https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Żeby święta były białe

Tekst i fot. BOGUMIŁ DROGORÓB [email protected]
U Rafała i Joanny - przy choince dziadkowie i wnuczki Martyna i Alicja, czekają na swoich z Gdańska i Nowego Miasta
U Rafała i Joanny - przy choince dziadkowie i wnuczki Martyna i Alicja, czekają na swoich z Gdańska i Nowego Miasta
Chociaż na śnieg i mróz narzekają, ale gdy puchowy śniegu tren rozłoży się na polach, w ogrodzie przed domem - jest im bardziej przyjemnie.

To znak, że są święta.
Zygfryd Kurnikowski z rodziną mieszka w Nowym Dworze Bratiańskim. Pierwszy dom po lewej stronie szosy, jadąc od Nowego Miasta Lubawskiego.
Wieś go zna lepiej niż kogokolwiek, może z wyjątkiem proboszcza z Radomna. Jest bowiem pan Zygfryd obdarzony zaufaniem społecznym i sołtysuje. Dziś, choć sprawy wsi są jego codziennością, ma równie ważne zadanie - zakupić dobrą choinkę.
- Od tego, w zasadzie wszystko się zaczyna. Jest w domu choinka, już czuje się świąteczną atmosferę - mówi sołtys. Zarzeka się jednocześnie, że sołtysem jest tylko dla wsi. W domu głową rodziny jest żona - Elżbieta.
Choinka nie musi być wysoka, do sufitu. Tak było kiedyś, od blisko dziesięciu lat w domu Kurnikowskich jest srebrzysty świerk w doniczce, metrowej wysokości, czasami niższy.
- Wszystkie świerki z Bożego Narodzenia zasadzam wiosną w ogrodzie. Mam już dość pokaźny rząd. Tak żeśmy uznali, że będzie lepiej - tłumaczy.
Wychodzimy przed dom. Niektóre świerki wybiły już wysoko, tylko jeden nie przyjął się, a jeden ucierpiał, gdy wieszano światełka choinkowe. - Nie wiem dokładnie co się stało, pewnie przez prąd? - zastanawia się sołtys.
W obejściu tylko garaże i pies. Ziemię sołtys wydzierżawił, inwentarza nie ma. Zatem tylko do Barego pójdą w wigilijny wieczór z kością smakowitą.
Na wigilijną wieczerzę zjadą: z Nowego Miasta Lubawskiego najstarsza córka Marzena z mężem Krzysztofem i dziećmi, czternastoletnim Szymonem i pięcioletnim Kubą. Z Gdańska przyjedzie druga córka Magda - z mężem Maciejem. A z góry, do stołowego, zejdą syn z synową - Rafał i Joanna z dwiema córeczkami, dziewięcioletnią Martą i siedmioletnią Alicją.
- W takim gronie zasiądziemy przy wigilijnym stole. A co na nim będzie? - zawiesza głos żona sołtysa.
- Babci, powiedz! - nalega Marta, zwana też Martynką. - Powiedz, że ja też ci pomagam. No powiedz, że robię pierogi!
Babcia Elżbieta potwierdza, że Martynka potrafi już doskonale zakręcić się w kuchni.
- Pierogi lubię ja - przekonuje Martynka. - Ale ruskie. Te z kapustą i grzybami, to innym smakują.

Gospodyni wylicza, że oprócz pierogów: barszcz z uszkami, karp w galarecie, karp smażony, śledzie, ryba po grecku, trzy rodzaje sałatek warzywnych, oczywiście, bez mięsa, bo post to post, dalej: kapusta z grzybami, ryba na słodko, dużo ciasta: makowiec, jabłecznik, trzy bity. To takie ciasto z trzech części, karmelu śmietany i masy, kompot z suszony owoców.
- A chlebek? - Martynka pilnie słucha wyliczania babci.
- Naturalnie, pieczywo też.
- I żadnych trunków - dodaje dziadek Zygfryd. Nie ma takiego zwyczaju.
Wigilię zaczną punktualnie o 16. Bo zięć, Krzysztof, ma dyżur w iławskiej firmie komunalnej. Musi tam być o 19. Ale na śniadanie już wróci i święta wolne. Z Gdańska przyjadą zapewne w sobotę. Rafał z Joasią i dziewczynkami, po prostu, zejdą z góry.

Już żałują, że według prognoz nie będzie śniegu.
- Białe święta, to zawsze inaczej. Nawet kiedy raz tak było, że Rafał cały wigilijny dzień musiał jeździć traktorem z pługiem, w stronę Radomna, Jamielnika, to jednak na wieczerzę byliśmy razem. Przestało padać, za oknem mróz - wspomina sołtys.
Wieczór zakończą pasterką. Kiedyś cała wieś szła na piechotę, w śniegu, mrozie, prawie pięć kilometrów do kościoła w Radomnie.
- Mimo to jakoś raźniej było. A dziś, każdy wsiądzie w samochód, po drodze nie spotkasz nikogo. To już inne czasy - dodaje babcia Elżbieta.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska