Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawisza Bydgoszcz po meczu z Ruchem

DARIUSZ KNOPIK
ponownie wpisał się na listę strzelców.
ponownie wpisał się na listę strzelców. fot. Paweł Skraba
Tylko remis z Ruchem Zdzieszowice. Jednak nie sama strata punktów boli, ale przede wszystkim styl gry bydgoszczan. A właściwie jego brak.

Zawisza Bydgoszcz - Ruch Zdzieszowice

W porównaniu z ostatnim meczem przeciwko Miedzi Legnica było aż sześć zmian w składzie, ale tylko dwie wymuszone kartkami. Bydgoszczanie wrócili też do swojego tradycyjnego ustawienia, zamiast klasycznego systemu 1-4-4-2, którym grali na Dolnym Śląsku przed tygodniem.

Zawiszanie zaczęli z animuszem, ale z każdą kolejną minutą tracili werwę. Początkowo każdą akcję starali się zakończyć strzałem, ale z reguły były to próby niecelne. Jedynie Cezary Stefańczyk ładnie uderzył z rzutu wolnego, ale trafił tylko w poprzeczkę. Kilka centymetrów niżej i byłaby radość ze zdobytej bramki.

Kołyska dla Mateusza

Jednak kolejna akcja zakończyła się sukcesem. Płaskim strzałem przy słupku popisał się Wojciech Okińczyć, a za chwilę wszyscy bydgoszczanie przy linii bocznej "robili'' kołyskę. Była dedykowana dla dziecka Szymona Maziarza. - To na cześć mojego syna Mateusza, który urodził się 22 marca - wyjaśnił "Mazi''. - Nie udało się przed tygodniem w Legnicy. Wyszło dzisiaj. Szkoda, że mecz nie zakończył się naszym zwycięstwem. Po przerwie coś się zacięło się w naszej grze. Ruch przesunął się do przodu, a my sobie nie radziliśmy. Nie graliśmy piłką - mówił pomocnik "Zetki''.

Niemoc po przerwie

Tak słabo grających zawodników Zawiszy w drugich 45 minutach dawno na Gdańskiej nie widziano. Bydgoszczanie nie potrafili wymienić ze sobą kilku podań, popełniali proste straty, dużo było błędów indywidualnych. Piłkarze ze Zdzieszowic, nie mając nic do stracenia zaatakowali. Efektem przewagi był gol wyrównujący. Po rzucie rożnym zawiszanie nie potrafili wybić piłki z własnego pola karnego. Ta trafiła do samotnie stojącego Leszka Juszczaka, który pokonał Łukasza Zapałę.

- W przerwie powiedzieliśmy sobie kilka ostrych słów, bo w 1. połowie mogliśmy się wstydzić się za naszą grę - stwierdził Andrzej Polak, trener Ruchu. - W 2. dotrzymywaliśmy kroku Zawiszy. Byliśmy w bardziej komfortowej sytuacji, niż Zawisza, który jest poddawany presji. Punkt cieszy, ale piłkarsko to było przeciętne widowisko.

Za mało strzałów

Stracona bramka na długie minuty rozbiła miejscowych, którzy nie potrafili skonstruować żadnej akcji. Bardzo rzadko decydowali się na strzały na bramkę. Po dwóch próbach Benjamina Imeha i Galdino bramkarz Ruchu Marcin Feć był w opałach. W obu przypadkach wybijał piłkę na rzut rożny. Szkoda, że gospodarze tak rzadko tego próbowali.

Miejscowi już po raz drugi w rundzie rewanżowej nie potrafili na swoim boisku zgarnąć całej puli. Strata punktów kosztowała ich spadek z pozycji wicelidera na rzecz Miedzi. A za plecami czai się GKS Tychy z dwoma meczami zaległymi. Pojedynek z tyszanami już w sobotę.

- W pierwszej połowie graliśmy w miarę poprawnie. Gol padł po ładnej akcji. Po przerwie Ruch zaatakował nas dość wysoko, a my graliśmy za nerwowo i mieliśmy za dużo prostych strat. Gola straciliśmy po stałym fragmencie. Nie potrafiliśmy wybić piłki, choć były ku temu okazje. Drużyna, która walczy o awans nie powinna remisować u siebie - podsumował trener Maciej Murawski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska