Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z chłopem w tle

BEATA DREWNOWSKA
Trudno o porozumienie, skoro prezesi Serafin i Ardanowski nie rozmawiają w cztery oczy.
Trudno o porozumienie, skoro prezesi Serafin i Ardanowski nie rozmawiają w cztery oczy.
Walka o interesy wsi to za mało, aby mogły porozumieć się polskie związki rolnicze. Utarczki między nimi dotarły już do Brukseli.

Od trzech lat działa Polska Rada Rolna, do której należą między innymi samorząd rolniczy, Związek Kółek, Rolników i Organizacji Rolniczych, NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych, Związek Zawodowy Rolnictwa "Samoobrona", Krajowa Rada Spółdzielcza, Centrum Narodowe Młodych Rolników oraz Federacja Związków Producentów Rolnych. Gdy rada powstawała, jej pierwszy prezes Alfred Domagalski z KRS powiedział: - Musimy nauczyć się ze sobą rozmawiać, słuchać swoich argumentów, kształtować obyczaj, którego nie znamy.
Tymczasem nie licząc dwóch kongresów, dotychczasowa działalność rady nie przyczyniła się zanadto do polepszenia współpracy między związkami rolniczymi. Wyjątkiem jest sprzeciw części członków PRR wobec reformy KRUS. - Potrafimy się porozumieć, jeśli sytuacja wymaga takich zachowań - podkreśla Władysław Serafin, prezes ZKRiOR. Andrzej Lepper stojący na czele ZZR "Samoobrona" nie ukrywa jednak: - Do tego nie była potrzebna rada.
Razem, ale osobno
Z powstaniem Polskiej Rady Rolnej duże nadzieje wiązał Jan K. Ardanowski, szef Krajowej Rady Izb Rolniczych, ale się zawiódł: - Rada - niestety - okazała się niewypałem. Nie udało się zbudować silnej, wspólnej reprezentacji polskich rolników. Widocznie nie wszystkim organizacjom na tym zależy. Jego zdaniem, wpływ na to, co się dzieje ma związek, który w danej chwili kieruje PRR.
Dużo wydarzyło się na przykład, gdy na jej czele stała FZPR. Odbył się wówczas drugi kongres oraz zaproponowano zarys statutu rady. Teraz - od czerwca 2004 r. - PRR kieruje "Solidarność". - Żeby doprowadzić do spotkania w grudniu ubiegłego roku, trzy miesiące musieliśmy słać pisma - narzeka Ardanowski.
- Spotkania powinny odbywać się co miesiąc, aby można było przedyskutować najważniejsze decyzje - uważa Marian Sikora, przewodniczący FZPR. Twierdzi jednak, że nie zawsze muszą zbierać się wszyscy członkowie rady, skoro dany problem interesuje na przykład wyłącznie branżowców.
Tak długo, jak nie ma posiedzeń, nie można zmienić kierującego radą. Zresztą jej członkowie nie porozumieli się ostatecznie co do tego, ile powinna trwać prezydencja: rok czy sześć miesięcy. Aby to określić muszą przyjąć statut. - Jego propozycję przedstawimy w czerwcu - obiecuje prezes Wierzbicki.
Na czerwcowe spotkanie czeka Andrzej Lepper, bo obecna formuła współpracy i jemu nie odpowiada: - Za małe kompetencje i środki. Przewodniczący ma pomysł na dalsze funkcjonowanie rady, ale o szczegółach rozmawiać na razie nie chce.
Za to prezes Serafin nie ukrywa: - Rada powinna być platformą dyskusyjną, dlatego musi być zachowana niezależność członków. Próba przekształcenia jej w ciało prawne prowadzi w kierunku socjalistycznej urawniłowki. Po co mamy się rejestrować, skoro mamy własny statut? To nieporozumienie!
W Brukseli być trzeba
Czego jednak nie robi się dla dobra rolnika. Dla niego właśnie (jak sam podkreśla) Serafin pogodził się z Lepperem. - Spotykamy się co tydzień i jeździmy do Brukseli - opowiada z dumą prezes ZKRiOR. Oprócz nich częstym gościem w stolicy Unii Europejskiej jest Wierzbicki.
Powód: "Kółka", "Samoobrona" i "Solidarność" (od czerwca - jak liczy przewodniczący Sikora - także FZPR) reprezentują polskich chłopów w Komitecie Organizacji Rolniczych w UE (COPA), którego Władysław Serafin jest jednym z wiceprzewodniczących. ZKRiOR jest również członkiem Konfederacji Spółdzielczości Rolniczej w UE (COGECA).
