Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zazdrość nad Prusiną

[email protected]
Na rękach by ją nosili... Ku zadowoleniu chłopaków, Karina wjechała na ich kajaki.
Na rękach by ją nosili... Ku zadowoleniu chłopaków, Karina wjechała na ich kajaki. autor
Przyznaję, powodowała nami Zazdrość i to przez duże "Z" pisana. Tak wiele rzek płynie przez Bory Tucholskie, a nasze kajaki wciąż w hangarze.

Przyznaję, powodowała nami Zazdrość i to przez duże "Z" pisana. Tak wiele rzek płynie przez Bory Tucholskie, tysiące turystów z ich uroku korzysta, a nasze kajaki wciąż w hangarze.

- Jedziemy na Prusinę. Łajby w Zazdrości zwodujemy - rzucił ktoś jakby Amerykę odkrył.
A nie odkrył, bo na tę piękną rzekę kajakarze "Bydgostii" wyprawiają się na swych górskich jedynkach przynajmniej raz w roku.

W sercu kniei
Tak piękna jest Prusina, w samym sercu borowiackiej kniei przed okiem większości turystów ukryta.

Przy tym dwa oblicza odkrywa - rzeki nizinnej wijącej się szeroką doliną pośród zielonych łąk i potoku górskiego, zatem bystrego, pędzącego zwężonym korytem na łeb na szyję, bulgoczącego niczym wrzątek na kamienistych szypotach.
Gdy zaś jeszcze dzieło pracowitych bobrów na szlaku przyjdzie nam podziwiać, szczęście będzie pełne. Oto tamy przegrodzą rzekę, z szumem spływającej wody kajaki skoczą niczym pstrągi...

Ekscytująca przygoda
Przygodę na Prusinie zaczynamy - gdzieżby indziej - przy moście we wsi Zazdrość.
Przed nami ponad 8 kilometrów, ale jakże ekscytujących. Zanim wysiądziemy z kajaków w Tleniu, czeka nas kilka godzin zapasów z niepokorną rzeką, znaczonych siniakami na ciele i potem. Nie ma takiego śmiałka, który by swoją porcję cięgów od Matki Natury nie otrzymał.

Cóż, kiedy pod leżącymi drzewami trzeba się skłonić, pod zwisającymi nisko gałęziami przepłynąć, a czasem kolegom w tarapatach pomóc.
A wszystko bez wychodzenia z kajaka, bo kto kokpit opuści - ten trąba i gamoń. Taki to sport, z mocną dawką adrenaliny we krwi, siły i sprawności wymagający. Ale spokojnie - to wciąż turystyka, tylko kwalifikowana, dla ludzi z pasją, poszukujących mocnych wrażeń i w wodzie zakochanych.

Kajakarstwo zwałkowe
O tak zwanym kajakarstwie zwałkowym już pisaliśmy na łamach, ale wypada przypomnieć, że polega ono na pokonywaniu w kajaku leżących w korycie rzeki (zwalonych) drzew, stąd ta tajemnicza trochę nazwa.

Zwykłe kajaki do tego się nie nadają - są za duże, za długie, za mało odporne na uszkodzenia. Na rzece zwałkowej najlepiej sprawuje się krótki i zwrotny kajak górski. Zadarty dziób i niewielkie rozmiary pozwalają mu na pokonanie lub sprawne ominięcie większości przeszkód. Polietylen, z którego wykonany jest kadłub, wytrzymuje uderzenia o drzewa i skały.

Są jednak przeszkody, których z marszu sforsować się nie da. Wtedy przydają się pomocne dłonie towarzyszy - uniosą dziób kajaka, popchną od rufy, wciągną na drzewo.

Gdy szumi woda...
We wsi Zazdrość Prusina toczy swe wody 87 metrów nad poziomem morza, uchodzi zaś do Wdy na wysokości 67,3 metry, a to oznacza prawie 20-metrową różnicę.
Nurt jest zatem szybki, średnio 2,5 promila. Szczególnie bystry odcinek zaczyna się za Łążkiem i nie odpuszcza aż do ostatniego mostka dla pieszych przed Tleniem.

W 7-osobowej grupie większość wytrawni wodniacy stanowią. Wśród nich wszakże jeden żółtodziób - Karina z Grudziądza. Eskorta jednak czujna, drogę pośród drzew torująca. Nic więc złego zdarzyć się nie może. Zresztą wśród nas jest lekarz - Paweł Korsak z Bydgoszczy. W takim towarzystwie można czuć się bezpiecznie. Sama zaś Karina szybko umiejętności zdobywa, z uśmiechem przeszkody forsuje.

Na brzeg wychodzimy na lewym brzegu rozlewiska Wdy w Tleniu, gdzie ląduje też wielu kajakarzy spływających Wdą właśnie. Opodal przecież restauracja "Samotnia", magicznym zapachem gorącej strawy zapraszająca.

Ziemie Lasaków
Okolice Śliwic, Zazdrości i Łążka to Bory Tucholskie, etnograficznie zaś pogranicze borowiacko - kociewskie.

Stąd też - jak twierdzą mądre głowy - tutejsza ludność stanowi przejściowe ogniwo pomiędzy rdzennymi Kociewiakami a Borowiakami Tucholskimi. Dokładniej mówiąc są to Lasacy lub Borusy - potomkowie smolarzy, bartników, drwali, kopaczy bursztynów, którzy żyli tu już w XII stuleciu.

Do dziś we wsiach nad Prusiną zachowało się wiele starych, drewnianych chałup. Niektóre pamiętają XIX stulecie.

Rzeka w pigułce
Źródła Prusiny biją w pobliżu wsi Klaniny i Zimne Zdroje w Pomorskiem, w niewielkiej odległości od rzeki Wdy.

Prusina jest najdłuższym, 28-kilometrowym dopływem tej rzeki, płynącym południkowo w większości przez nasze województwo. Wpada do Wdy, a właściwie do sztucznego jeziora Żur w Tleniu - jednej z największych miejscowości letniskowych w Borach Tucholskich.

Spływ można rozpocząć już we wsi Osieczna przy moście na drodze do Starogardu. Stąd do ujścia jest ponad 23 km. Pamiętajmy jednak, że Prusina nie nadaje się do spływów masowych. Im mniejsza jest grupa, im mniejszymi kajakami dysponuje tym lepiej. Reporter "Pomorskiej" przepłynął cały szlak.

Dojazd
Do Zazdrości dojedziemy z Tlenia, obierając kierunek na Śliwice. Za Łążkiem wjeżdżamy w lasy, wypatrując drogowskazu "Zazdrość". Najlepszy dojazd do Tlenia zapewnia droga lokalna z Tucholi, zaś z przeciwnego kierunku - droga nr 239 ze Świecia (nie z obwodnicy!) do Krąplewic. Tam zjeżdżamy na drogę lokalną w stronę Osia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska