- Proszę o wymierzenie wysokiej kary więzienia. Jestem przygotowany. Mam ze sobą szczoteczkę do zębów - prosił Jan Buszewski, rolnik gospodarujący na 8,5 ha, który w marcu br. wziął ze sklepu firmy "Majkro" w Konecku (pow. aleksandrowski) bochenek chleba i dwa jabłeczniki, ale nie zapłacił za nie należnej kwoty 5 zł 40 groszy.
Nie ukradł tych towarów - jak dowodził w uzasadnieniu wyroku sędzia Krzysztof Gottwald - bowiem z wyjaśnień oskarżonego i świadków wynikało, że nie miał takiego zamiaru. Rolnik nie ukrywał bowiem, że zapłaci za towar dopiero wtedy, gdy firma "Jantur", której szyld wisiał do niedawna nad koneckim sklepem, odda mu ponad 14 tys. złotych za zboże, które wzięła od niego w grudniu 2009 roku. Rolnik tłumaczył, że sklep należy do rodziny właścicieli "Janturu" i dlatego nie zapłacił za chleb i ciastka.Gdy tamtego marcowego dnia ekspedientka protestowała, zachęcał ją, by wezwała policję. Gdy odmówiła, sam zadzwonił, ale nie doczekał się funkcjonariuszy i odjechał.
Przeczytaj koniecznie: Wierzyciel Jantura wziął sprawę odzyskania pieniędzy w swoje ręce. Odzyskał... 5 zł 40 gr
W czerwcu br. odwiedził go w tej sprawie policjant. Zaproponował grzywnę w wysokości 50 złotych. Rolnik odmówił zapłaty i składania wyjaśnień. Sprawa trafiła do sądu. Wczoraj sąd wysłuchał oskarżonego i świadków: właścicielkę firmy "Majkro", ekspedientkę i policjanta.
Jan Buszewski przyniósł do sądu taki sam chleb i jabłeczniki, jakie nabył w Konecku. Chciał je wręczyć właścicielce firmy, ale ta ich nie przyjęła. Oświadczyła, że nie ma do niego pretensji i że nie chce pieniędzy za chleb i ciastka.
Sąd uniewinnił Jana Buszewskiego, choć ten bardzo chciał trafić do więzienia, bo - jak mówił - przez spółkę "Jantur" nie ma z czego żyć, jest zadłużony i nie chce żyć w kraju, gdzie bezkarnie okrada się rolników.
Wyrok nie jest prawomocny.
Czytaj e-wydanie »