Zosia ma 12 lat i wygląda na swój wiek. Nosi okulary, które jeszcze bardziej podkreślają jej dziecięcą urodę.
Patrząc na dziewczynkę, trudno mieć wątpliwości co do jej wieku. Właśnie dlatego, reporterzy "Gazety Pomorskiej" poprosili ją, żeby wybrała się z nimi na sylwestrowe zakupy. Odbyły się one wczoraj.
Plan był bardzo prosty. Zosia miała próbować kupić petardy, a reporterzy dyskretnie obserwować zachowanie sprzedawców. W wycieczkę po punktach z fajerwerkami wyruszyliśmy wczoraj, około godziny 9.30.
Trzymają się na baczności
Na "pierwszy ogień" poszła przyczepa z petardami, która stoi przy alei 23 Stycznia, tuż obok szaletów miejskich.
Co usłyszała?
- Fajerwerki sprzedajemy tylko dorosłym - skwitowała jedna z ekspedientek. Nie musiała pytać o dowód osobisty, bo na pierwszy rzut oka widać, że Zosia jest przed "osiemnastką".
Chwilę później, kobiety mówiły między sobą, że trzeba się mieć na baczności, bo sprzedaż petard dzieciom to przestępstwo i grozi za nie więzienie. Z tego samego założenia wyszli widocznie sprzedawcy z supermarketu "Bricomarche".
Ten sklep odwiedziliśmy jako drugi. Tam regał z petardami jest wyraźnie oddzielony od pozostałych towarów. Klient sam nie może sięgnąć po wybrane fajerwerki, ale podaje je pracownik. Zosia przejrzała asortyment i poprosiła o "fajną" petardę.
Mężczyzna po dwudziestce, bez zastanowienia podał ją dziewczynce.
Wydawało się nam, że w końcu udało się kupić fajerwerki. Zosia musiała się jednak przedostać jeszcze przez kasę. A to okazało się niewykonalne. Brunetka około trzydziestki kategorycznie powiedziała, że dziewczynka może zapomnieć o strzelaniu.
2 lata za kratkami? To brzmi poważnie
Stanowcze: "nie!" Zosia usłyszała również w sklepiku, który znajduje się tuż przy wejściu do marketu "Intermarche".
- Możesz przyjść z rodzicami. Tylko im mogę sprzedać fajerwerki - skwitował mężczyzna w czapce.
Zachowanie sprzedawców nie dziwi strażników miejskich, którzy na bieżąco kontrolują punkty z petardami. - Na bieżąco rozmawiamy z handlowcami i pouczamy ich o zakazie sprzedaży nieletnim - mówi Jan Przeczewski, komendant straży miejskiej.
Rozmowy na pewno odnoszą skutek. Istotniejsze znaczenie ma zapewne jednak strach sprzedawców przed karą. Mogą oni "zabulić" wysoką grzywnę do 5 tys. złotych lub nawet na dwa lata trafić za kratki.
Bardziej liberalne jest prawo dla osób, które odpalają race poza dniami do tego wyznaczonymi, czyli 31 grudnia i 1 stycznia.
Jeśli municypalni lub policjanci złapią nas na "nieterminowym" strzelaniu możemy zapłacić mandat w wysokości do 500 złotych.