Liderem w trójce są "Kółka", które w Brukseli prowadzą biuro zatrudniające trzy osoby. Od 2002 r. na swoją unijną działalność ZKRiOR wydały 1,5 mln zł. Kwota ta to nie tylko czynsz i bilety lotnicze, ale także składki członkowskie płacone COPA i COGECA.
W pierwszym roku po akcesji polskie związki muszą zapłacić unijnym organizacjom 1 mln zł (za cztery lata będą płacić trzy razy więcej). - Na razie uregulowaliśmy zaległą składkę za czwarty kwartał ubiegłego roku - przyznaje Lepper. "Samoobrona" musiała wyłożyć 100 tys. zł. - Z tych wydatków niewiele mamy - narzeka przewodniczący. - Jak lecimy do Brukseli to i tak za bilety i za hotele musimy płacić. Nasze składki "zjada" unijna biurokracja, ale trzeba być w Brukseli, bo nieobecni nie mają głosu.
Przekonały się o tym izby rolnicze, które nie mogą dostać się do COPA. Przed akcesją samorząd, tak jak osiem innych związków z Polski, działał przy COPA jako organizacja stowarzyszeniowa. Po 1 maja 2004 r. miał szansę na pełne członkostwo, ale jego wniosek odrzucono. - Kółka rolnicze, które zostały przyjęte wcześniej, zgłosiły sprzeciw, a bez zgody dotychczasowych członków nie mogło się odbyć głosowanie. To dla nas niezrozumiałe i nielogiczne, bo trzeba wykorzystać potencjał wszystkich polskich organizacji w obronie polskich interesów w Unii - dziwi szef samorządu rolniczego.
Elitarne grono
Nowymi członkami COPA zostały za to "Solidarność" i "Samoobrona". - COPA i COGECA nie są organizacjami socjalistycznymi, to grono elitarne - Serafin podkreśla, że żadnego sprzeciwu przeciwko przyjęciu izb nie było. Trzej polscy członkowie wyrazili jedynie swoje wątpliwości, bo do COPA mogą należeć tylko związki samorządne i samofinansujące się, a - jak podkreślają zgodnie - w przypadku izb rolniczych te warunki nie są spełnione.
Szef "Kółek" dodaje jednak, że gdyby całą składkę za uczestnictwo w COPA pokrywał samorząd rolniczy, znalazłoby się tam dla niego miejsce. - Izby mają zagwarantowane dochody, więc dlaczego my mamy jeszcze dokładać? - oburza się Serafin. Budżet roczny wszystkich 16-tu wojewódzkich izb (odpisy z zebranego podatku rolnego) to 14-15 mln zł.
Dla prezesa Ardanowskiego takie podejście to oznaka braku wiedzy i konsekwencji, ale mimo wszystko zapewnia on: - Izby wzięłyby na siebie główny ciężar opłat. Jednak jak mamy rozmawiać o składkach, skoro mówi się, że nie spełniamy wymogów? A przecież w COPA są izby z Francji i Austrii, które także otrzymują odpisy od podatków! Czy Prezes Serafin głosząc swoje rewelacje o izbach nie wie, że aktualnym, wybranym szefem COPA jest właśnie Prezydent Austriackiej Izby Rolniczej Schwarzbock? Czy władze wybrały go nielegalnie?
O udział izby w COPA upominają się tymczasem podobne organizacje m.in. w Czechach i na Węgrzech. Swoją chęć do mediacji między polskimi związkami wyraziła także Francja.
Nie potrafią rozmawiać
Trudno jednak o porozumienie, skoro prezesi Ardanowski i Serafin nie rozmawiają w cztery oczy. - Obawiam się, bo Władysław Serafin w każdej chwili może zmienić zdanie - przyznaje szef izby. Samorząd rolniczy i "Kółka" kontaktują się ze sobą poprzez czteroosobowe zespoły negocjacyjne, w których - jak zasugerował Ardanowski - nie zasiadają prezesi.
- Prezes Ardanowski to rzecznik własnego interesu. Jeździ po Europie i obmawia mnie. A ja przecież zostałem po raz drugi wiceprezesem COPA, wybranym spośród przedstawicieli 53 organizacji. Jeżeli mi się jednogłośnie powierza mandat to chyba to o czymś świadczy! - oburza się Serafin.
Marian Sikora jest mimo wszystko optymistą: - Mam nadzieję, że zwycięży rozsądek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska