https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zapisał opiekunom fortunę. Tak przypomniał o sobie rodzinie

Małgorzata Moczulska
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Pixabay
Towarzystwo „Hospicjum” ze Świdnicy otrzymało kilkumilionowy spadek od pacjenta, którym zajmowało się przez wiele miesięcy. O pieniądze musiało przez cztery lata walczyć w sądzie, bo po śmierci mężczyzny przypomniała sobie o nim, a raczej o jego majątku, rodzina. W tym czasie, mimo że spadek był pod opieką kuratora, dom obrabowano, a z kont zmarłego zniknęło 200 tys. zł.

Juliusz Widera był bardzo zamożnym człowiekiem. Miał duże oszczędności, kilka domów, działki budowlane i dobrze prosperującą firmę, a w domu w Bystrzycy Górnej gdzie mieszkał: obrazy, cenne antyki, srebra rodzinne i złotą biżuterię. Był też człowiekiem bardzo samotnym. Najbliższa rodzina nie utrzymywała z nim kontaktów, dlatego kiedy zachorował na nowotwór kości, przez blisko rok opiekowali się nim wolontariusze ze świdnickiego Towarzystwa Hospicjum.

W ramach wdzięczności trzy miesiące przed śmiercią zapisał im cały swój majątek. Towarzystwo za pieniądze za spadku chciało wybudować i wyposażyć stacjonarne hospicjum. Tyle, że musiało o spadek przez cztery lata walczyć w sądzie, bo po śmierci mężczyzny przypomniała sobie o nim, a raczej jego majątku, rodzina. W tym czasie mimo, że spadek był pod opieką kuratora, który otrzymał za to 20 tys. zł - dom obrabowano, a z kont zmarłego zniknęło 200 tys. zł.

- Jesteśmy zbulwersowani skalą zaniedbań podczas sprawowania sądowego nadzoru nad majątkiem spadkodawcy- mówi wprost Joanna Gadzińska, prezes Towarzystwa Hospicjum w Świdnicy. - To co zastaliśmy w tym domu trudno opisać. To wygląda jak pobojowisko. Nie ma tu już nic cennego, ukradziono sprzęt RTV i AGD, ze ścian powyrywano armaturę, brakuje też wielu zabytkowych przedmiotów, m.in. obrazów czy pochodzącej z XVII wieku książki - dodaje Gadzińska.

Kurator majątku broni się, że „opiekę” nad spadkiem objął rok po śmierci spadkodawcy i zaznacza, że wszystkie procedury dotyczące zabezpieczenia budynku zostały zachowane.

Hospicjum nie odpuszcza. Będzie analizować wszystkie sprawozdania i czynności podejmowane przez kuratora. Wstąpiło też do prokuratury o wyjaśnienie kradzieży z kont zmarłego 200 tys. zł i chce odzyskać pieniądze, które zaraz po śmierci ukradli mu jego pracownicy (poza pieniędzmi ukradli również samochód terenowy Nissan oraz auto ciężarowe).

- To historia ku przestrodze, bo winnych zapewne nie znajdziemy. Każdy uważa, że działał w granicach prawa - dodaje Joanna Gadzińska. - W przypadku naszego darczyńcy nikt nie miał interesu by zabezpieczyć majątek, konta bankowe, sprzęty. Tragizmu tej historii dodaje fakt totalnej wydaje się ignorancji organów ścigania, które nie potrafiły wykryć sprawcy kradzieży, zarówno wtedy gdy zawiadamiający świadkowie podawali nawet numery rejestracyjne samochodu wywożącego majątek, jak i wówczas, gdy nieznany sprawca, przez okres ponad roku po śmierci spadkodawcy regularnie wypłacał pieniądze z bankomatu, posługując się kartą bankomatową zmarłego.

