Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ziemia mogileńska. Gdzie były najlepsze pączki?

(BW)
Fot. Archiwum
Jak co roku, czwartek przed Środą Popielcową rozpoczyna ostatni tydzień karnawału? W ten dzień mieszkańcy ziemi mogileńskiej, tak jak w Wielkopolsce i na Kujawach, objadają się pączkami.

Przed Wielkim Postem należało się najeść do syta dobrych rzeczy. Potem wytańczyć i wybawić. W najdawniejszych czasach spożywano w tych dniach kiełbasy, kaszę, słoninę, skwarki i inne potrawy najbardziej tłuste. Pierwsze pączki wcale nie przypominały dzisiejszych smakołyków.

Dobre, bo domowe

Sporządzano je z chlebowego ciasta, nadziewanego słoniną, smażonego na smalcu. Od XVI w. na stołach mieszczańskich oprócz mięsiwa pojawiły się smażone na tłuszczu słodkie racuchy, bliny i pampuchy. Delikatniejsze i lepsze ciasta jak pączki i chruściki smażyli cukiernicy w miastach już w XVII i XVIII w. Dotychczas nie wiadomo dokładnie, jakimi drogami łakocie te przywędrowały do nas. Pewne jest natomiast, że na dobre zwyczaj smażenia tych specjałów zadomowił się w regionie w XIX w.

Smakołyki dla kozy

W miasteczkach i wiejskich zagrodach ziemi mogileńskiej, w "Tłusty czwartek", gospodynie smażyły zapustne smakołyki z przeznaczeniem dla orszaku przebierańców, czyli kozy, oraz na zabawę nazywaną jak w całej Wielkopolsce "podkoziołkiem". Przygotowanie ciasta nie zajmowało dużo czasu i było tanie, ponieważ jaja, śmietanę, mąkę, smalec i powidła na nadzienie zawsze można było znaleźć we własnej spiżarni. Mniej zamożni smażyli na patelni kładzione łyżką pampuchy.

- U nas w domu ojciec, który był piekarzem i cukiernikiem, robił pączki i drożdżowe chruściki. Po wojnie każdy hodował świnie, więc w domu był smalec, dokupowało się też tłuszcz do pączków "Ceres"- wspomina Teresa Wojciechowska z Mogilna.

Na pączki do Jamrego

- W Mogilnie po wojnie, aż do lat 80. XX w, najlepsze pączki i chruściki w tłusty czwartek kupowało się w cukierni Stanisława Jamrego przy ulicy Jagiełły - mówi Kazimiera Rosińska. Kunszt cukierniczy, smak jego wypieków pamięta się w mieście nad Panną do dziś. Według receptur mistrza, pączek musiał być tak pulchny, że kiedy ściskało się go dłonią i puszczało, ten po chwili rozciągał się z powrotem do pierwotnych rozmiarów. Tak lekki, aby go wiatr zdmuchnął z półmiska. I musiał mieć najwspanialsze nadzienie o smaku różanym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska