Wiele się u mnie zmieniło po tym, jak opisaliście moją sprawę, a telewizja nakręciła reportaż o mnie - przyznaje pani Irena.
Przypomnijmy: 68-latka od prawie trzech lat jest bezdomna. - Syn sprzedał moje mieszkanie, a mnie z niego usunął - opowiada kobieta. Straciła mieszkanie. I kontakt z synem też. - Po 32 latach pracy dostaję około 800 złotych emerytury, bo resztę zabiera komornik.
Bydgoszczanka do początku grudnia nocowała na klatkach schodowych. Zawsze w blokach na Bartodziejach.
Przeczytaj także: Pani Irena jest "za bogata", żeby korzystać z ośrodka pomocy społecznej. To, że nie ma gdzie mieszkać, opieki nie interesuje
- Z tego osiedla pochodzę - dodaje pani Irena. - Na początku grudnia trafiłam do schroniska przy ulicy Polanka, też na tym osiedlu. Nie wytrzymałam mrozów na dworze i zimna na klatce.
Kobieta twierdzi, że jej dni w schronisku są policzone. - Panie powiedziały mi, że jeśli nie zapłacę, będę musiała się wyprowadzić. Minęło ponad półtora miesiąca, odkąd przebywa w placówce, a nie zapłaciła ani złotówki. Dlaczego? - Musiałam oddać długi, kupić leki, jedzenie, trochę ciuchów. Nawet garnek - wylicza. - W schronisku dają tylko nocleg.
Twierdzi, że nie pije alkoholu, bo w schronisku nie wolno. A pracownicy schroniska twierdzą, że z kobietą mają problem. - Podopieczne muszą przekazywać po 30 procent swoich dochodów (jeśli je mają), bez względu na ich wysokość. Takie są przepisy - informuje Beata Zielińska, kierownik schroniska dla kobiet i matek z dziećmi. - Pani Irena stały dochód posiada, ale nie płaci za pobyt.
Podopieczna obiecuje, że zapłaci dzisiaj, bo niedawno dostała emeryturę. Nie wystarczy jej jednak na pokrycie całej zaległości. Będzie musiała opuścić placówkę? - Skądże - odpowiada Zielińska. - Może nadal tu przebywać, ale będziemy pilnować, czy płaci.
Czytaj e-wydanie »