W poniedziałek prezydent RafałBruski i przewodniczący bydgoskiej rady po raz kolejny przedstawią swoje stanowisko w sprawie Zintegrowanych Inwestycji Terenowych. - Nie możemy zdradzać tego, co prezydent ma do przekazania mieszkańcom - mówi Marta Stachowiak, rzecznik Bruskiego.
Poniedziałkowe wystąpienie jest tajemnicą, ale nie jest nią fakt, że Bydgoszcz nie chce zmieniać swojego stanowiska w sprawie ZIT. - Jako jedyni postawiliśmy sprawę jasno, w oparciu o ścisłe zalecenia ministerstwa i Polskiej Akademii Nauk - tłumaczy Roman Jasiakiewicz, przewodniczący Rady Miasta Bydgoszczy.
Ale bydgoski projekt - dwa obszary funkcjonalne z przewagą i wiodącą rolą Bydgoszczy oraz przewodnictwem prezydenta Bruskiego - jest nie do przyjęcia dla Torunia. - To nie może być tak, że jeden samorząd będzie łaskawie godził się na przyłączenie innych. Partnerstwo jest wpisane w zasady działania Unii Europejskiej, a przecież ZIT ma być realizowany z funduszy unijnych - podkreśla MichałZaleski, prezydent Torunia. - W związku z tym nie można na to inaczej patrzeć, jak tylko w formule partnerskiej. Obszar działania ZIT musi być dostosowany do lokalnych potrzeb. Decyzję ostateczną o zasięgu ZIT dla naszego województwa, ZIT dwóch miast stołecznych Bydgoszczy i Torunia, będzie podejmować instytucja zarządzająca RPO, czyli zarząd województwa. Jeśli już będziemy razem i będziemy mieć wspólne projekty, to o podziale pieniędzy powinna decydować ich jakość, warstwa merytoryczna i zgodność ze strategią ZIT - kończy Zaleski i dodaje, że Toruń jest przygotowany na realizację ZIT na zasadach demokratycznych, jakie obowiązują w Unii Europejskiej. - Z tej drogi nie zejdziemy. Jeżeli potrzebna jest dyskusja, jesteśmy do tego gotowi - zaznacza prezydent Torunia.
Przeczytaj także: Ile samorządów, tyle wizji. A ZIT ma być tylko jeden
Tymczasem czasu na porozumienie jest coraz mniej. Rafał Pietrucień, dyrektor marszałkowskiego departamentu planowania regionalnego, przypomina, że rozmowy o ZIT powinny zakończyć się porozumieniem do końca lutego. - Wynika to z ponagleń rządu w sprawie Regionalnego Programu Operacyjnego. Rząd chce bowiem w marcu przekazać dokumenty związane z regionalnymi programami operacyjnymi Komisji Europejskiej. ZIT zaś jest częścią RPO, najważniejszym elementem jego polityki miejskiej. W podobnej sytuacji - jeśli chodzi o terminy - są inne regiony. Mówienie w tej chwili o dwóch ZIT-ach to jak zawracanie Wisły kijem - mówi Pietrucień. - Zapis o jednym ZIT w naszym województwie znalazł się w jednym z najważniejszych dokumentów w planowaniu przyszłej perspektywy finansowej Unii Europejskiej, czyli w umowie parterstwa.
Strona bydgoska twierdzi, że jest takiego samego zdania, co ministerstwo.- Przecież my też mówimy tylko o jednym ZIT, a nie o dwóch - zarzeka się Roman Jasiakiewicz. - Nasza uchwała mówi o jednym ZIT, ale o dwóch obszarach funkcjonalnych, których istnienie dopuszcza ministerstwo. To przecież jasne, ale komuś zależy na dezinformacji. Bydgoszcz literalnie trzyma się obowiązującego opracowania PAN-u dla ministerstwa rozwoju regionalnego. I w tych ramach chcemy współpracować z Toruniem.
W czerwcu ub.r. roku prezydent Bruski zapytał ministerstwo o możliwość powstania dwóch ZIT na terenie naszego województwa. Co prawda rozwiązanie takie będzie obowiązywało w innych regionach, ale w naszym przypadku rząd miał od początku jeden plan.
"Aspekt współpracy Bydgoszczy i Torunia był jednym z kluczowych czynników, który zdecydował o wysokiej ocenie projektu przez ekspertów. Stąd też, nie jest możliwe rozdzielenie projektu i wykonanie oddzielnych analiz dla obu miast"- odpisał Marceli Niezgoda, podsekretarz stanu.
Czytaj e-wydanie »