Mariola i Jacek Trepkowscy spod Chełmna oraz Andrzej Nitka z Nakła wyjechali w piątek do firmy Wolf w niemieckim Schwandorfie. Mieli pakować tam mięso za 5 euro na godzinę.
- Zgodnie z umową, w pracy mieliśmy się stawić w poniedziałek. Mimo to, tuż w piątek przywitała nas Sandra, brygadzistka z Litwy: "Gdzie wy się, kur..., podziewaliście? - relacjonuje Mariola Trepkowska. - Tłumaczenie, że mamy zacząć od poniedziałku do niej nie trafiało. Zaczęła wyliczać nam kary: 50 euro za zaspanie, 200 za dzień nieobecności i 400 za rozwiązanie umowy...
Zraziły one Czytelników. - Mimo to, zapytałam o szczegółowy zakres naszych obowiązków. - kontynuuje Trepkowska. - Kto się nami zajmie pierwszego dnia? Jak się mamy w pracy odmeldowywać? Czy jest lista obecności, czy czip? Sandra wrzasnęła na to: "Nikt nie będzie się z wami cackał. Jesteście tu od zapier..."
Trepkowska brnęła dalej: - Czemu pani się tak do nas odnosi? To, że potrzebujemy pracy nie oznacza, że można nas traktować jak śmieci.
Straciłam etat w Sharpie
Mówią, że Sandra zaśmiała się jej w oczy i pokazała hotel robotniczy. - Szybko zrobiliśmy wywiad wśród Polaków. Powiedzieli, że mamy stąd uciekać, bo niewiele zgadza się z tego, co obiecują - opowiada Andrzej Nitka. - Harują 12 godzin dziennie, zamiast 8. Pieniądze dostają z opóźnieniem. Są upychani w hotelu wedle uznania pani Sandry. Nie mieliśmy też dostać ani czipów, ani szafki na odzież. Sandra powiedziała, że mamy poprosić kogoś, żeby nam udostępnił swoją, a na halę przeciskać się przez bramkę z innymi. Tego już było za dużo. Wróciliśmy do kraju.
Pierwsze kroki skierowali do firmy Eurodab w Świeciu, która zatrudniła ich w Wolfie. - Wydaliśmy po 500 zł na podróż. Powinni nam zwrócić część pieniędzy, bo nie dotrzymali słowa - twierdzi Trepkowska. - Zachęcali nas do tej roboty, zrezygnowałam dla niej z etatu w Sharpie.
Piją, demolują, kradną
Bartosz Kubacki z Eurodab przyznaje, że zachowanie brygadzistki musiało być wulgarne, skoro tak szybko zraziło Czytelników. - Wyjaśnię to z panią Sandrą - obiecuje. - Chociaż mam żal, zwłaszcza do Trepkowskich. Nawet nie podjęli pracy, mimo że usilnie o nią zabiegali. Zrobiliśmy im przysługę, bo kandydatów do pracy w Wolfie mamy wielu.
Rotację w zakładzie (załoga liczy 70 osób, przewinęło się ok. 150) Kubacki tłumaczy zachowaniem Polaków. - Większość z nich zwolniliśmy dyscyplinarnie. Głównie za pijaństwo. Niektórzy kradli, inni demolowali hotel, kąpali się, np. w jajkach i oleju.się nie da opowiedzieć.ponosimy koszty podobnych zachowań.
- Ważna w takich sytuacjach jest kontrola w zakładzie - uważa Ewelina Wójcik, rzecznik Powiatowego Urzędu Pracy w Grudziądzu. - Przeszliśmy to, gdy trzy lata temu klienci krytykowali warunki lokalowe w Hiszpanii. Inspektorzy Wojewódzkiego Urzędu Pracy natychmiast tam pojechali. Dzięki temu, poprawiło się w hotelu.
Ostatnio urzędnicy nie mają sygnałów o tzw. obozach pracy za granicą.
