 do 7 rano - 16,26 zł). Łodzie sportowo-turystyczne płacą 7,24 zł (14,48 zł). Najtańsze jest płynięcie kajakiem lub małą łodzią wiosłową - 4,08 zł (8,16 zł). Gdy pomnożymy te stawki przez 22 śluzy, wychodzi 89 złotych.

- W ubiegłym roku, gdy płynęliśmy kajakami z Bydgoszczy do Berlina, stawka wynosiła 4,04 złotych. Śluzowaliśmy się tylko w Bydgoszczy, potem woleliśmy już zaoszczędzić i przenosiliśmy sprzęt na własnych barkach - mówi Tomasz Gabryś, uczestnik wyprawy.
Gdy jedziemy autem osobowym płatną autostradą A1 spod Torunia nad morze (152 km), zapłacimy tylko 29,9 zł.

Czytaj: Dzika Wisła, upadłe plany i nadzieje

Dla statków dochodzą stawki za przewóz towarów - za tzw. jeden tonokilometr. Między Bydgoszczą a Krzyżem tonokilometr kosztuje 0,59 gr. Statki pasażerskie i wycieczkowe płacą za przewiezienie każdego pasażera na danym odcinku drogi wodnej - ten iloczyn wynosi 1,78 gr.
Czesław Błocki twierdzi, iż transport wodny jest tańszy od drogowego, ale koszty podraża brak infrastruktury przeładunkowej. Gdy armator chce rozładować barkę, zwykle musi zamawiać dźwig samochodowy.

Nie ma jak w Niemczech
Grzegorz Nadolny, kapitan statku Zespołu Szkół Żeglugi Śródlądowej w Nakle nad Notecią m/s "Władysław Łokietek", przypomina że w Niemczech, gdzie stan dróg śródlądowych jest o niebo lepszy niż u nas, jednostki szkolne (nawet tak duże jak "Łokietek") i sportowe są całkowicie zwolnione z opłat za żeglugę i śluzowanie. Wnioski w tej sprawie kierowane do polskich władz są odrzucane.

Czytaj: Kajakiem z Bydgoszczy do Berlina [zdjęcia z wyprawy]

Nie będzie tak źle?
Środowisko żeglugowe przypomina, że stawki rosną co roku, a w niedalekiej przyszłości mogą wzrosnąć nawet pięciokrotnie. A wtedy jednorazowy koszt śluzowania statku skoczy z 7,24 zł do 36,2 zł.

Jednak Ministerstwo Środowiska uspokaja, że w projekcie nowego Prawa wodnego opłaty nie zostaną zmienione. Jedno przejście przez śluzę nie może być wyższe niż 2 proc. najniższego wynagrodzenia za pracę.

- W ustawach zawsze wpisuje się stawki maksymalne, a jednocześnie właściwy minister ustala stawki obowiązujące, zawsze niższe niż w ustawie. Nie ma żadnych przesłanek do zmian opłat - stwierdza Michał Milewski z Ministerstwa Środowiska.

| Create infographics