Wyprawa wąbrzeskich strażaków na rowerach na Węgry
Poprzeczkę postawili sobie wysoko. - Plan był taki, aby stolicę Węgier zdobyć w ciągu trzech dni, ale przeszkodziła nam burza na którą natknęliśmy się 30 kilometrów przed celem. Nie chcieliśmy niepotrzebnie ryzykować. Odpuściliśmy i do celu dojechaliśmy czwartego dnia - mówi Michał Puchała.
Więcej wiadomości z Wąbrzeźna na www.pomorska.pl/wabrzezno
- To było nowe doświadczenie i niesamowita przygoda. Chcieliśmy jechać dalej, ale niestety ograniczał nas czas urlopu - dodaje Michał Stożyński.
Podczas podróży byli zupełnie samowystarczalni. Zabrali ze sobą wszystkie potrzebne rzeczy od turystycznej kuchenki gazowej po narzędzia i części zapasowe. Ich rowery z ekwipunkiem ważyły grubo ponad 40 kg każdy. - Bywało ciężko. Szczególnie na Słowacji, gdzie 200-kilometrowy odcinek to same góry. Zdarzały się momenty kiedy rower trzeba było pchać, bo brakowało nam siły - wspomina Michał Puchała. Ale jak sam dodaje, ogromne zmęczenie rekompensowały piękne widoki.
Co jest ważne podczas takiej wyprawy? - Przede wszystkim osoby, z którymi jedziemy w taką podróż, muszą być sprawdzonymi kompanami. Trzeba być zdeterminowanym i zorganizowanym - mówi Michał Puchała.
Na co dzień panowie pracują jak strażacy zawodowi w Wąbrzeźnie. Termin ich podróży nie był przypadkowy. - Zdecydowaliśmy się na maj, bo to miesiąc, który kojarzy się z naszą pracą - wyjaśniają cykliści.
Oczywiście, po drodze odwiedzali strażaków z Polski, Słowacji,Węgier i Czech. - Dla nas to okazja do wymiany doświadczeń.Mogliśmy zobaczyć m.in. na jakim sprzęcie pracują nasi sąsiedzi - dodaje Michał Stożyński.
Czy myślą o tym, aby powtórzyć swój wyczyn? - Tak. Chociaż musimy przemyśleć trasę - dodają wąbrzescy strażacy.
Czytaj e-wydanie »Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje