Np. moja córka, matka 2,5- latki, na co dzień mieszkająca w Wielkiej Brytanii. „Mamo – mówi – mam już dość. Ciągle coś sprawdzam i lajkuję posty. Zauważyłam, że spędzam na fejsie nawet trzy godziny dziennie.” Zamknęła konto, a żeby pogadać z matką i koleżankami z Polski, korzysta tylko z jednego z komunikatorów sieciowych. Z fecebookowego messengera nie może. Tak już to zorganizował Mark Zuckerberg – nie masz fejsa, nie masz wiadomości na priv. Kolega dziennikarz też zawiesił konto. Przeniósł się na platformę internetową, gdzie publikuje teksty za drobną opłatą. „Facebook to algorytmy, mowa nienawiści, walka prawicy z lewicą, hejt i pyskówka. Uznałem, że nie chcę być hipokrytą, nie będę w tym uczestniczył” – powiedział.
W Polsce według statystyk z mediów społecznościowych korzysta prawie 26 mln osób, czyli 2/3 całej populacji w kraju. Niedawno jedna z byłych menedżerek Facebooka, Frances Haugen, powiedziała o tym, co eksperci zajmujący się social mediami podejrzewali od dawna: Facebook wiedział o negatywnym wpływie jego algorytmów na młodych (i nie tylko) ludzi. I nic z tym nie robił. Tak mu się po prostu opłacało.
Wall Street Journal, na podstawie materiałów wyniesionych przez Haugen z Facebooka opublikował serię artykułów, które dowodzą, że w firmie wiedziano między innymi o tym, że algorytmy przyczyniają się do wzrostu przypadków stanów lękowych i depresji. I że mają negatywny wpływ na postrzeganie swojego ciała przez nastolatki. Tysiące najinteligentniejszych na świecie inżynierów, psychologów i analityków danych wyposażonych w narzędzia statystyczne wiedzą, jak spowodować, że będziemy jak najczęściej sięgać po nasze smartfony, odświeżać nasze tablice oraz spędzać w social mediach jak najwięcej czasu. Ale kto wie, czy powoli nie idzie pierwsza ważna popandemiczna zmiana. Kiedyś przecież nie było feja, tylko „Nasza klasa”. I nikt już o niej nie pamięta.
