Wtorek, godz. 13., skrzyżowanie ul. Sułkowskiego i Kasztanowej. Kilkusetmetrowa kolejka aut z kilku stron, a na środku skrzyżowania stoją na przeciwko siebie samochody jadące w różnych kierunkach. Który ma pierwszeństwo? Nie wiadomo, a jeśli nawet wiadomo, to trochę strach ruszać, bo może ten drugi nie wie.
Trzeba więc odświeżyć sobie umiejętność poruszania na skrzyżowaniu równorzędnym i dostosować ją do wariantu, w którym dla każdego kierunku jest osobny pas ruchu. Liczyć można też na uprzejmość innych, ale to zawsze ryzyko.
Normalnie ruchem na tym skrzyżowaniu kieruje sygnalizacja świetna, ale we wtorek przez kilka godzin była wyłączona.
- Wymienialiśmy źródła światła na halogenowe, lepiej widoczne - tłumaczy Magdalena Kaczmarek, rzeczniczka ZDMiKP w Bydgoszczy.
Podobne prace drogowcy prowadzili jeszcze na kilku innych skrzyżowaniach w mieście, doprowadzając do poważnych utrudnień ruchu i stwarzając spore zagrożenie.
Czy nie można było zrobić tego wieczorem lub w nocy, kiedy ruch jest mniejszy?
- Nie, bo to byłoby niebezpieczne - twierdzi Magdalena Kaczmarek. - Zaczęliśmy prace tuż po porannym szczycie i skończyliśmy jeszcze przed popołudniowym, więc nie było dużego zagrożenia.
O tym jak duże ono faktycznie było, wiedzą sami kierowcy, którzy przejeżdżali wczoraj przez "poprawiane" skrzyżowania. Na szczęście - mimo nerwowości i wyraźnych braków w wyszkoleniu niektórych z nich - nie doszło do poważniejszych wypadków.
Miejmy jednak nadzieję, że, zanim ZDMiKP zdecyduje się na kolejne takie niespodzianki, poważnie przemyśli czas prowadzenia prac, a nie będzie liczył, że znów się uda.