Od dawna było wiadomo, że to spotkanie spółdzielców nie będzie należeć do spokojnych. Przedsmak emocji, jakich spodziewali się niemal wszyscy, zapewniły ulotki szkalujące Wojciecha Wilkowskiego, przewodniczącego ustępującej rady nadzorczej, które pojawiły się zarówno w Osiu, Gródku, jak i Świeciu. Wilkowski rozpoczął zebranie od poinformowania obecnych w hali widowiskowo-sportowej, że sprawa została zgłoszona prokuraturze. Rozległy się brawa. Pierwsze, ale nie ostatnie tego dnia.
Sporo czasu zajęło wyłonienie prezydium oraz członków poszczególnych komisji odpowiedzialnych za przebieg późniejszych głosowań. Najdłużej debatowano nad osobą przewodniczącego zebrania. Ostatecznie powierzono to Adamowi Cieślakowi, który szybko postawił sprawę jasno: "Nie mają głosu ci, którym go nie udzielił". A chętnych do mówienia nie brakowało. Sprowokowało ich do tego sprawozdanie z pracy rady nadzorczej za 2007 rok. Spraw było wiele, ale z uwagą słuchano przede wszystkim o powodach, dla których odwołano ze stanowiska Stefana Wojnowskiego. Wilkowski powtórzył całą listę zarzutów, które znali już spółdzielcy. Najważniejsze z nich to: opóźnianie termomodernizacji, słabe wyniki w przekształcaniu mieszkań, brak jakiejkolwiek wizji na przyszłość. - Analizując niektóre działania Wojnowskiego można było odnieść wrażenie, że jest prezesem ZEC, ZWiK, ZUK, bo interesu tych firm bronił bardziej niż spółdzielni - podkreślał Wilkowski.
Z drugiej strony
Te uwagi wyraźnie rozsierdziły Katarzynę Gratkowską, która po raz pierwszy przedstawiła odpowiedź prezesa, jaką przedstawił radzie, gdy ta go odwołała. Jeden po drugim, mniej lub bardziej przeko-nywująco, odpierał zarzuty łącznie z domniemanym zaniedbaniem, do jakiego miało dość z jego strony, przy okazji tzw. afery klatkowej (zawyżone o 85 tys. zł koszty remontu). Zdaniem Wojnowskiego, o jego niewinności świadczy fakt, że prokuratura umorzyła postępowanie w tej sprawie. Wystąpienie córki Wojnowskiego nagrodzono gromkimi brawami. Nim ucichły, przy mikrofonie już stał Kazimierz Rząd-kowski, który stanowczo stwierdził, że Wojnowskiego zwolniono za późno. Po tych słowach również padła salwa oklasków.
Potem posypały się dziesiątki pytań dotyczących przyszłości spółdzielni. Przede wszystkim wzrostu opłat z tytułu funduszu remontowego. Ten jest nieunikniony, zważywszy na koszty docieplania budynków, które właśnie jest realizowane.
Konkurencja nie może rządzić spółdzielnią
Jednak zasadniczym celem wlanego zebrania był wybór nowej rady. Tu pojawił się kolejny problem. Na przygotowanej wcześniej liście znalazło się osiemnaście nazwisk (każdy z kandydatów ubiegających się o tę funkcję musiał przedstawić listę, z minimum dziesięcioma podpisami spółdzielców, którzy go popierają).
Trzy z nich budziły zastrzeżenia. Chodzi o: Romana Cherka, Zbigniewa Wojtasińskiego i Sławomira Grabowieckiego. Wszyscy trzej dzierżawią lokale od spółdzielni. Dodatkowo Wojtasiński wygrał przetarg na ocieplenie trzech bloków, które zdaniem Kazimierza Kwiatkowgo, miał zlecić Grabowieckiemu. Ten ostatni zaprzeczył temu. Zgodnie z przepisami, do rady nie mogą kandydować osoby, których interesy są konkurencyjne w stosunku do spółdzielni. Zebrani mieli opowiedzieć się czy dostrzegają sprzeczność interesów, czy nie? Zdecydowaną większością głosów odrzucono wspomniane kandydatury. Na liście pozostało piętnaście nazwisk. Spośród nich zostanie wybrana dwunastoosobowa rada. Prawdopodobnie jeszcze w tym tygodniu zbierze się komisja, która przeliczy głosy i sprawdzi kandydatów pod względem formalnym.