Wojna z gołymi pępkami

Joanna Krukowska, dyrektor Zespołu Szkół nr 3 w Rypinie, o mundurkach już myśli. Skoro pomysł ministra Giertycha pociągnął już za sobą zmiany w przepisach, trzeba się na nie przygotować: - Na pewno zmiana stroju musi wejść wraz z początkiem nowego roku szkolnego, a nie w trakcie. To wprowadzi niepotrzebny zamęt. Jestem za dżinsowymi spodniami, spódnicami i kurtkami z emblematem szkoły. Nie łudźmy się, na mundurki nikt pieniędzy nie da. A dżinsy kupuje każdy rodzic, bo młodzież chętnie w nich chodzi. Można jeszcze określić kolor bluzki i koszuli noszonej pod kurtką. I to wszystko. Zamawianie specjalnych mundurków w jakiejś firmie kojarzy mi się z ogromną biurokracją .

Dyr Krukowska uważa jednak, że konieczne byłyby konsultacje z nauczycielami, rodzicami i uczniami. Bo wprowadzanie zmian na siłę nie ma sensu.

Beata Nejno, dyrektor Gimnazjum w Kowalkach (gmina Rypin), przeciwna mundurkom nie jest, choć nie widzi konieczności wprowadzania ich w swojej szkole. Niewiele gimnazjalistek farbuje włosy, przyklejanie sztucznych paznokci też się w zasadzie nie zdarza. A stroje są skromne. - W wewnątrzszkolnym systemie oceniania z zachowania mamy zapis o tym, że ubiór do szkoły powinien być taki, w którym bez wstydu można pokazać się w miejscu publicznym. Każdy wie, co na siebie założyć, by wyglądać porządnie, a nie prowokująco - mówi.

Janusz Went, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 w Rypinie twierdzi, że on sam przeciwko mundurkom nic nie ma, ale będzie problem z przekonaniem do tego rodziców. Obawia się też, kto przedsięwzięcie będzie finansować. - Skoro państwo to wymyśliło, to powinno dać pieniądze. Jak znam życie, może raz jakieś środki spłyną. Ale dzieci rosną, w szkole podstawowej mundurki trzeba będzie co jakiś czas zmieniać. Koszty pewnie zostaną przerzucone na rodziców - przewiduje dyr Went.__