Mecz otwarcia mistrzostw Europy w piłce ręcznej mężczyzn - Polska 2016 był widowiskiem niezapomnianym. Regulamin zawodów jest skonstruowany tak, że nie ma spotkań nieważnych. Do drugiej fazy rozgrywek zabiera się bowiem punkty z meczów z rywalami, którzy także awansowali dalej. A Serbia kandydatem do tego awansu jest niewątpiwie. Zespół z Bałkanów jest dla biało-czerwonych od dawna rywalem niewygodnym. Kompletu kibiców w Tauron Arenie Kraków nie było, ale Mazurek Dąbrowskiego odśpiewany a'capella zrobił piorunujące wrażenie.
Michał Jurecki rozpoczął strzelanie na dobre. Akcja ze zwodem i 1:0 dla Polski. Później była kara dla Serbów, ale rywale szybko zdjęli bramkarza i odpowiedzieli bramką. Było 1:1. „Misiek”, młodszy z braci Jureckich, trafił na 2:1. A potem przejęliśmy piłkę w obronie i na prowadzenie 3:2 nasz zespół wyprowadził lewoskrzydłowy Przemysław Krajewski. Rafał Gliński trafił na 5:4 po pięknej kombinacyjnej akcji naszego teamu. W kolejnych minutach spotkanie bardzo się wyrównanło. Godna odnotowania jest kombinacja Lijewski – Syprzak, po której znów prowadziliśmy 6-5. Bramkarze, póki co, byli bez szans, przy takiej skuteczności szczypiornistów obu drużyn. Sławek Szmal popisał się obroną przy stranie 6-6, ale jego vis-avis w serbskiej bramce wcale nie chciał być gorszy. Rywale wyszli na pierwsze prowadznie przy stanie 7-6. Petar Nenadić grał w tym fragmencie rewelacyjnie, był nie do zatrzymania. Zawodnik z numerem 13 na koszulce po raz kolejny pokonał naszego bramkarza, a Polacy coraz częściej się mylili.
Michael Biegler poprosił o czas. Przemek Krajewski po nim rzucił gola na 7-8. Piotr Wyszomirski zmienił w bramce Sławomira Szmala, przejęliśmy w obronie, a „Misiek” trafil na 8-8. Kamil Syprzak zamiast do bramki, trafił jednak bramkarza rywali w nos. Skuteczność spadła, ale raczej przez niedokładność rzucających, niż spektakularne obrony goalkeperów. Serbowie jednak konsekwentnie punktowali i w 20. minucie prowadzili 10-9. W tym okresie bramkę dla biało-czerwonych zdobył Krzysztof Lijewski. To jego rzuty sprawiały, że trzymaliśmy dystrans do rywali, W 22. minucie i 12. sekundzie na tablicy wynikow było 10:11. Wyszomirski w końcu obronił rzut Serbów, ale koledzy w obronie się nie popisali i rywale mieli karnego. Tego na gola zamienił Ivan Nikcević i znów zespół z Bałkanów odskoczył nam na dwie bramki.
Wtedy sprawy w swojej ręce
znów wziął „Lijek”, Wyszomirski obronił kolejny rzut, a w kontrze przytomnością umysłu wykazał się Michał Daszek i doprowadziliśmy do remisu 12:12. Szczelna obrona uratowała nas w kolejnej akcji, a swoją przydatność do gry w reprezentacji udowodnił Rafał Gliński, zresztą rozgrywający od początku niezłe zawody. Na 13-13 wyrównał Momir Rnić. W odpowiedzi pomylił się Karol Bielecki, a Serbów na jednobramkowe prowadzenie wyprowadzil znów Rnić rzutem z dalszej odległości. Polacy polełnili niewymuszoną stratę w ofensywie, a Zelenović trafił na 15:13. Czternasta bramkę dla Polaków rzucił w klasyczny dla siebie sposób po akcji ze zwodem w lewą stronę Michał Szyba, Wyszomirski obronił, ale w kontrze sytuacji sam na sał nie wykorzystał Piotr Chrapkowski. Na pół minuty przed zakończeniem pierwszej połowy Bartosz Konitz zarobiłdwie minuty kary, a potem z boiska po kontrowersyjnej decyzji sędzów wyleciał Szyba i tylko doskonałej postawie w obronie Bartosza Jureckiego, popularnego „Shreka”, zawdzięczamy to, że na przerwę schodziliśmy z zaledwie jednobramkową stratą. Pierwsza odsłona pokazała, że to nie ze środkiem rozegrania będziemy mieli w tym turnieju największe kłopoty, ale, że szwankuje bardzo lewe rozegranie.
