Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zjechał całą Europę wzdłuż i wszerz wożąc rektorów

Kamila Mróz
Rektorzy się zmieniają. On trwał. Mówi: - Nigdy nie jest mi łatwo, kiedy żegnam szefa, z którym pracuję kilka lat. Ale kiedyś trzeba pojechać ten ostatni raz. To zawsze bardzo trudne
Rektorzy się zmieniają. On trwał. Mówi: - Nigdy nie jest mi łatwo, kiedy żegnam szefa, z którym pracuję kilka lat. Ale kiedyś trzeba pojechać ten ostatni raz. To zawsze bardzo trudne Lech Kamiński
- Rektor w aucie zdejmuje marynarkę, rozsiada się, słucha muzyki - mówi Bogdan Kunklewski, który od 21 lat wozi Jego Magnificencję Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Już czwartego.

Na liście pana Bogdana są: prof. Sławomir Kalembka (już nieżyjący), prof. Andrzej Jamiołkowski, prof. Jan Kopcewicz i prof. Andrzej Radzimiński. Każdy inny. A ulubiony? - Lubiłem wszystkich rektorów, z którymi jeździłem - podkreśla pan Bogdan.

Przeczytaj także:Kierowca dostał aż 2 tys. zł mandatu. Za co? Kombinował z tachografem

Sąsiadem 18-letniego Bogdana Kunklewskiego był prof. Zbigniew Zdrójkowski z wydziału prawa. Mieszkał piętro niżej. To on zasugerował, aby dopiero co pełnoletni Bogdan starał się o pracę na uniwersytecie.

To było 37 lat temu.

Pan Bogdan zaczynał w studium wojskowym jako kierowca gazika krytego plandeką, który ciągnął armatę ze studentami mającymi szkolenia wojskowe na poligonie. Potem sam poszedł do wojska. Po powrocie jeździł wywrotką i mikrobusem. Później przesiadł się na autokar. Woził żaków trzy razy w tygodniu na basen do Chełmży. Tym samym autokarem jeździł za granicę z turystami. W wakacje woził zorganizowane grupy wczasowiczów.

Jest 1 października 1991 r. Godzina 6. Do drzwi pana Bogdana ktoś puka. - Okazało się, że to kolega, który wcześniej jeździł z rektorami. Dziś nie da rady. Ma atak nerek. Jest w strasznych bólach. I poprosi, abym to ja jechał z rektorem Kalembką na inaugurację roku akademickiego do Uniwersytetu Warszawskiego - opowiada.

Choroba kolegi okazała się poważna, pan Bogdan został kierowcą rektorów. Od tego czasu minęło 21 lat. Przejechanych kilometrów nie liczył. Zaczynał od omegi, przesiadł się do lancii, teraz "dosiada" vw passata. Najwięcej podróżował z rektorem Kalembką, który nie przepadał za samolotami. Nawet 90 tys. kilometrów rocznie! Rektor Kopcewicz też wolał auto.

Z szefami objechał całą Europę wzdłuż i wszerz. Nie bez przygód. Kiedyś zepsuło się auto. Trzeba było holować samochód i przedłużyć wizytę o jeden dzień. W Toruniu rektor Kopcewicz uczestniczył z kierowcą w stłuczce. - Wyjeżdżaliśmy do Krakowa. Na wysokości ogrodu zoobotanicznego ludzie wychodzili z tramwaju. Zatrzymałem się, aby ich przepuścić i wtedy z tyłu uderzył w nas samochód. Auto nie nadawało się do jazdy. Trzeba było szybko ściągnąć drugi wóz i przepakować rektora. Na szczęście nic mu się nie stało - wspomina.

Długie podróże zbliżają. Każdy z rektorów w czasie jazdy w samochodzie jest inny. Bez tej aury, którą pan Bogdan sam czuje, gdy wchodzi do nich oficjalnie do rektoratu. W samochodzie rektorzy zdejmują marynarkę, czegoś słuchają, coś piszą, śmieją się, żartują z kierowcą. Rektor Kopcewicz włączał swoje ulubione płyty jazzowe (przypomnijmy, że jest też muzykiem). Rektor Radzimiński woli mp3.
- Rozmawiamy o wielu rzeczach. I prywatnych, i o tym, co nas otacza. Po drodze jemy wspólnie posiłki. W wielu sytuacjach śpimy w tych samych hotelach. Rektorzy to naprawdę przesympatyczni ludzie. Rektor Kalembka, na przykład, był pasjonatem i wielkim znawcą kolejnictwa. Gdy zobaczył jakiś parowóz, potrafił powiedzieć o nim wszystko. Zresztą, z wykształcenia historyk, opowiadał o mijanych po drodze zamkach czy kościołach. Miał ogromną wiedzę. Pracując z takimi ludźmi człowiek ma pewnego rodzaju lekcje. Można się wiele nauczyć i wiele poznać - mówi kierowca.

Pewnej granicy jednak się nie przekracza. - Nie przechodzi się z rektorem na "ty" - zaznacza pan Bogdan.

Ta praca dyscyplinuje. Trzeba mieć poczucie odpowiedzialności. W niektórych sytuacjach należy być elastycznym. Musisz wiedzieć, kiedy można coś powiedzieć, a kiedy należy ugryźć się w język. I jeszcze uśmiech na twarzy. No i bez wątpienia trzeba być dyskretnym... nie tylko rozmawiając z dziennikarką.
W samochodzie rektora odbywają się też przecież poufne dyskusje. Co wtedy? - Podkręcanie radia mogłoby być niegrzeczne - tłumaczy pan Bogdan. - Powiem krótko. Jest taka zasada trzech małpek: nie słyszy, nie mówi i nie widzi. Należy ją przyjąć.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska