Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wypiłem, zabiłem

Roman Laudański [email protected]
Jechali w pięciu polną drogą z szybkością 130 km/h. Pijani. Na dziurze wybiło ich w powietrze.

Auto uderzyło w drzewo. Wygięło się jak banan. Cud, że tylko jeden zginął.

Z czego bierze się ta bezmyślność wsiadania po pijaku za kierownicę? Z głupoty? Przyzwolenia na picie? Za spowodowanie śmiertelnego wypadku podczas jazdy po pijaku grozi do dwunastu lat więzienia. W pierwszy, tegoroczny długi weekend (od 30 kwietnia do 4 maja) policja w naszym województwie zatrzymała 158 nietrzeźwych kierowców, w tym 137, którzy mieli powyżej pół promila. Jaką statystyką skończy się obecny długi weekend?

Krzyż na drzewie
Jacka od młodych lat fascynowały samochody. Nigdy nie miał prawa jazdy, ale zdążył już spowodować wypadek, w którym zginął kolega. Odsiaduje trzyletni wyrok w jednym z zakładów karnych. Jest blacharzem - mechanikiem. W głowie siedzi mu cały czas BMW. Bo to marka komfortowa i wygodna. Zaprzecza, gdy pytam, czy również szpanerska.

- Zaprowadziłem ojca samochód do warsztatu - Jacek zaczyna swoją opowieść. Spotkał kolegów (syn właściciela, dwóch pracowników i jeden kolega), zrzucili się chyba na dwie flaszki wódki. Rozpili. Nie, chyba nie z gwinta, bo jakieś kieliszki w warsztacie były. Wtedy postanowili odwiedzić znajomych. Pojechali do jednych, do drugich, a do trzeciej wsi już nie dojechali.

- Jechaliśmy polną drogą, ja prowadziłem - opowiada. Miał 0,72 promila, na liczniku 130 km/h. Polna droga utwardzona białym kamieniem. Typowe rozwiązanie na polskiej wsi. Problem w tym, że po każdym deszczu robią się w niej dziury.
Na dziurze auto wybiło w powietrze, obróciło o 180 stopni, uderzyło w drzewo i z potworną siłą wróciło na drogę. Nikt nie miał zapiętych pasów. Kierowcę i pasażera wyrzuciło przez przednią szybę. Ten, który siedział za kierowcą (od strony drzewa) - zginął na miejscu. Ten, który siedział w środku, uderzył w deskę rozdzielczą. A ten, który po prawej stronie z tyłu tylko połamał się.
- Jak wyglądał samochód? - Jacek zastanawia się przez moment. - Jak banan.

Wygiął się na drzewie, jak banan.
Samego wypadku nie pamięta. Podobno ktoś krzyczał, żeby dzwonić po pomoc. - Zapamiętałem tylko kupę kurzu - dodaje. - Jechałem tamtędy trzy - cztery dni wcześniej. Nie było dziur.

Gdy pytam o imię chłopaka, który zginął - zastanawia się przez dłuższą chwilę. - Zapomniałem. Nie, Irek. Irek z Szubina - powtarza. - Rok starszy ode mnie. Znałem go z podstawówki i gimnazjum. W ten sam dzień był odebrać bilet do wojska. Cieszył się z tego, zawsze chciał do armii.

Wszyscy byli w szoku
Jacka wzięli na noc do izby zatrzymań. Było przesłuchanie, prokurator. Na drugi dzień przeglądał akta. Zanim doszedł do zdjęć, usłyszał, że w wypadku zginął jeden z kolegów.

- To był szok - przypomina. - Długo po tym wszystkim nie mogłem dość do siebie, spotykałem się z psychologiem. Dostawał proszki uspokajające, po głowie krążyły mu różne dziwne myśli. Przez kilka miesięcy, nim trafił do zakładu karnego, bał się wsiąść do samochodu.
Przed rozprawą próbował rozmawiać z matką Irka. Nie chciała. Mówi, że chyba zrozumiał go brat zmarłego. - Przecież nikogo na siłę nikt nie pchał do samochodu - mówi. Jego rodzice też byli w szoku. Cieszyli się, że nic mu się nie stało.
Volkswagen passat ojca miał już swoje lata, ale jak rodzice nie widzieli, to nim szybko jeździł. Prawa jazdy nie zdążył zrobić. Ma sądowy zakaz prowadzenia do 2015 roku.

Wspomina, że podczas sprawy w sądzie najgorszy był prokurator, który zażądał dla niego od 8 do 12 lat więzienia. Sędzina, z uwagi na młody wiek i niekaralność, złagodziła do czterech lat. W apelacji adwokat zbił do trzech. - Tu mówią, że to zmarnowane najlepsze lata młodości.
Jacek: - Gdybym wtedy nie wypił, to pewnie jechałbym ostrożniej, ale po wódce człowiek inaczej myśli niż na trzeźwo. Jechałem z kumplami, a wtedy chce się pokazać, co człowiek potrafi... W warsztacie chciałem zostawić samochód na noc, ale po wypiciu odbiło mi, żeby wsiąść i jechać. Człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego, co może się zdażyć - mówi Jacek. - Drugi raz bym się na to nie odważył.
Był na miejscu wypadku. Rodzice Irka postawili tam krzyż. Zapalił świeczkę. Odsiadkę skończy w połowie maja przyszłego roku, chyba, że przekona komisję penitencjarną do wcześniejszego warunkowego zwolnienia. Nie minęła mu miłość do samochodów. Naprawia więzienne auta, na przepustkach grzebie w samochodach sąsiadów.
Chciał jechać na pogrzeb Irka, ale rodzice mu odradzili.

