5 lutego 2020 roku. Sebastianek za 11 dni miał świętować swoje siódme urodziny. Byłyby prezenty, życzenia i mnóstwo radości.
Kilka feralnych sekund na drodze wojewódzkiej nr 414 Opole - Prudnik odebrało malcowi wszystko, co najcenniejsze: mamę, tatę i półroczną siostrzyczkę Edytkę. Dlaczego toyota auris, którą kierował jego tata, na prostym odcinku drogi zjechała na przeciwległy pas jezdni i uderzyła w drzewo, do dziś nie wiadomo. Malec jako jedyny przeżył wypadek.
- Stracił prawą rękę, a druga ręka oraz obie nogi były w wielu miejscach złamane. To były skomplikowane złamania, dlatego trzeba było je składać operacyjnie. W przyszłości Sebastianka czekają kolejne zabiegi - mówi 54-letnia Stanisława Łabuz, babcia 7-latka, która w jednym momencie musiała stać się dla niego mamą.
W grudniu chłopiec trafił do Szpitala Miejskiego nr 4 w Gliwicach, gdzie lekarze wykonali plastykę miejsca po amputowanej kości ramiennej. - Chodziło o to, by przygotować kość pod protezę. Robimy wszystko, by nasz wnuczek jak najmniej odczuł tę niepełnosprawność - mówi pani Stanisława. - Pierwsze tygodnie po wypadku były trudne, bo on skarżył się na to, że drętwieją mu palce, a ich przecież nie było...
Ostatnie miesiące w rodzinie Łabuzów były koszmarem. W jednej chwili stracili córkę, zięcia i półroczną wnuczkę. Starszy wnuk walczył o życie w szpitalu.
- Ocalał i to jest największe szczęście w tym dramacie - mówi z pełnym przekonaniem babcia chłopca. - Sebastianek nie pamięta momentu wypadku. To dobrze. On i tak wystarczająco dużo wycierpiał. Najgorsze były wieczory. Czekał na mamę i tatę, a ja wiedziałam, że oni nie wrócą. Z każdym miesiącem jest lepiej, ale kryzysy zdarzają się do dziś. I wtedy trzeba się wypłakać.
- Marzy mi się strój Iron Mana. To taki superbohater - mówi Sebastianek, zapytany o marzenia.
Gdyby jego bohater istniał naprawdę, chłopiec na pewno poprosiłby, aby oddał mu mamę, tatę i siostrzyczkę. Tak się nie da, ale możemy sprawić, by na buzi 7-latka pojawił się uśmiech. Ci, którzy chcą przygotować świąteczną niespodziankę dla Sebastianka, mogą to zrobić za pośrednictwem Ośrodka Pomocy Społecznej w Prudniku, przy ul. Traugutta 10.
Na paczce powinien znaleźć się dopisek "Dla Sebastiana". - Zadbamy o to, by chłopiec dostał prezenty w świątecznej oprawie - zapewnia Ewa Pawlinów, dyrektor OPS.
30-letnia Kamila i 35-letni Paweł mieszkali w Niemczech. Krótko przed tragedią kupili mieszkanie w Opolu i planowali rozpocząć nowe życie blisko rodziny. Feralnego dnia jechali do rodziców Kamili w Prudniku. Na miejsce nie dotarli. - Często zastanawiam się, co tego dnia stało się na drodze. Czy zięć zasnął, a może wyskoczyła mu przed maskę zwierzyna? Odpowiedzi zabrali ze sobą do grobu - mówi babcia Sebastianka.
