Kibice Zawiszy nie wpuszczeni na mecz w Niecieczy
W porównaniu z inauguracyjnym meczem w wyjściowej jedenastce Zawiszy zaszły dwie zmiany. Na ławce rezerwowych usiedli Rafał Piętka i Benjamin Imeh. Ich miejsce zajęli Błażej Jankowski i Rafał Leśniewski.
Ten pierwszy zagrał przed linią obrony i asekurował poczynania defensorów. Z tego też powodu łatwiej grało się parze środkowych pomocników: Martinsowi Ekwueme i Pawłowi Zawistowskiemu. Z kolei Leś-niewski absorbował obrońców Termaliki.
- Założenie było takie, by nie stracić gola, dlatego trener zalecił mi, bym grał przed obrońcami i czyścił przedpole - tłumaczył Jankowski. - Grało mi się całkiem nieźle. Zawodnicy z Niecieczy nie stworzyli sobie jakiejś klarownej okazji - dodał defensywny pomocnik, który na tej pozycji zagrał po raz pierwszy.
Dominacja do przerwy
Od początku trwała walka o zdominowanie środka pola. Lepsze wrażenie sprawiali zawi-szanie. Ich akcje były płynniejsze i prowadzone w szybszym tempie. Wygrywali większość pojedynków indywidu- alnych. Była duża poprawa, jeśli chodzi o wykonywanie stałych fragmentów gry. Ostre bite piłki przez Zawistowskiego siały duży niepokój na przedpolu bramki gospodarzy.
- Cieszę się, że trener mi zaufał i pozwolił wykonywać rzuty wolne i rożne - mówił pomocnik Zawiszy. - Na razie nie ma jeszcze efektu bramkowego, ale jestem przekonany, że jak się zgramy, to będziemy strzelać gole - dodał Zawistowski, który także w porównaniu z pierwszym meczem został przesunięty bardziej do przodu.
Właśnie bydgoszczanie pierwsi stworzyli groźną akcję. Zza pola karnego mocno uderzył Wahan Geworgian. Piłkę odbił Sebastian Nowak, ale przy dobitce skiksował Leśniewski. - Mam żal do siebie o tą zmarnowaną sytuację - przyznał napastnik Zawiszy. - Trener uczulał nas, że bramkarz paruje piłkę, szkoda, że nie udało mi się wykorzystać tej okazji, bo wtedy mecz mógły się lepiej dla nas potoczyć. Były emocje związane z grą w pierwszym składzie. Do przerwy moja gra wyglądała lepiej, niż w drugiej połowie. Mam nadzieję, że jeszcze dostanę szansę od trenera i ją wykorzystam - dodał napastnik.
Zawiszanie także mądrze się bronili. Rzadko dopuszczali rywali pod swoje pole karne. Zniecierpliwieni kibice Termaliki zaczęli krzyczeć: - Nieciecza grać!
Jedyną groźną akcję gospodarze przeprowadzili w końcówce pierwszej części gry. Dariusz Pawlusiński zagrał do Andrzeja Rybskiego, ale eks-zawiszanin był na pozycji spalonej i sędzia słusznie nie uznał strzelonego przez niego gola.
- Zaprezentowaliśmy się słabiej, niż przed tygodniem w Katowicach - przyznał napastnik Termaliki. - Zawisza zagrał niezły mecz i podział punktów jest chyba zasłużony - dodał były gracz bydgoskiego klubu.
Nie uporządkowali gry
Po przerwie optyczną przewagę mieli miejscowi. Częściej byli przy piłce, a grę przenieśli na połowę Zawiszy. Jednak niewiele z tego wynikało, bo nie mieli żadnej klarownej sytuacji. Bydgoszczanie za szybko pozbywali się piłki. Nie było zawodnika, który przytrzymałby futbolówkę i próbowałby wziąć na siebie ciężar gry.
Jedną z nielicznych kontr wyprowadził Kamil Majkowski. Po minięciu obrońcy ostro zacentrował w pole karne. Nowak ponownie odbił piłkę przed siebie. Zaatakował ją wślizgiem, ale niestety futbolówka przeleciała nad poprzeczką.
Kibice przed stadionem
Do Niecieczy przyjechało około 170 kibiców Zawiszy. Jednak nie zostali oni wpuszczeni na stadion. -
Liczba osób, które przyjechały na mecz przekraczała tą zgłoszoną dwa dni wcześniej z Bydgoszczy - poinformował Robert Kozak, młodszy aspirant KMP w Tarnowie. - W związku z niedopełnieniem przepisów PZPN przez tę grupę, nie została ona wpuszczona na teren stadionu - dodał.
Kibice oglądali mecz i dopingowali swoich piłkarzy z parkingu, siedząc w autokarach lub na ich dachach. Po zakończeniu meczu piłkarze wyszli ze stadionu, by podziękować za doping.
Próbowaliśmy się skontaktować z Maciejem Zawadzkim, prezesem Stowarzyszenia Kibiców Zawiszy Bydgoszcz, by uzyskać jego opinię w sprawie, ale nie podnosił telefonu.