Po poprawinach
20-letni Mateusz z błyskiem w oku wspomina czas, kiedy składał trajkę (trójkołowiec, połączenie motocykla z samochodem). Przednie koło od motocykla, dwa tylne od "malucha", podobnie jak silnik. Długie siedzenie, wygięta kierownica, szła równo po drodze.

- Jak byłem mały, to mama jeździła na "komarku" i ja o niego dbałem - wspomina. Później w rodzinie pojawiła się jawa 350, "maluch", a w nim była coraz większa ciekawość. Nauczył się jeździć, naprawiać i składać nowe konstrukcje.
Z kolegą pojechał na zlot motorowy, zresztą na takich zlotach bywał kila razy w roku. I jak tylko zobaczył trajkę, to nie mógł od niej oczu oderwać. Wiedział, że zbuduje taką samą.

Błyski w jego oczach momentalnie gasną, gdy przypomina sobie, że ta trajka kosztowała zbyt wiele - zdrowie jego dziewczyny. Od wypadku Sylwia miała już chyba z pięć operacji. - Ja kiedyś wyjdę z więzienia, ale ona będzie na lekach do końca życia.
On również nie zdążył zrobić ani prawa jazdy, ani zarejestrować trajki. Ale jeździł. Opowiada, że na zlotach często dochodziło do wypadków, a pijany naród wsiadał za kierownicę i jechał.
Wtedy, przed wypadkiem, najpierw było wesele, później poprawiny, na których tęgo popili i pojedli. Następnego dnia Mateusza mocno trzymało od tych poprawin. Z koleżanką i dwoma kolegami postanowili jechać trajką do jego dziewczyny. Choć siedzenie trajki teoretycznie było dwumiejscowe, to swobodnie zmieścili się we czworo. Pojechali polami. Na miejscu poszli do baru. Ktoś namawiał go na piwo, ale nie chciał. Wzięli z Sylwią po coli. Wrócili do domu Sylwii, a wtedy jej mama, która była "wzięta", koniecznie chciała, żeby ktoś przywiózł jej konkubenta z Drawska. Dwóch kolegów odmówiło, Mateusz też, ale wtedy wypomniała mu: "Taki z ciebie zięciu"? - Zgodziłem się. Nie czułem się pijany. Sylwia wsiadła ze mną. Pojechaliśmy normalną drogą.

Jedna chwila
Ktoś wyprzedzał z naprzeciwka i jechał "na czołówkę". Krzyknął: "Trzymaj się"! Gwałtownie zahamował. Obróciło ich. Stanął bokiem. Sylwia cały czas się go trzymała. Szybko na pobocze, a tam, na piasku przyhamował i wtedy wyrzuciło ją z siedzenia. Uderzyła głową w płot.
- Myślałem, że ma tylko rozcięty łuk brwiowy, ale w szpitalu okazało się, że coś się jej w brzuchu porozrywało. W pierwszym szpitalu, w Drezdenku, źle ją zoperowali. Była cała żółta, umierała. Trafiła do Gorzowa Wielkopolskiego, a stamtąd samolotem do Warszawy.
Prokurator chciał dla niego trzech lat więzienia. Sąd wymierzył mu dwa lata pozbawienia wolności. Dołożył jeszcze kilka miesięcy, bo ktoś twierdził, że po pijanemu prowadził samochód, choć on zapewnia, że tak nie było. Łączna kara 2 lata i cztery miesiące. Wyjdzie w lutym 2009 roku. Zakaz prowadzenia do 2011 roku
Z Sylwią się posypało. Odwiedzał ją w szpitalach. Na rozprawie matka nie chciała się przyznać, że to wszystko przez nią. Sylwia powiedziała prawdę dopiero wtedy, gdy matki nie było na sali. Ale później matka przejmowała jego listy. Nie chciała, żeby dzwonił do córki. Teraz Sylwia chodzi z innym.

Mateusz opowiada też o swoim koledze, który po kilku piwach wsiadł na motor i jeździł bocznymi drogami. Musiał przeciąć większą drogę, położyło go na asfalcie, kask poleciał, a on poczuł obok koła tira, który nie zdążył zahamować i minął jego głowę w niewielkiej odległości. Opowiada: - Kolega momentalnie wytrzeźwiał i już ani sam nie wsiądzie za kierownicę po pijaku, ani nikomu nie pozwoli. Po moim wypadku też koledzy pomądrzeli.

- Nie zwalam na nikogo winy - mówi Mateusz. - Miałem swój rozum, to ja trzymałem kierownicę, zrobiłem źle. Nie mogę się pogodzić z tym, że skrzywdziłem Sylwię. Mam wyrzuty sumienia i one zostaną we mnie do końca życia.
Powtarza to kilkakrotnie podczas rozmowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska