Justyna wychowywała się w domu dziecka. Rodzice pili, nie kochali. Szukała miłości zbyt szybko, wie o tym. Wie też, że miłość zniknąć może w każdej chwili, wymęczyć, wyprać, wyjałowić. Nie znika jednak poczucie odpowiedzialności za dzieci, które Justyna kocha, które dają jej siłę do przetrwania.
Została sama z 14-letnim Krystianem i 6-letnią Oliwią. Trzecie dziecko urodzi się za trzy miesiące. Do dyspozycji mają 11 metrów bez kuchni i ubikacji, na których muszą się pomieścić. Metry te jednak należą do byłych teściów Justyny, a oni nie chcą jej tutaj. Każą się wyprowadzić, są awantury, przyjeżdża policja. Dzieci słuchają. Cierpią. Płaczą. - Zrób coś mamo. Od 12 lat chce coś zrobić. Stara się o mieszkanie socjalne. Bezskutecznie.
- Gdy odeszłam z domu dziecka nikt się mną nie interesował, musiałam wrócić do matki - opowiada Justyna. - Nie mogłam tam jednak mieszkać, bo matka ma problem z alkoholem. Nie leczy się, ojczym też ma problemy. Zamieszkałam w końcu u rodziców męża, ale rozwodzimy się, więc nie mogę tu dłużej mieszkać z dziećmi. Nie mogę też patrzeć na ich cierpienie. A tak bardzo chciałabym, aby miały szczęśliwe dzieciństwo, którego ja nie doświadczyłam.
Kto pomoże?
Wszyscy, którzy mogą w jakikolwiek sposób pomóc Justynie i jej dzieciom, proszeni są o kontakt pod nr tel: 056 61 999 11.
Krystian pomaga mamie, zawsze może na niego liczyć. Oliwia, choć malutka, też rozumie bardzo trudną sytuację. Maluje ich prawdziwy domek, który jest w jej marzeniach, a który z łatwością potrafi przelać na papier. Dzieci nie mają problemów w szkole. Mama z nimi rozmawia, pociesza, czasem razem płaczą, ale potrafią cieszyć się z każdej pomocy. Chcą być razem, chcą mieć życie, jak inni - wypełnione miłością i ciepłem. We własnym mieszkaniu.
- Justyna jest bardzo dobrą matką, choć życie mocno ją pokopało - mówi Ewa Janiszewska, pedagog i kurator rodziny. - Stara się jak może, dba o dzieci. Wie, co w życiu jest ważne, przekazuje dzieciom najlepsze wartości, a one są z nią mocno związane. Bardzo im trudno jednak żyć w takich warunkach. Dzieci nie mają się gdzie uczyć, śpią razem na wersalce, ona na podłodze, bo nie ma miejsca.
Niedługo urodzi się dziecko. Teściowie zaś żądają, aby się wyprowadzili. Byłam z Justyną u prezydenta i obiecał, że pomoże. Tak wielką dał im nadzieję na normalne życie. Na normalne dzieciństwo.
- Krystian musiał dorosnąć zbyt wcześnie - mówi Justyna. - Ale jeszcze ma prawo być dzieckiem, cieszyć się spokojnym domem. Gdyby nie on, nie wiem czasem, co bym zrobiła. Takim jest dobrym synem, takim pomocnym.
Justyna po raz kolejny złożyła wniosek do komisji mieszkaniowej do Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej w Toruniu. Czeka. Marzy, że po porodzie będzie miała swoje mieszkanie, miejsce na łóżeczko dla dziecka. - Pani Justyna spełnia kryteria, aby otrzymać mieszkanie i komisja rozpatrzy wniosek do końca roku - mówi Marek Wiśniewski, zastępca dyrektora ZGM. - Na koniec roku prezydent ma zatwierdzić listę osób ubiegających się o mieszkania z miasta. O przydziale mieszkania decyduje komisja. Trzeba postępować zgodnie z procedurą, bo w gminie innych możliwości nie ma.
Jeśli jest dobra wola i urzędnicy dostrzegą, że mają do czynienia z wyjątkową sytuacją.