W 2013 roku w ramach budżetu obywatelskiego Towarzystwo „Hospicjum” wygrało konkurs, ogłoszony przez miasto i rozpoczęło realizację budowy w oparciu o dotację miejską w wysokości 900 tys. złotych. Budowa miała być realizowana w oparciu o środki własne organizacji, które miały wpłynąć właśnie ze spadku. Fakt, że sprawa spadkowa ciągnęła się latami, a Towarzystwo mimo starań o kredyt, nie zebrało pieniędzy na kontynuację zadania sprawa budowy mocno się skomplikowała. Musiało dojść do zwrotu otrzymanej od miasta dotacji (w tym wypadku w formie rozpoczętej budowy). Tak bowiem wymagały przepisy, dotyczące finansów publicznych. Cały czas jednak prezydent Świdnicy Beata Moskal-Słaniewska, podkreślała, że jeśli zmienią się uwarunkowania, jest gotowa wrócić do rozmów o budowie. I takie rozmowy właśnie się toczą.

Komentarze 44

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

B
Bernadetta
Po śmierci jak hieny członkowie danej rodziny rzucają się na wszystko po zmarłym zmarłej wielu którzy są pominięci w testamencie potrafią posunąć się do prób sądowego podważenia testamentu robiąc że zmarłego wariata chcąc po jego śmierci wykazać że w czasie spisania testamentu był chory psychicznie. Bernadetta
g
g
odsiadka za nasze ????
a ciężkich robót już nie ma ????
A
Aleksander Wojtas
zapis majątku na psa lub kota
to szczyt głupoty
z
zniesmaczony
szkalowanie zmarłych, zwłaszcza tych, których się nie znało, jest poniżej jakiegokolwiek poziomu. Za to też jest karma
z
zniesmaczony
gdyby nie chciwi i pazerni złodzieje
z
zniesmaczony
na swój zapracuj sam, zamiast czekać na śmierć rodzica
z
zniesmaczony
chyba jesteś z tej "rodziny" zmarłego, żaden normalny człowiek nie wklejałby tu takich hienowatych komentarzy. Fajnie się jeździ kradzioną furą?
K
Krtys
nie walczą w sądach o majątki po zmarłych, również tych zapisanych na psa czy kota
B
BadBunny
Jeśli jest testament notarialny, to sprawa spadkowa jest formalnością i powinna trwać najwyżej miesiąc. Czemu trwa 4 lata? Odpowiedź w tytule. To samo z lekarzami jest: chcesz się doczekać jeszcze za życia - zapłać za wizytę. Rząd się głupio bawi w trybunały niekonstytucyjne zamiast personalnie za ryj wziąć po prostu.
A
A6
Moja historia: kiedy babcia zachorowała (czasy, gdy nie mówiło się o Alzeimerze, tylko o sklerozie, zdziecinnieniu i złośliwości), zostałam z nią całkowicie sama na dwa lata. Reszta rodziny miała wygodnie. Opiekowałam się z serca. Nawet nie wiedziałam, że mam coś zapisane. Po Jej śmierci nagle znalazły się Jej dzieci, zachłanne stadko moich cioć i wujek. Odpuściłam sobie, nie chciałam w tym uczestniczyć, udowadniać w sądach. Wyszłam z założenia: nie dostałam, ale nic nie straciłam przecież. Minęło blisko 30 lat, a ja mogę spojrzeć w lustro.
w
wili
To zależy ..bo jeżeli w testamencie zapisał że wydziedzicza ich np dlatego ze nie opiekowali sie nim i nie interesowali jego choroba to nic nie dostaną
o
obi wan
bo skoro ty nim jesteś to ja nim nie chcę być! Być dumnym z chciwości, pazerności, zapóźnienia mentalnego, światopoglądowego, cywilizacyjnego i kulturowego ??????
O
Olek
byl spisany pod presją, bądż przy spisywaniu testamentu starszy Pan byl niepoczytalny
Wtedy tę sprawę rozstrzyga sąd
d
d
z pewnością
g
gosc
wychodzi na to ze panstwo polskie niejest panstwem prawa pomijam cala graboerz i dewastacje ale moje ostatnie slowa nie sa honorowane nadal sady decyduja wiec jeszcze daleko nam do cywilizacji mysle ze sejm winien wydac ustawe ktoraby moje ostatnie slowa spisane przed notariuszem ale nie tylko jako ostateczne i nie podlegajace zadnemy orzecznictwu osrodek pomocy winien dochodzic teraz od panstwa odszkodowania czego mi zycze a zlodziejom wyrokow do bezwzglednej odsiadki
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska