Podczas mszy we włocławskiej katedrze Stanisławowi Zagajewskiemu zagrała orkiestra Zespołu Szkół Samochodowych. Było uroczyście i podniośle. Zabrzmiała Aria na strunie G Jana Sebastiana Bacha. Do tej pory wykupiono już 16 mszy za Stanisława Zagajewskiego, pierwszą zamówili włocławscy radni.
- Dziękujemy za życie, za tak szczególną formę życia, która nawiązywała do św. Franciszka z Asyżu - rozpoczął nabożeństwo prałat Stanisław Waszczyński. - Pytany o Boga, Stanisław Zagajewski mówił o talencie. Tworzył swoje dzieło po to, aby Boga nie zawieść.
Prałat podkreślił, że życie włocławskiego mistrza nie było usłane różami: - Z pokorą przyjmował obelgi. Mógł być bogaty, ale nie dbał o to.
Deszcz i ziąb nie odstraszyły licznie zebranych włocławian, którzy przyjechali pożegnać Stanisława Zagajewskiego na cmentarz przy al. Chopina.
"Wielki mały rzeźbiarz", który mieszkał dotąd w skromnej chatce w peryferyjnej dzielnicy Włocławka, pochowany został na honorowym miejscu.
Przemawiał prezydent miasta i senator Andrzej Person. Przewodniczący Rady Miasta Władysław Skrzypek ocenił, że Zagajewski był "wspaniałym człowiekiem, który jest chlubą miasta".
Grób okryły gęsto wieńce z ozdobnymi szarfami i skromne wiązanki.
- On był w naszym życiu od zawsze. Nie ma chyba włocławianina, który by nie widział pana Stanisława otoczonego ukochanymi psami - powiedział ocierając łzę jeden z licznie zgromadzonych sąsiadów.
W domu Zagajewskiego trwały tymczasem ostatnie porządki. Na krześle w pokoju wisi jeszcze jego niedłączna kamizelka. Jak dotąd nie ma decyzji, czy mieszkanie posłuży upamiętnieniu Mistrza, czy zostanie przekazane do zasobów komunalnych.