Druga połowa rozpoczęła się od skutecznie egzekwowanego przez Ivana Nikcevicia rzutu karnego. Graliśmy na jej początku w podwójnym osłabieniu, ale Michał Daszek dobił strzał kolegi z drugiej linii i trzymaliśmy dystans. Nemanja Zelenović wykorzystał dziurę w naszej defensywie i rywale prowadzili w 2. minucie drugiej połowy meczu 17:15. Na 16:17 zmienił wynik spotkania Michał Jurecki, bezprzecznie do tego momentu najlepszy zawodnik naszego zespołu. 18:16 na tablicy zrobiło się po golu Darko Dukicia. Na szczęście szybko odpowiedział Kamil Syprzak. Dla naszego obrotowego była to druga bramka w meczu. Poźniej udowodniliśmy, że możemy grać skutecznie w obronie, ale Michał Daszek na gola zamienił tylko jedną z dwóch sytuacji „sam na sam”. Na zegarze była 35. minita i 14. sekunda i 18:18. Do tego Piotr Wyszomirski wykazał się niesamowitym refleksem i powstrzymał szarżującego Serba. Prowadzenie odzyskaliśmy po golu i rzucie karnym skutecznie wykonanym przez doświadczonego Bartosza Jureckiego. Do tego rywale grali w osłabieniu. Nareszcie graliśmy w tym fragmencie meczu twardo w obronie, a w bramce świetnie prezentował się Piotr Wyszomirski. Z lewego skrzydła trafił Przemek Krajewski i zrobiło się 20:18, pomimo że pięć minut wcześniej przegrywaliśmy 15:17.
Polska - Serbia 29:28 na inaugurację Mistrzostw Europy Piłka...
Kolejną bramkę z koła dołożył „Shrek” i humory na trybunach wyraźnie się poprawiły. Prowadziliśmy trzema oczkami. A trener rywali poprosił o czas. Rywale nie zamierzali jednak się poddawać i skutecznym rzutem po przerwie odpowiedział Petar Nenadić. W końcu dał o sobie znać nasz bombardier Karol Bielecki, który trafił na 22:19. Serbowie szybko odpowiedzieli z koła po rzucie Żarko Sesuma. Ozdobą była jednak akcja z kilkoma zwodami w pełnym biegu Michała Jureckiego. Była 40. minuta i 23:20. Na początek turnieju oba zespoły postanowiły sobie postrzelać, bo rezultat był wysoki, jak na możliwości obronnne obu reprezentacji. W końcu sędziowie zaczęli sygnalizować grę pasywną Serbów, a ci pod presją zaczęli się mylić. Co z tego, jak Polacy popełnili dwa banalne błędy w ataku i łatwego gola z kontry zdobył najpierw Żarko Sesum, a potem Ivan Nikcević. Odpowiedział Karol Bielecki i zrobio się 24:22. Na jedną bramkę Serbowie zbliżyli się po tradieniu Mijajlo Marsenicia, a po tem paradami popisali się obaj bramkarze. Niestety w akcji obronnej karnego spowodował Michał Jurecki, który otrzymał za to zagranie dwie minuty kary. Sławomir Szmal pokazał jednak, że nie bez przyczyny uznawany jest za najlepszego gracza świata i obronił karnego. Ivan Nikcević znajdując się po raz kolejny na siódmym metrze nie pomylił się i w 16. minucie drugiej połowy znów był remis. Ozdobą tego fragmentu była asysta Karola Bieleckiego przy golu Bartosza Jureckiego na 25:24. Rozszalał się jednk Żarko Sesum, który znów sprawił, że w protokołach sędziowskich zanotowano remis.
Serbowie stracili jednego zawodnika ukaranego dwoma minutami i Michael Biegler, trener biało-czerwonych, poprosił o czas. Ważyły się losy pierwszego, niezwykle ważnego w takim turnieju meczu. Niestety w pojedynku „oko w oko” z Darko Staniciem pomylił się Bartosz Jurecki. To zwiastowało emocje do samego końca. Szczególnie, że grający w osłabieniu Serbowie po golu Ivana Nikcevicia wyszli na prowadzenie.
Micha Szyba wyrównał rzutem po koźle po podaniu Karola Bieleckiego. Było 11 minut do końca i 26:26. Ivan Nikcević znów pokonał jednak z karnego Sławomira Szmala i znów musieliśmy gonić rezultat. Wyrównał po pięknej indywidualnej akcji Michał Jurecki, a karę dwóch minut zarobił jeden z rywali. W kolejnej akcji Sławomir Szmal zatrzymał Nikcevicia, ale pomyliliśmy się w ataku. Rywale, grający w osłabieniu, zdjęli bramkarza i stracili piłkę w wyniku pasywnej gry. Michał Jurecki wyprowadził nasz zespół na prowadzenie 28-27. Później rywale zanotowali stratę w ataku, ale my, dość pechowo, trafiliśmy w słupek. Potem znów mieliśmy okazję, żeby odskoczyć, ale w kontrze nie trafił w sytuacji „jeden na jeden” Michał Daszek. Trzecią karę dostał Mijajlo Marsenić i tym samym zakończył udział w tym spotkaniu otrzymując czerwoną kartkę. Rywale walczyli dzielnie, ale pomyli się w ataku. Skuteczny i bezwzględny okazał się Karol Bielecki, który w drugiej połowie grał o niebo lepiej niż w pierwszej. Wyszliśmy na prowadzenie 29:27, a do tego kolejny rzut odbił minister obrony narodowej – Sławomir Szmal. A cała formacja defensywna dowodniła, że stać ją na wiele w tej części meczu. Drużyna z południa Europy wróciła do gry po skutecznie wykonanym przez Nikcevicia karnym. Znów pomylił się z prawego skrzydła Daszek i zrobiło się nerwowo.
Trener gości poprosił o czas, bo mecz wkroczył w decydującą fazę. Po nim jego podopieczni wywalczyli kolejny rzut karny. Skórę uratował nam jednak Sławomir Szmal, który odbił rzut rywala na 40 sekund przed końcem meczu. W tym momencie o czas poprosił nasz szkoleniowiec Michael Biegler. Chciał przekazać swoim zawodnikom, jak rozegrać ostatnie sekundy meczu.
Co czuli nasi nazwodnicy przed decydującym, jak się za chwilę okazała, rzutem karnym? - Byłem pewien, że „Kasa” w końcu złapie Serba – mówił zawodolony Krzysztof Lijewski. - Przyszła kryska na matyska. Nie wykorzystaliśmy w tym meczu wielu sytuacji, bo już wcześniej mogliśmy zapewnić sobie wygraną. Najważniejsze są jednak dwa punkty.
W podobnym tonie wypowiadał się Michał Daszek, który zmarnował kilka doskonałych sytuacji w tym spotkaniu. - Emocje w niektórych momentach brały górę – mówił po meczu prawoskrzydłowy reprezentacji. - Trzeba było podejść do paru akcji z zimną głowa, ale teraz łatwo się mówi. Tym bardziej cieszy zwycięstwo. Teraz powinniśmy odpalić i grać coraz lepiej.
O kolejnych rywalach w superlatywach wypowiadał się Bartosz Konitz. - Na mistrzostwach Europy nie ma łatwych przeciwników – mówił debiutant w naszej kadrze w meczu rangi mistrzowskiej. - Macedonia pokazała dziś, że może walczyć z każdym, a o sile Francuzów nikogo nie muszę przekonywać.
W drugim meczu naszej grupy Francja pokonała, nie bez problemów, Macedonię 30:23 (12:12).