Wczoraj prokuratura rejonowa w Świeciu zarzuciła 21-letniemu Adrianowi N. umyślne znęcanie się na dzieckiem. Przypomnijmy, w niedzielę wieczorem oskarżony wezwał pogotowie twierdząc, że jego trzymiesięczny syn Piotruś wypadł mu z rąk podczas karmienia. Jednak - zdaniem ratowników - poważne obrażenia dziecka wskazywały na pobicie. - Wczoraj biegły potwierdził te przypuszczenia - dodaje Janusz Borucki, prokurator rejonowy w Świeciu.
W niedzielę wieczorem Piotruś przeszedł skomplikowaną operację neurologiczną. - Decyzją mamy i babci chłopca nie możemy już udzielać informacji o jego stanie zdrowia - mówi Marta Laska, rzeczniczka szpitala im. Jurasza w Bydgoszczy.
Przeczytaj także: Są zarzuty dla 21-letniego mieszkańca Świecia za pobicie 3-miesięcznego synka [wideo].
Tymczasem w Świeciu wrze, bo Adrian N. dał się już poznać jako wyrodny ojciec. Cztery lata temu policja zatrzymała go w Grucznie, gdy lekarz odkrył stłuczenia głowy, krwiaki mózgu i połamane żebra u trzymiesięcznego Marcela, którego 18-letni wówczas Adrian N. wychowywał ze swoją konkubiną. Dziecko przeżyło, a potem trafiło pod opiekę zastępczą. Adrian N. został uznany winnym nieumyślnego uszkodzenia ciała syna. Sąd skazał go na rok i sześć miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata. - Na pewno sąd weźmie to teraz pod uwagę - zakłada Janusz Borucki.
Piotruś musiałby upaść z conajmniej półtora metra
Z uwagi na przeszłość Adriana N., jego rodzinę objęto opieką asystenta z pomocy społecznej. - Ale prowadzili się tak dobrze, że mieliśmy ją zamknąć.To słowa Marzeny Brac, szefowej Ośrodka Pomocy Społecznej w Świeciu.
Adrian N. i jego konkubina zgłosili się do pomocy społecznej w listopadzie 2013 roku, gdy przenieśli się do Świecia z gmin Lniano i Drzycim w powiecie świeckim, skąd pochodzą. - Wiedząc o tragedii w Grucznie, zaproponowałam im przydzielenie asystenta rodziny. Adrian N. nie był nawet objęty nadzorem kuratorskim, bałam się, że historia może się powtórzyć - wspomina Marzena Brac.
Rodzice zgodzili się na nadzór asystenta bez oporów. Odwiedzał ich kilka razy w tygodniu. - Przychodził bez uprzedzenia - podkreśla Brac. - Oglądał dom, dzieci, odwijał nawet pampersa. Nigdy nie miał zastrzeżeń do tej rodziny. Nie było problemów z alkoholem, dzieci wyglądały na szczęśliwe i zadbane. Rozważaliśmy nawet zamknięcie im procedury asystenta. Nie rozumiem, co też nagle wstąpiło w tego człowieka?
- Jest emocjonalnie niedorozwinięty - uważają mieszkańcy Sierosławia, skąd Adrian N. pochodzi. - Nie zaznał miłości ojca, szybko go porzucił i trójkę jego rodzeństwa. Mama też za często zaglądała do kieliszka. Dzieci nie były w tym domu najważniejsze. Kiepskie wzorce Adrian wyniósł ze swojego domu.
Jednak Marzena Brac uważa, że wersja Adriana N., jakoby Piotruś wypadł mu podczas karmienia, może być prawdziwa. - Mama Piotrusia mówi, że potwierdzili to lekarze. Opowiada, że nie było jej tylko cztery godziny. Odwiedzała starszą córeczkę Sandrę w szpitalu, bo przechodzi zapalenie oskrzeli. Adrian N. miał tylko nakarmić syna i wtedy mogło dojść do nieszczęśliwego wypadku.
- Biegły zaś uważa, że dziecko musiałoby upaść na głowę co najmniej z półtora metra - ripostuje Janusz Borucki, prokurator rejonowy w Świeciu.
Czytaj e-wydanie »