Kujawsko-Pomorski oddział OTOZ Animals skrzyknął lokalne organizacje pozarządowe i walczy o wyższe kary za znęcanie się nad czworonogami. - Przelała się czara goryczy - mówi Izabella Szolginia, prezes Oddziału, dyrektor schroniska i pomysłodawczyni akcji. - Tylko w ostatnim czasie media nagłośniły kolejne sprawy drastycznego torturowania zwierząt, do których doszło w naszym regionie.
Pijak zamęczył kotka i wrzucił go do pralki, ktoś przywiązał owczarka niemieckiego w lesie, wcześniej rozciął mu czaszkę siekierą, półroczny kotek został rzucony o ścianę, pijana kobieta skopała innego mruczka, a do nas trafił pies z licznymi ranami i oderwanym ogonem. To tylko wierzchołek góry lodowej.
Czy oskarżony zabijał koty w Białych Błotach?
Petycję, skierowaną do wymiaru sprawiedliwości, podpisały także Fundacja M4Bizz, Towarzystwo Pomocy Zwierzętom Animals, Stowarzyszenie „Ratujmy Azora i Mruczka” oraz Bydgoski Klub Przyjaciół Zwierząt. To pierwszy raz, kiedy udało się zaangażować w jeden projekt wszystkie organizacje walczące o prawa zwierząt w naszym mieście.
Organizatorzy akcji odwołują się do sumień sędziów oraz prokuratorów i proszą, aby potrafili wyobrazić sobie własne, dręczone przez zwyrodnialców zwierzęta, zanim podejmą decyzje w sprawach karnych. Apelują również o to, by zakaz posiadania czworonogów był nakładany w maksymalnym wymiarze kary. Obecnie może wynosić do 10 lat.
- Chcemy, aby sądy wyrażały zgodę na upublicznienie wizerunku oraz danych sprawców takich przestępstw - tłumaczy Szolginia. - W świadomości społecznej musi zaistnieć fakt, że zarówno mały kociak, jak i piękny owczarek niemiecki to istoty czujące. Kara nie powinna być zależna od wielkości zwierzęcia, a od krzywdy, której doznało. Bo zarówno rzucony o ścianę chomik, jak i zmaltretowana oraz głodzona krowa cierpią tak samo! Między znęcaniem się nad zwierzętami a okrucieństwem wobec ludzi granica jest cienka.
Petycja trafiła do sejmu.
STORYFUL/x-news