Zobacz wideo: Nowe mandaty od straży miejskiej. Mają większe uprawnienia
Kilka dni temu 2,8 miliarda ludzi dotknęła psychiczna zapadka. Przez sześć godzin na całym świecie nie działał Facebook, Messenger, Instagram i WhatsApp. „Facebook w zasadzie zamknął kluczyki w swoim samochodzie” – obrazowo wyjaśniał światu Jonathan Zittrain, dyrektor Berkman Klein Center for Internet & Society, centrum badawczego na Uniwersytecie Harvarda.
Poniedziałkowa awaria Facebooka była największą, jaka kiedykolwiek została udokumentowana przez platformę DownDetector. 10,6 mln zgłoszeń – tyle sygnałów alarmowych, że nie działa wirtualny uzależniacz wysłali ludzie z całego globu, z czego najwięcej pochodziło ze Stanów Zjednoczonych (1,7 mln) i Niemiec (1,3 mln). W tym czasie akcje Facebooka spadły na giełdzie o prawie 5 proc. a według indeksu serwisu Bloomberg, Mark Zuckerberg, właściciel firmy, stracił prawie 7 mld osobistego majątku, spadając na piąte miejsce na liście najbogatszych ludzi świata, za Billa Gatesa. Już wcześniej wyprzedzali go Elon Musk, Jeff Bezos i Bernard Arnault.
Czego dowodzi światowa panika w momencie, gdy odcięło nas od popularnych serwisów? Masa ludzi poczuła się bezradna i pusta w środku. Co zrobić z tak podarowanym im czasem? Sprawdzanie co chwila, czy ulubione medium już działa, surfowanie po internecie w nadziei na to, że coś innego równie uwodzicielsko zajmie nasz czas? A może powrót do świata realnego? Rozmowa, czytanie książki, nowa pasja? Wielu przyznaje, że trudno im było się skoncentrować w obliczu tak dojmującej straty. Ci, którzy nie poszli spać, czekali nerwowo, aż po północy ukochana zabawka zaskoczy. I wtedy się zaczęło. Spece od wirtualności dowodzili, że bez „feja” nie ma już życia. Logujemy się przez niego do innych internetowych aktywności, w ten sposób udostępniając swoje dane łowcom zasobów – psychicznych i materialnych. Jesteśmy muszką złapaną przez pajęczą sieć. I wcale nam to nie przeszkadza. Tęsknimy, gdy pająk nas uwalnia.
