Popiersie Lecha Kaczyńskiego w Grudziądzu
Był hymn, patetyczny wiersz i przemówienia. Było podniośle i uroczyście - popiersie odsłonięto w sobotę obok pomnika Solidarności. Gdy tylko "Pomorska" o tym poinformowała w naszej redakcji rozdzwoniły się telefony, a na portalu pomorska.pl rozpoczęła się burzliwa dyskusja internautów. Opinie? Oczywiście - podzielone i często podszyte emocjami.
- Ten pomnik to kolejny ołtarzyk, który ma ludzi przekonać, że Lech Kaczyński był bohaterem. A tak naprawdę był on przeciętnym prezydentem! - podkreśliła przez telefon pani Bożena.
Jako kontrę do tej opinii można przedstawić pogląd pani Marii Mysłek: - Postawienie popiersia to bardzo dobra inicjatywa. Prezydentowi Kaczyńskiemu należało się takie upamiętnienie.
Z kolei inna pani Maria, mieszkanka osiedla Strzemięcin podkreśliła: - Popiersie mogło stanąć, ale pod jednym warunkiem: w referendum powinna się zgodzić na to większość mieszkańców! A referendum nie było.
"W samolocie nastąpił wybuch"
Można było się spodziewać, że popiersie podzieli grudziądzan. Jeszcze większe emocje wywołuje jednak napis, który pojawił się na postumencie: "zginął tragicznie nad Smoleńskiem". Jak to rozumieć?
- Uważam, że w prezydenckim samolocie, przed momentem zderzenia z ziemią, nastąpił wybuch i to on był przyczyną śmierci m.in. Lecha Kaczyńskiego. Dlatego na postumencie znalazł się taki napis - nie ukrywa Zbigniew Zelmański, inicjator budowy popiersia nieżyjącego prezydenta RP.
I dodaje, że - choć monument stoi na miejskim terenie - treść napisu nie była konsultowana z urzędnikami.
Na uroczystości odsłonięcia popiersia obecny był prezydent Robert Malinowski, ale jak - mówi - nie zwrócił uwagi na napis na postumencie.
- Ale nie przeszkadza mi on - przekonuje "Pomorską" włodarz Grudziądza.