- Z całego serca chcę wam płacić. No, ale nie mogę. Mam od niedawna dziewczynę, która mieszka na drugim końcu Bydgoszczy. Nie kupiłem sobie biletu miesięcznego, więc, żeby do niej jeździć, muszę kasować bilety. To drogo mnie wychodzi. Na przejazdy do sympatii wydaję tyle, że brakuje na opłaty za mieszkanie - tłumaczył pewien bydgoszczanin.
Niespodziewane wesele
Inni lokatorzy, zadłużeni na kilka czy kilkanaście tysięcy złotych, opowiadają, że musieli wszystko wydać na lekarstwa albo mieli inne, niespodziewane wydatki. Jakie na przykład? A choćby jeden z mieszkańców twierdził, że musiał córce wyprawić wesele. "To nie wiedział pan, że w rodzinie szykuje się ślub", pytali w dziale windykacji spółdzielni mieszkaniowej. - No nie - odparł mężczyzna. - Okazało się, że córka jest w ciąży i trzeba było szybko załatwiać wesele. Nie przewidziałem takiego wydatku.
Zły widok z okna
Bydgoszczanka upierała się, że zadłużenia wobec spółdzielni nie spłaci. - Klatka schodowa wymaga remontu, nie podoba mi się też wysokie piętro, zbyt mała piwnica i widok z okna, więc płacić nie zamierzam. Tyle, że kobieta mieszkała w tym wieżowcu od 20 lat. I zawsze na tym samym piętrze, i zawsze miała ten sam widok z okna i tę samą piwnicę...
To był napad!
Inny lokator mówił, że właśnie szedł z pieniędzmi do administracji, żeby zapłacić za czynsz, aż tu nagle został napadnięty i okradziony z gotówki. "To dlaczego nie zgłosił pan tego na policję", dopytywali pracownicy spółdzielni. "Nie chciałem im robić kłopotu", usłyszeli w odpowiedzi.
Ja tu nie mieszkam
Była też kobieta, która nie chciała uregulować rachunków wobec administracji, bo... większość czasu spędza u swojego partnera, więc ze swojego mieszkania nie korzysta, to i płacić nie planuje za lokum.
Dajcie mi pracę
Pewien bojowo nastawiony pan (nie miał stałego zatrudnienia, dorabiał sobie na budowie) powiedział w administracji wprost: - Załatwcie mi dobrze płatną pracę, to będę wam czynsz płacił regularnie.
Pomysłowy kredytobiorca
Pracownicy banków też mogą liczyć na inwencję klientów. Jeden z nich mówił, że zgubił umowę kredytową, więc zapomniał płacić raty. Inny oznajmił, że nie miał na to czasu (chociaż od ostatniej wpłaty minęło prawie pół roku). Kolejny - że wpłaca, ale nie wie, co się dzieje, że przelewy nie dochodzą. Jeszcze inny, że chyba pomylił konto bankowe i w ogóle... bank.
Czytaj e-wydanie »