KSC Szekszard - Artego Bydgoszcz 86:60 (15:10, 24:18, 23:18, 24:14)
KSC: Eldebrink 23 (5), 9 as., Bishop 17 (1), Gereben 15, Studer 8 (2), Mansare 2 oraz Dojkić 12, Balint 9 (1).
ARTEGO: Morrison 19, Międzik 12 (3), Szott-Hejmej 9 (1), Stanković 8, McBride 2 oraz Radocaj 5, Hornbuckle 5 (1), Poboży 0.
Bydgoszczanki tydzień wcześniej świetną ostatnią kwartą zapewniły sobie 17 punktów przewagi w połowie dwumeczu. W rewanżu nie zamierzały bronić zaliczki, ale od początku kontynuowały dobrą passę z końcówki w Bydgoszczy. Rewanż Artego zaczęło od bardzo dobrej defensywy i serii 6:0. Gospodynie były bezradne zwłaszcza w akcjach pod koszem. Dopiero w 5. minucie Szekszard zdobył pierwsze punkty, a Artego miało 23 pkt zaliczki w dwumeczu...
Dobry początek uśpił bydgoski zespół, który jeszcze w 1. kwarcie zaczął popełniać stratę za stratą. W 8. minucie było już 13:8 i trener Herkt musiał interweniować. W 2. kwarcie przewaga urosła do 9 pkt (25:18) i to mimo braku kluczowej podkoszowej Eriki McCall w ekipie rywalek. Artego miało tylko 40 proc. z gry do przerwy i węgierski zespół odrobił 11 punktów straty.
Najgorsze jednak miało dopiero nadejść. Gospodynie po przerwie jeszcze wzmocniły defensywę. W połowie kwarty zaliczyły serię 11:2 (w głównych rolach Eldebrink - Dojkić) i pewnym momencie prowadziły różnicą 21 punktów (57:36).
Wszystko rozstrzygnęło się dopiero w ostatniej kwartą, po 70 minutach dwumeczu Artego miało zaledwie punkt zapasu. Bydgoszczanki na chwilę zatrzymały ofensywę Szekszard, w pewnym momencie zredukowały straty do 12 pkt i wydawało się, że jest kontrola nad meczem. Grające z ogromną ambicją gospodynie znowu jednak niesamowicie przycisnęły. Nie do zatrzymania była Eldebrink, w 37. minucie KSC miał 23 pkt przewagi, a potem nawet 29.