Straty byłyby jeszcze większe, gdyby strażacy nie wyciągnęli w porę z płonącej obory butli z gazem.
Na razie nie udało się ustalić przyczyny pożaru, chociaż strażacy nie wykluczają, że zawiniła lampa, którą rolnik dogrzewał prosięta.
Ogień w oborze zauważono o godz. 5.30. Gdy na miejscu pojawili się strażacy płonął już strop i część dachu. Akcję utrudniały ciemności oraz gęsty, duszący dym - efekt palącej się słomy, którą był docieplony strop. To główne powody, dla których nie udało się wyprowadzić większości zwierząt znajdujących się w oborze. Równolegle z jej gaszeniem, strażacy przez cały czas polewali wodą stojące w sąsiedztwie: stodołę i skład z drewnem. Istniało poważne zagrożenie, że płomienie przeniosą się na pozostałe budynki.
Jeszcze większym zagrożeniem były dwie butle z gazem, które znajdowały się w płonącej oborze. Strażakom udało się je jednak wyciągnąć.
Mimo tych wszystkich zabiegów, w których zaangażownych było 10 zastępów straży pożarnej, nie udało się uratować: dwóch krów, jałówki, cielaka, pięciu macior, 16 prosiąt i knura.