Zobacz wideo: Bydgoscy "wywiadowcy" w służbie:

Młoda kobieta wybierała się za granicę i na czas wyjazdu powierzyła swojego królika znajomej. Gdy go przekazywała, był zdrowy i najedzony. Ważył jakieś 2 kilogramy, więc waga była w porządku.
Wydarzyło się jednak coś, co w porządku nie było. Kobieta, będąc już za granicą, utrzymywała kontakt z opiekunką królika. Właścicielka poprosiła ją o przesłanie zdjęć zwierzątka. Chciała przekonać się, czy jest mu dobrze w nowym miejscu. Fotki dostała dopiero po dwóch dniach.
Zdjęcia dla właścicielki
Zauważyła na nich, że mały futrzak wygląda gorzej. Szybko poprosiła swoich krewnych o interwencję. Pojechali do opiekunki i odebrali króliczka. Zabrali go do weterynarza. Mały był mocno niedożywiony. Od czasu wyjazdu swojej pani, stracił pół masy ciała. Zwierzątko było tak osłabione, że nie mogło normalnie się poruszać. Tylne łapy mu się rozjeżdżały. Nie miało siły samodzielnie jeść i pić. Musiało być karmione za pomocą strzykawki. Lekarz zapisał mu tzw. karmę ratunkową, wzmacniającą organizm.
Nie wiadomo, jaka była przyczyna pogorszenia się stanu królika. Mogło to być zaniedbanie osoby, która sprawowała nad nim tymczasową opiekę. Istnieje też inna wersja: królik przestał pić i jeść z tęsknoty. O incydencie z królikiem bydgoszczanie usłyszeli w ubiegłym tygodniu. Podobne przypadki, gdy zwierzęta cierpią, zdarzają się w całej Polsce.
Śmierć psa
Kolejny przykład z września br. dotyczy małżeństwa, które zostawiło swojego psa w podpoznańskim hotelu dla zwierząt. Kilkunastoletni mały pies (jedna z najmniejszych ras) parę razy już przebywał w tym miejscu i nie było zastrzeżeń. Właściciele znowu powierzyli go prowadzącym hotel. Państwo wkrótce odebrało telefon z informacją o śmierci pupila. Ustalono, że został zaatakowany przez inne psy z hotelu i wykrwawił się. Rodzina obarcza winą prowadzących hotel. Według niej, nie upilnowali psów na wybiegu.
Prowadząca obiekt przekonuje, że do nieszczęścia doszło podczas zabawy, ale jej zdaniem piesek nie został zagryziony, lecz musiał być inny powód śmierci. Sekcja zwłok rozwieje wątpliwości.
Niekiedy ci, którzy sprawują opiekę nad zwierzętami, próbują ukryć prawdziwą wersję wydarzeń. Pewna prowadząca hotel dla psów skontaktowała się z kobietą, która powierzyła pod jej opiekę swojego psa. Szefowa hoteliku powiadomiła kobietę o zgonie czworonoga. Prowadząca obiekt wskazywała, że pies chorował na serce i że po tym, jak znalazła go martwego, zakopała go w ogrodzie. Tłumaczyła, że przez to nie musiała wydawać pieniędzy na sekcję zwłok i utylizację. Rodzina właścicielki psa próbowała odebrać zwłoki, ale tych zwłok na terenie hotelu nie było. Okazało się, że psiak żyje, ale ponad tydzień wcześniej zniknął. Prowadząca hotel wolała fikcyjnie uśmiercić „gościa” niż wziąć za niego odpowiedzialność.
Hotel dla zwierząt
Może to wszystko by się nie wydarzyło, gdyby właściciele wybierali dla swoich zwierząt właściwych tymczasowych opiekunów. Jeżeli w tej kwestii nie można liczyć na rodzinę czy znajomych, warto wybrać hotel dla zwierząt działający oficjalnie, więc taki, który prowadzi zarejestrowaną działalność i podpisuje z klientem umowę. Zapewnia nie tylko wygodne warunki i bezpieczeństwo, ale też pomoc weterynarza.