Do końca marca 2018 roku miało zostać zabitych 368 tys. dzików. Takie zalecenie wydał Międzyresortowy Zespół ds. łagodzenia skutków związanych z występowaniem przypadków afrykańskiego pomoru świń. Tym samym jeden dzik miał statystycznie przypadać na 10 kilometrów kwadratowych.
O liczbę dzików i ich odstrzał w kontekście rozprzestrzeniania się ASF pytał ministra środowiska poseł Łukasz Rzepecki (Kukiz'15, wcześniej PiS) z okręgu sieradzkiego. W odpowiedzi na jego interpelację podsekretarz stanu w ministerstwie, Główny Konserwator Przyrody Andrzej Szweda-Lewandowski podał, że do końca stycznia zakładany plan odstrzału został wykonany w 82 proc. Dodał, że myśliwi pracowali 19 milionów godzin.
Po przeliczeniu wartość tej pracy jak i koszty logistyki wyniosły ponad 692 mln zł – wyliczył w odpowiedzi podsekretarz stanu.
Na początku marca 2017 roku w Polsce było 215 tys. dzików, a od 1 marca 2017 roku do końca stycznia 2018 roku zabito 302 tys. sztuk. Błąd w wyliczeniach? Nie, po prostu dzików przybywa w bardzo szybkim tempie.
Wysoką rozrodczość dzików ministerialny urzędnik tłumaczy: - W związku z wielkopowierzchniowymi uprawami kukurydzy dziki mają dostęp do wysokoenergetycznego pokarmu przez cały rok. Dodatkowo, grzyby rozkładające w ziemi przeorane kolby wytwarzają mykotoksyny, które pobierane przez dziki wraz z ziarnami zalegającymi na polu, wpływają na zmiany cyklu płciowego (dzików – red.).
Szweda-Lewandowski podaje też za Europejskim Urzędem ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA), że "niższe zagęszczenie dzików wpływa na ograniczenie rozprzestrzeniania się ASF, w związku z czym należy utrzymywać liczebność tego gatunku na maksymalnie niskim poziomie".