W ostatnich tygodniach politycy PiS przekonywali, że wybory muszą odbyć się 10 maja. Teraz przyznają, że jest to niemożliwe. - Ten termin 10 maja, trzeba to już powiedzieć w tym momencie prosto, jest raczej trudny do zrealizowania. Biorąc pod uwagę, że ustawa miałaby wejść w życie ewentualnie 7 maja, nie jest możliwe przygotowanie tego procesu wyborczego w ciągu dwóch dni – przyznał w radiu Zet wicepremier Jacek Sasin. W podobnym tonie wypowiedział się w radiu RMF szef Kancelarii Premiera. - Uważam, że jest bardzo prawdopodobne, iż na 10 maja tych wyborów nie będziemy mogli przygotować ze względu na napięcie polityczne, ale cały czas mam nadzieję, że 10 maja wybory się odbędą – powiedział Michał Dworczyk.
PiS zrzuca winę za całe wyborcze zamieszanie na opozycję. - Ważne, żeby Polacy wiedzieli kto odpowiada za ten cały galimatias wyborczy, kto odpowiada za tę całą sytuację, że dzisiaj, tydzień przed wyborami, Polacy rzeczywiście nie wiedzą kiedy będą wybory. Za to odpowiada opozycja i Senat. Trzeba to wyraźnie powiedzieć – podkreślał Sasin.
Kiedy mogłyby odbyć się wybory?
Zgodnie z konstytucją można je przeprowadzić najpóźniej 17 lub w sobotę 23 maja, z tym że musiałby być to dzień wolny od pracy. Ale są jeszcze inne rozwiązania.
Coraz więcej scenariuszy
Koalicja Obywatelska proponuje wprowadzenie stanu klęski żywiołowej. Zgodnie z prawem wybory nie mogą odbyć się w ciągu 90 dni od jego zakończenia. W praktyce stan ten można przedłużać i wybory mogłyby odbyć się dopiero za rok – to również postulat KO.
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej i marszałek Senatu liczą teraz na wsparcie szefa PKW. Chcą, żeby przedstawił on „kompleksowe dojście do uzdrowienia chorej sytuacji, do której doprowadziła obecna większość parlamentarna”.
Z kolei Jarosław Gowin, który stanowczo sprzeciwia się majowym wyborom, zaproponował, by zmienić konstytucję i wybrać nowego prezydenta dopiero za dwa lata. Był już wicepremier wciąż prowadzi rozmowy z opozycją, której zależy, by Gowin zagłosował przeciwko „wyborom kopertowym” w maju.
Media informowały także o rozważanym w PiS pomyśle, by wybory w formie tradycyjnej i korespondencyjnej przeprowadzić 23 maja. Byłoby to jednak sprzeczne z rekomendacją ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, który stwierdził, że wybory w tradycyjnej formie będą bezpieczne najwcześniej za dwa lata.
W poniedziałek Onet.pl poinformował o jeszcze jednym możliwym scenariuszu. Gdyby prezydent Andrzej Duda zrzekł się swojego urzędu na podstawie art. 131 konstytucji, jego obowiązki przejęłaby tymczasowo marszałek Sejmu Elżbieta Witek, a wybory zostałyby rozpisane na nowo. Mogłyby zostać przeprowadzone w dowolnym terminie aż do połowy lipca (w ciągu 74 dni od „dymisji” prezydenta).
Prezydent obrócił tę informację w żart. „Onet.pl podobno rozważa moją dymisję. W redakcji już głosowali i zdecydowali. Inne redakcje podchodzą do tego z pełną powagą. Klamka zapadła” - napisał na Twitterze Andrzej Duda.
„Teoretycznie jest to rzeczywiście sposób doprowadzenia do wyborów prezydenckich, ale po pierwsze dzisiaj tym sposobem jest przeprowadzenie ustawy o głosowaniu korespondencyjnym. Ten proces legislacyjny trwa, ta ustawa jest w Senacie. 6 maja Senat się w tej sprawie wypowie. Jeśli odrzuci tę ustawę, to 7 maja zajmie się nią Sejm” – skomentował w Radiu Zet Jacek Sasin.
Zdecyduje Sejm
Choć termin wyborów jest tak naprawdę nieznany i nie weszły w życie przepisy dotyczące głosowania korespondencyjnego, to już trwają przygotowania do ich przeprowadzenia – przygotowywane są pakiety wyborcze, które dostarczą pracownicy Poczty Polskiej. Przed weekendem wzór kart do głosowania wyciekł do internetu, a w poniedziałek karty do głosowania leżały na jednej z ulic Głogowa. Policja wyjaśnia czy są autentyczne i kto je rozrzucił.
Ostateczny termin i forma wyborów powinny być znane w środę wieczorem. Wówczas Sejm zajmie się wtorkową uchwałą Senatu w sprawie ustawy „o szczególnych zasadach przeprowadzania wyborów powszechnych na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej zarządzonych w 2020 roku”.
Jak zagłosuje Jarosław Gowin?
Senat najprawdopodobniej odrzuci ustawę o głosowaniu za pośrednictwem Poczty. Sejm może odrzucić poprawki Senatu (lub wniosek o odrzucenie ustawy), bezwzględną większością głosów. Nie jest pewne jednak, czy PiS-owi uda się przeforsować ustawę, ponieważ przeciwko może zagłosować Jarosław Gowin i pozostali członkowie Porozumienia. PiS liczy jednak, że koalicjant zachowa się „lojalnie” i zagłosuje tak jak cały klub parlamentarny. W przeciwnym razie będzie to oznaczało rozpad Zjednoczonej Prawicy. PiS pracuje też nad planem B i – jak wynika z informacji Agencji Informacyjnej Polska Press i „Polski Times” - próbuje przekonać do poparcia wyborów korespondencyjnych posłów opozycji.
